23.09.2013
Ennis leżał na łóżku, gapiąc się w sufit i słuchając na słuchawkach muzyki. Bardzo głośno. Próbował oddzielić się ścianą dźwięków od wszystkich swoich problemów. Pod łóżkiem miał pudełko na buty, do którego wsadził dwa tysiące dolców, które dostał "za fatygę". Wolał o nich zapomnieć, ale czuł się tak, jakby coś od nich promieniowało. Nie planował ich na nic wydawać. Wolał, żeby tam leżały, nietknięte. Być może kiedyś odda je po prostu Smithowi. Czy on naprawdę myślał, że Ennisa można kupić? Smith kompletnie go nie rozumiał. Wszystko, co złego zrobił, robił z pobudek osobistych. Nie wyobrażał sobie, że teraz ktoś mu zacznie płacić za różne, tfu!, przysługi. Albo, co gorsza, zlecenia.
To była obrzydliwa myśl. Ennis wzdrygnął się i odwrócił na drugi bok.
Chciało mu się palić. Ostatnio próbował jednak ograniczyć, w końcu nowe życie i tak dalej. Do tego miał ochotę na coś jeszcze, na coś, czego na pewno nie dostanie jeszcze długi czas. Zacisnął powieki, próbując wyrzucić z głowy wszystkie te myśli. Wreszcie zerwał się z łóżka i wygrzebał spod niego inne pudełko, to z puzzlami, które kiedyś wygrał na loterii w OW.
Wyrzucił całą zawartość na podłogę, pomieszał, żeby było trudniej, i zaczął je spokojnie, metodycznie układać. Już się tak kiedyś relaksował, zaraz po tym, jak na Na Hi Es była ta strzelanina, w której zginął Stary Jacob. Wtedy był wściekły, że go tam nie było. A teraz?
Cisnął wściekle pomarańczowym puzzlem, który był częścią kanionu, i usiadł pod ścianą, spuszczając głowę. Ciężki metal, którego słuchał, z jego agresywnością idealnie pasował do nastroju Ennisa. Bo był wkurzony, tak strasznie wkurzony sam na siebie. Znowu zjebał swoje życie. Teraz już na dobre. I czemu się oszukiwał, że z Sabriną wszystko będzie dobrze? Nic się nie poprawi, nie zobaczy jej pewnie jeszcze przez kolejny miesiąc albo dwa, a w międzyczasie pewnie jej ojciec znowu wezwie go po "drobną przysługę". A Ennis, jako lamer i debil, się na to zgodzi, bo Smith wie o rozkładającym się w szybie kopalni trupie Gregsona i, co gorsza, na pewno ma na to jakieś dowody.
Znowu wrócił do układania puzzli, przygryzając mocno wargę. Próbował najpierw ułożyć ramkę. Zajęło mu to chyba z czterdzieści minut, odsiewanie normalnych kawałków od tych ze ściętymi brzegami. Potem uświadomił sobie, że powinien był układać to na jakiejś kartce, kartonie, czy czymkolwiek, bo i tak nie skończy tego dzisiaj. Rozwalił układankę, znalazł plakat jakiegoś filmu, który akurat odpowiadał wielkości gotowego obrazka, i znowu zabrał się za dobieranie części ramki.
Tak minęła kolejna godzina. Ennis stwierdził, że na dzisiaj dosyć, i schował układankę pod łóżko. Potem zabrał kurtkę motocyklową i wyszedł, stwierdziwszy, że chyba najlepiej zrobi mu teraz na głowę długa jazda donikąd. Najlepiej szybka.
//zt