Za zgodą Nibi
Zatem William z Liluye i leżącym w bagażniku pastorem pojechali w odpowiednią stronę, czyli Appaloosa City. Tam Parker, jeszcze spory kawałek przed lotniskiem, nieopodal apteki, wyciągnął pastora i wyjaśnił mu całkiem dosadnie (ale nie siłowo), że jedyną opcją na to, by nie miał problemów jest to, aby poleciał za granicę. Bilet w jedną stronę, bez jakiegokolwiek powrotu. Oświadczył mu także, jakże kulturalnie, że broń i naboje zatrzymują (nienaznaczone ich odciskami, skoro księgowy miał rękawiczki, a Liluye nie dotykała broni), żeby tylko mężczyźnie nie przyszły do głowy głupie pomysły. Ponadto, uprzejmie poinformował o tym, jak to Baker będzie (nie)zadowolony z jego powrotu; ogólnie - odradził mu wraz z Indianką powrotu i polecił założenie rodziny, nawracanie grzesznych tam, gdzie się wybiera.
Następnie ogarnęli go, by jakoś wyglądał i do lichej torby mającej służyć za bagaż podręczny, spakowali jakieś bzdurne, niewykrywalne rzeczy typu skarpetki czy nawet koszulka (szał). Dobrze, że za jego koszta. Po upewnieniu się, że mężczyzna ma przy sobie dokument, księgowy wsiadł do auta, poczekał na Liluye oraz pastora, po czym zajechali na lotnisko. Tam Will wraz z pastorem zajął się kupnem biletu, jako że był złośliwy - takiego, którego lot był jak najszybciej, więc znacznie wyższe koszta. I tam, gdzie wiza nie była potrzebna, bo nie miał pewności czy ten ma ją ze sobą.
Zakupili bilet, odczekali na moment, kiedy będzie mógł przejść przez bramki. I raz jeszcze wymusił, aby mężczyzna zapamiętał to, o czym powiedzieli.
Następnie z Liluye mogli od razu skierować się na parking, a potem w stronę Arizona Drive, gdzie zamienił się z Indianką miejscami. Sam zaś zszedł po samochód pastora, by pojechać potem za Liluye do Old Whiskey. Wziął tylko torbę spod domu Betty, informując o wszystkim Sally (której podarował broń i naboje, informując o tym, żeby nie dotykała gołymi rękami) i pożegnał się z dziewczynami.
Skierował się do warsztatu samochodowego z nowym nabytkiem, by tam je pozostawić z potrójnym zaznaczeniem, by się zajęli. Z pewnością Maro czy nawet Cluster będą wiedzieli o co chodzi.
Później - skierował się do siebie. Padnięty. I fizycznie, i psychicznie, z dodatkową
Tak też, kończąc "remont" w domu Jou, Will padł.
A pastor? A pastor pewnie siedział załamany w samolocie i leciał... jak najdalej, hehe.
/zt x2