Bar i salon gier "Chaco Taco"

First topic message reminder :

Chaco Taco to jedno z ulubionych miejsc mieszkańców Old Whiskey. To za sprawą licznych maszyn, które pochłaniają skromne pensje w zamian za kilka minut rozrywki i nadzieję na wygraną.
Jest to budynek wolnostojący, ogłaszający się krzykliwym szyldem. Na pierwszy rzut oka wydaje się zaniedbany, tylne ściany pokrywa graffiti - jednak wewnątrz prezentuje się jednak nieco lepiej. Można tu usiąść przy białej ladzie i zamówić specjalność: czekoladowe tacos! W ofercie znajdują się też tortille i inne przekąski. Wybór alkoholi nie jest zatrważający: głównie piwo, tequila i różne kolorowe drinki. Część lokalu zajmują białe, plastikowe stoliki i krzesła, tyły zaś to strefa rozrywki. Są tu dwa stoły do gry w piłkarzyki, kilka jednorękich bandytów, flippery (znane także jako pinball) i parę symulatorów, dzięki którym zagramy w strzelankę lub wyścigi samochodowe.

Lubi Rolling Stones'ów, jej śmiech przykuł moją uwagę, jednak ja się nie uśmiechnąłem, na mojej twarzy nie było widać nic żadnych emocji. Przegiąłem głowę lekko na bok obserwując ją z uwagą.
- Czekam po cichu dobrych parę lat na taki dzień, jeszcze nie nadszedł - odpowiedziałem jej powoli i z lekkim zamyśleniem, jakbym starał sobie przypomnieć chociaż jeden dobry dzień w moim życiu, wszystkie były chujowe od bardzo dawna.
- Zatem do widzenia - rzuciłem, po czym odprowadziłem wzrokiem kobietę do wyjścia. Siedziałem jeszcze przez chwilę dopijając już zimną kawę, potem rzuciłem kilka dolarów na stół i wyszedłem z Taco.

ZT

Chłopak znudzony dzisiejszym dniem zaparkował swoją maszynę przed Chaco Taco. Nie miał za bardzo ochoty na picie, jednak gdzieś musiał spędzić ten czas. Jak tylko wszedł do środka rozejrzał się za wolnym miejsce, ale takowe było tylko przy barze. Nic tylko podejść i usiąść.

/stacja benzynowa

Weszła do Chaco z ochotą na coś dobrego. Najchętniej.. słodkiego? Albo nie, moze nie. Nie wiedziała. Podeszła do baru i tam usiadła, zaraz obok Indianina. Zerknęła na niego i usmiechnęła się.

Spojrzał w stronę dziewczyny, która przysiadła się do niego. Od razu odwzajemnił uśmiech.
-Co tam? - Rzucił przyjaźnie cały czas zastanawiając się co sobie zamówić.

Jako że do nieśmiałej było jej daleko zerknęła na Delshaya jeszcze raz gdy się odezwał.
- Zamówiłeś coś? Nie wiem co mam wziąć..

Zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.
-Sam jestem w kropce. Siedzę tu ryzykując wywaleniem z baru i zastanawiam się na co mam ochotę.
Popatrzył na dziewczynę i zaczął się zastanawiać nad pewną opcją.
-Ja zamówię coś tobie, a ty mi. Co ty na to?

- Hm.. a jak nam nie bedzie smakować? - zastanowiła się. W końcu jak każda kobieta (a może wcale nie?) była okropnie wybredna.
- Ale raz kozie śmierć. To zamawiamy?

-W tym cała zabawa. Jasne, że zamawiamy. Ustąpię pani pierwszeństwo - Spojrzał na nią tak by sprowokować do działania. Ciekawe co wymyśli Autumn.

- Echm.. No to.. - spojrzała na menu i zagryzła kolczyk. - Burrito.. - zerknęła na niego, patrząc na reakcje na to co wybiera. - Z.. wołowiną.. - kolejny zerk. - i.. i.. ostrą salsą? - uniesienie brwi na Indianina, czy w dobrą stronę kombinuje.

-To dla koleżanki poproszę czekoladowe tacos. Coś smacznego, za coś smacznego - Ucieszony, że zje burrito z wołowiną odłożył menu i czekał spokojnie na zamówienie.
-Mam nadzieję, że mi wybaczysz to zamówienie, o ile nie będzie ci smakowało. - powiedział raczej przepraszająco, jednak można było doszukać się w sposobie wymowy nutki złośliwości.

Uśmiechnęła się na wieść o czekoladowym tacos. Zdecydowanie tak!
- Nigdy. Będę cię o to nachodzić do konca zycia. I po śmierci. - pokiwala głową, obiecujac mu zemste za niesmaczne tacosy.
- A Ty jestes zadowolony z wyboru/

-Jestem tak bardzo zadowolony, że nie tknę nawet tego co mi zamówiłaś. Zrobiłaś to z czystej złośliwości i zapłacisz mi za to! - Niemalże wykrzyczał, a po chwili ciszy zaśmiał się głośno i otarł niewidzialną łzę palcem.
-Jestem Matt. Dzięki za to zamówienie. Uwielbiam Burrito. - Przedstawił się i podziękował, jak nakazywało dobre wychowanie.

Na chwilę posmutniała, póki sobie nie uświadomiła, że sobie z niej żartuje. W końcu nie znała jego mimiki i nie wiedziała kiedy sobie z niej robi jaja.
- Autumn. - przedstawiła się też. - A ja uwielbiam czekoladę. - uśmiechnęła się i popukała długimi pazurami w blat.

-No to trafiliśmy w swoje gusta. Może jeszcze coś do picia? - Zapytał podnosząc brew pytająco.

- Może być. Hm.. - zerknęła w kartę. - Dr Pepper dla mnie. - powiedziala do kelnerki jeszcze i spojrzala na mezczyzne. A on co? w miedzyczasie pewnie dostali swoje zamówienie i Autumn usmiechnela sie do talerza. Mniam!
- Smacznego. - mruknęła, zabierajac sie za jedzenie.

-Dla mnie Sheppes Ginger Ale. - Uśmiechnął się do kelnerki i spojrzał na burrito. Aż ślinka mu poleciała.
-Smacznego! - Wyrwało mu się nieco głośniej niż zamierzał powiedzieć. Chwilę mu zajęło zastanawianie się jak się za to zabrać. W końcu po prostu zaczął jeść.
- Czym się zajmujesz Autumn? - Zapytał w przerwie pomiędzy kęsami.

Ubabrze sobie całe palce, ale cóż. Uroki czekoladowego taco.
- Pracuję w Vivie, jestem kelnerką. - zapytała po przełknieciu pierwszego kawałka. - A ty? - otwarła puszkę peppera i napiła się.
- Jej, jakie to dobre.. - mruknęła wcinajac dalej. Palce juz miala brudne, ale na razie sie tym nie przejmowala.

-I dajesz zarobić konkurencji? No pięknie. Jak tylko powiem to twojej szefowej to Ci sie dostanie - zażartował i wypił trochę złotego napoju. To było coś.
-A co w tym miasteczku może robić Indianin? - zapytał udając urażonego.

- W Vivie nie ma nic poza przekąskami. Wiesz, chipsy, orzeszki i paluszki. - jadła dalej. Zamilkła na chwile, do kolejnego pytania, popiła co własnie przegryzała.
- Palić i rabować? A nie, czekaj, to czarni. - nie mogła sie powstrzymac, tak jak zlośliwego uśmiechu na jej ustach nie zdolala ukryc.

-No wiesz co... teraz to serio mógłbym się obrazić. - Stwierdził poważniejąc na pokaz i ledwo powstrzymując uśmiech.
-Jestem leśnikiem w parku Gór Dragoon. Póki co. Z moim zapałem do pracy na pewno długo tam nie pociągnę. - Zjadł jeszcze troche burrito i popił napojem.

- Przecież nie jesteś czarny? - zmierzyła go wzrokiem uwazniej jeszcze raz, gdyby miala sie przewidzieć.
- Dlaczego? Przeciez to chyba dość interesujaca robota? Na pewno lepsza niż stanie za barem.

-Fakt... Jestem troche jaśniejszy.
Rozchmurzył się jak wspomniała o jego pracy.
-Jest interesująca, ale czasem robię sobie nadprogramowe wolne. Taki ze mnie wagarowicz.

- No proszę.. i nie wyleciales jeszcze? Tez bym tak czasem chciala, wyjechalabym gdzieś w cholere i zrobila z siebie idiotkę, bo i tak nikt by mnie nie znał.. - skończyła jeść i oblizała palce.

-Nie wywalili bo jak już sie pojawię muszę odrabiać te opuszczone godziny. Więc na jedno wychodzi. - Dokończył burrito i wytarł ręce w serwetkę.
-No nie wiem, czy bym chciał robić z siebie idiotę publicznie. Wolę jak inni to robią. Wtedy mogę popatrzeć.

- To nie lepiej chodzic regularnie i nie musiec tego odrabiac/ - zastanowila się.
- Jak jestes w jakims miejscu na dzien czy kilka godzin to co za roznica? I tak ci ludzie juz cie nigdy nie zobacza, mozesz zrobic co chcesz!