/ 22.01.14, początek, przedpołudnie
Leon to może i stary był, jak sobie żartował, ale aż tak złej kondycji nie miał. Dobra, była fatalna, ale to tylko dlatego, że się zasiedział za kratkami i nie mógł sobie pozwalać na wielką ekspresję uczuć i emocji, które się w nim kotłowały. W sposób taki, jaki mu się, kurwa, podobał, jakby odpowiedział spytany.
Mężczyzna poszedł na siłownię, witając się z innymi więźniami, którzy już tam się znajdywali. Oczywiście, część zignorował, bo nie kojarzył, bo nie gadał czy ignorował. Z kimś tam parę słów wymienił, ale że chciał się skupić na ćwiczeniach, to jednak przeszedł w bardziej opustoszałą część niewielkiej siłowni.
Na dobry początek zrobił dziesięć pompek, dziwiąc się w ogóle, że jest w stanie aż tyle wykonać (3, 57), ale może to i dobrze? Nie skończy aż tak źle! Następnie, dla urozmaicenia, wziął 3kg hantle, by wykonać odpowiednią ilość podniesień bezproblemowo (2, 33), po chwili jednak uznał, że niegdyś złamana w nadgarstku ręka się odzywa, to zmniejszył wagę hantli do 2kg, aby wykonać pełne podniesienia i jakoś to miało wyglądać (1, 28). Wiedział, że jemu to akurat trochę brakowało do tego, aby mieć wspaniałą kondycję! Dobrze, że chociaż refleks był zadowalający, na to narzekać nie mógł, hehe.
Później przeszedł na bieżnię, mając zamiar choć trochę połazić. Wykonał więc na spokojnie chód (3, 57), drepcząc sobie i nucąc jakąś starą, zapomnianą piosenkę. Po tym czasie wziął się za niewielki trucht (6, 72), aby sobie dziarsko kroczyć do czasu, póki nie uznał, że zaraz się wypieprzy.
Szybko opuścił siłownię.
/zt