Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

10.12.13 r., sala wizyt, więzienie (A-C)

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 1 z 1]

William Parker

William Parker
/ początek

Półtora miesiąca siedzenia w celi z jęczącym z poczucia spieprzenia rodzicielstwa, Clausem, wdawało się we znaki. Nie powodowało ono jednak tego, że Will miał zamiar zabić swojego “współlokatora” czy coś w tym stylu. Rodzinna korelacja swoje robiła, a i zrozumienie w tym przypadku. Zresztą każdy był niezadowolony.
Wywołany został na widzenie otwarte, co poniekąd mogło go zdziwić, ale nie umniejszało jakiegoś rozradowania czy poczucia swobody. Jakkolwiek to nazwać, tak niech i będzie. Prowadzony był przez sieć korytarzy oddzielających cywilizowaną, bezpieczną część od tej nieszczególnie bezpiecznej i przyjaznej. Przed bramką ściągnięto mu kajdanki. Chcąc nie chcąc rozmasował lekko nadgarstki, nie czując się za dobrze z brakiem zegarka na ręce. Lata przyzwyczajeń swoje robiły. Rozejrzał się krótko po sali - te same stoliki, przytwierdzone ławy. Wejście z drugiej strony dla cywili, strażnicy nieopodal. Szukać swoich gości nie musiał, bowiem ci pojawili się od razu, przechodząc na salę spotkań po sprawdzeniu przez strażnika.
Najpierw wyszła niewysoka dziewczynka, która była dość lekko ubrana. Jasna twarz, ciemne włosy do ramion, nieco zadarty nos i pulchne policzki; rozglądała się niepewnie, zaciekawiona. Zaraz za nią pojawiła się kobieta, u której dało się zauważyć kilka zmarszczek - czy to przy zewnętrznych kącikach oczu, czy też od uśmiechu. Miała dość swobodny strój i stonowany. Włosy upięte mocno tak, by żadne kosmyki nie opadały na twarz. W ręce trzymała uchwyt na dwie kawy, których wieczka były niedbale dociśnięte. Wszystko sprawdzali, łatwo było się domyślić.
- No, Ada, idź do taty - zachęciła kobieta. Córka natomiast niepewnie spojrzała na Williama, który może nie wydawał się jakoś  rozżalony czy zdziwiony, ale przykro z pewnością mu było. W końcu parę razy zdarzyło się, że młoda go nie poznała. Niemniej, po chwili Parker spojrzał na strażnika, jakby doszukując się chęci zwrócenia uwagi na to, że dziecko miało zamiar przywitać się ze swoim ojcem. Ku pewnemu zaszokowaniu u księgowego, nic nie powiedział. Nie jest więc aż tak źle, a sam Will mógł zaraz przytulić do siebie kurdupla, a następnie być powitanym przez Jenny.
- Kawa może ci nie smakować, skoro przelali ją z trzy razy, żeby się upewnić, że nic nie wnoszę - odezwała się kobieta, stawiając papierowe kubki na stole. - Paskudnie wyglądasz w pomarańczowym, Parker.
- Nic nowego - wzruszył ramionami na odpowiedź byłej, zajmując miejsce. - Nie miałaś problemów?
- Nie. Prócz zapewnienia, że nieco więcej nas łączy niż tylko dziecko - odparła, siadając obok i zaczynając obserwację tego, jak Adria nie chciała zbytnio oderwać się od ojca, najwidoczniej stęskniona jego osobą; wszakże nie miała za często szans, by spędzić z nim więcej czasu. Młoda usiadła obok Willa, ledwo co powstrzymując się przed tym, by nie zająć miejsca na jego kolanach i zaraz zaczęła opowiadać o tym, jak to mija życie w Kanadzie, w której znacznie zimniej. Przeprosiła nawet ze dwa razy, że nie potrafiła dobrze napisać listu, a potem raz jeszcze, że jej się tu nie podoba, bo jest za pusto, ale nie narzekała na pogodę. Wszystko to wypowiadane było z cichym seplenieniem, ponieważ brak górnej jedynki (przy czym chwaliła się niesamowicie, bo dostała za to pieniądze, kiedy tylko wsunęła ząb pod poduszkę) swoje powodował. Księgowy jako osoba, która nie była szczególnie wylewna, z zainteresowaniem natomiast słuchał tego, co młoda miała do powiedzenia, próbując wdać się w konwersację, która początkowo szła mu kulawo, ale potem zdawało się być lepiej.
Niedługo potem wtrąciła się Jenny, z którą rozmowa zdawała się poważniejsza. Wszak, bez powodu kobieta nie przekroczyła granicy.
- Nadal nosisz - zauważył William, wskazując na jej rękę.
- Zawsze mogę ściągnąć i ci oddać.
- Mnie? Po co? Niepotrzebne mi to, skoro było dla ciebie - odparł zaczepnie, spoglądając na jeden z pierścionków, a potem skupił uwagę na córce, która zaczęła pokazywać blok z rysunkami - też przejrzany parokrotnie przez strażników. White z kolei piła kawę. Może nie z takim smakiem jak William, ale skupiając na tym swoją uwagę i przyglądając się Parkerowi podejrzliwie.
- Więc… trzy lata, huh? - zaczęła. - Wiesz, że jak wyjdziesz to trochę cię ominie, jak nie więcej? - spytała, zaciskając usta tak, że wystąpiła blada linia. - Młoda skończy podstawówkę i miejmy nadzieję, że będzie pamiętać.
Księgowy tego nie skomentował. Zabolało czy nie, nie było na razie co o tym gadać. Tym bardziej, że wolał o takich sprawach nie myśleć, bo to zdawało się wygodniejsze, a wszyscy dobrze wiedzieli, że on należał do wygodnickich osób.
- ...przyjedziemy raz na jakiś czas. Może zatrzymamy się u ciebie i pomożemy Betty - przyznała.
- Chyba nie chcesz się przenosić?
- Nie mam zamiaru, ale nie opłaca mi się jechać na godzinę wizyt, skoro podróż zajmuje mi dwa razy więcej - stwierdziła chłodno. - Parę dni obecności to nic mi się stać nie powinno, nie? Zwłaszcza, że dobrze wiedziałeś, co ci mówiłam i co o tym myślę…
- Nie ma co zaczynać tematu, Jen…
- ...miałam rację.
- Tak, wiem o tym doskonale - przerwał księgowy, niezbyt zadowolony z tego, jaki temat przybiera ta rozmowa. Zwłaszcza, że parokrotnie miał on miejsce. I chcąc nie chcąc, poniekąd musiał się z tym zgodzić. - Jak i o tym, że na północy na pewno jest lepiej i zimniej, i wygodniej - dorzucił, nieco złośliwie, co było zamierzonym celem kobiety. Odpowiedziała jedynie uśmiechem.
Mężczyzna zignorował tę czepliwość, która doskonale była mu znana. Wolał skupić się na kontakcie z Adrią, zdającą się całkowicie zaabsorbowaną tym, że wszyscy nosili pomarańczowe stroje i mieli swoich gości, tak jak i tym, że jest tu na tyle ciepło, że kurtka była niepotrzebna, a na tyle zimno, że człowiek nie czuł się za dobrze.
Zbliżał się koniec wizyty.
- Wiesz, może jak będzie szansa to się zobaczymy - dopowiedziała, rozglądając się i po chwili podnosząc.
Will, któremu - o wielkie dziwo - ciężko było pożegnać się z Adrią, jakoś nagle zyskując chęć spędzenia czasu z córką, w końcu też i to zrobił. Kiwnął w odpowiedzi na słowa kobiety, żegnając się następnie z jedną, i z drugą, po czym skierował się do strażnika, który wcisnął mu kajdanki dopiero w momencie, gdy obie dziewczyny zniknęły z sali wizyt; o tyle udało się doprosić, żeby nie przy dziecku! A się zdziwił równie porządnie, kiedy dostał zdjęcie po wejściu w głąb bloków więziennych.

/ i koniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 1]

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach