/ 13.09.2013, środek nocy
- No chyba, że znajdywać sobie ochronę.
Dziewczyna spojrzała w kąt, gdzie siedział najniższy z chłopaków.
- Och, Nemo, ochronę chcesz sobie wynająć?
- Boże, Zo, to głupie przezwisko – fiuknął.
- Będę cię nazywać jak chcę – warknęła i naciskała – to jak, jaką ochronę, geniuszu? W co ty się chcesz bawić, co?
- Może w końcu byśmy załatwili... kto nas chroni, żebyśmy mogli dalej... działać.
- Co? - zaśmiała się – Słuchaj, ja nie chcę się w żadną wojnę gangów bawić, ochrony, haracze i protekcje! O chore! Nie na to się umawialiśmy!
- Dobra, ale myślisz, że damy radę dalej się bawić w Duszki wiedząc, że w mieście jest kartel, gang motocyklowy i psiarnia?! Może... wreszcie pomyślimy jak...
- Jak co?
- Jak dbać o własną dupę i mieć kogoś, kto w razie czego nam tę dupę uratuje. Bo widocznie my już sobie rady nie damy. Mało nas. Po tym jak Jacob zginął... wszystko się rozsypało. Ludzie odeszli a inni gryza piach. To już nie jest bieganie po mieście z farbą w puszce i rysowanie kutasów po murach! Jeśli chcemy kiedyś jeszcze ze spokojem sobie śmietniki podpalać, to..
- No?
- To może załatwmy sobie protekcję. Kartel odpada więc..
Znowu zawrzało. Głosy się podniosły i roztrzaskano kolejną butelkę.
- Święci mogą pomóc. Zresztą... Jacob zawsze mówił, że woli ich towarzystwo. A oni... szanowali Jacoba – Noah rozejrzał się po twarzach zebranych w szopie.
- Jeśli się z nimi dogadamy, to dalej będziemy mogli robić, to co robimy. Będziemy mieć ochronę, kogoś, kto nam pomoże.
- A jesteś pewien, że się zgodzą? - zapytał ktoś w cieniu.
- Mam kogoś w gangu. Może się uda.
- Może – Zo się zaśmiała – no dobra, powiedzmy, ze plan ma sens, ale z tego co wiem... chyba w ostatnim czasie Święci maja problem z innym gangiem i dilerami. Może będą nas mieć w dupie, co?
- Ktoś musi w końcu się dowiedzieć, co się dzieje w mieście – kilku Duszków przytaknęło.
- Potrzebny nam ktoś, kto będzie z nimi gadał w naszym imieniu – odezwali się kolejni.
- No... bo teraz to mają nas tylko za kilku chuliganów, a nie... kogoś z kim można gadać. Nie ma Jacoba, dla Świętych nie ma Duszków!
Co racja to racja, nawet Zo się z tym zgodziła.
- Potrzebna nam więc głowa rodziny! - rzuciła z przekąsem. - No, to co? Może... nasz kochany Nemo, jeśli jest taki wygadany i pomysłowy?
- Co?
Noah spojrzał na nią z przestrachem. Nim zdążył zareagować, rozwiązała się dyskusja na temat jego kandydatury.
- No, ale powiedzcie mi, co Noah może zrobić?! – krzyknął jedne z młodszych chłopaków – No, co osiągniesz u świętych? To, że pukasz Ramirez nie znaczy, ze ci Baker pogratuluje! No co patrzysz? Wszyscy widzieli filmik!
- Nikogo nie pukam!
- A no to jeszcze gorzej!..
Noah zrobił kilka kroków do przodu i nagle rozwiązała się wilka hiszpańskojęzyczna pyskówka. Jeszcze chwilę, a rzuciliby się na siebie z pięściami.
- Cisza! - krzyknęła jedyna dziewczyna w klubie – głosowanie! Kto za tym, by Noah był... „szefem” i się wykazał?
Wielu podniosło rękę. Nim Noah się zorientował, na swoich barkach niósł ciężar bycia „przywódcą”. A przynajmniej rzecznikiem. Tak, to tera zon miał iść na ewentualne ścięcie i starcie z Bakerem.
/zt