Ennis musiał się trochę pomocować z zamkiem do drzwi, bo klucze dziwnie nie chciały się w nim przekręcić. W końcu jednak ustąpiły i ze skrzypieniem wrota do ich pokoju zostały otwarte. Cóż, widok nie był jakiś powalający - obskurne kapy na łóżkach i szaro-żółte zasłony, do tego w pokoju panował potworny zaduch. Pierwsze, co zrobił więc Ennis, to włączenie klimatyzacji - wentylator zafurczał groźnie i po chwili pokój wypełnił donośny szum. Chłopak skrzywił się nieco.
- No nie, to nie przejdzie - mruknął i wyłączył urządzenie. Zamiast tego rzucił torbę na jedno z łóżek i otworzył na oścież balkon.
- Ufff, od razu lepiej. Chodź tutaj Landon, na zewnątrz jest znacznie przyjemniej niż w środku - zawołał to swojego nowego współlokatora. Gdy Landon (zapewne), podszedł, Ennis odniósł się wreszcie do jego poprzedniego pytania.
- Tak naprawdę ta historia jest prosta jak drut. Ja i Jonathan zaczęliśmy się ostatnio interesować historią Indian z okolic Old Whiskey... Rozmawialiśmy o tym z Jacobem, ja trochę z Naiche, z Liluye i tak dalej. Pewnie Stary Jacob mógłby nam opowiedzieć o wiele więcej, no ale sam wiesz, co się stało - Ennis wyraźnie posmutniał, wypowiadając ostatnie słowa. - Potem do muzeum doszła nowa kustoszka i od niej staraliśmy się dowiedzieć czegoś nowego. Stwierdziła, że konkretne info ma ten Victor Romero, ale twierdziła, że koleś zaginął. Trochę się daliśmy na to nabrać, bo zamiast od razu po prostu do niego zadzwonić, zaczęliśmy poszukiwania jak dwójka detektywów - westchnął ciężko, kręcąc głową. Z kieszeni kurtki wyciągnął paczkę papierosów, jednak zanim zapalił, zerknął na Landona.
- Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli zapalę?
nie będzie mnie już dzisiaj chyba, więc będziemy kontynuować jutro Landon :*