Kolejny dzieciak niszczy sobie życie... Wróć. Kolejny dzieciak, któremu niszczy życie. Tak. Zdawała sobie z tego sprawę, jednak w głębi duszy wciąż dobrą osobę. Chodziła, przecież, do kościoła! I nikogo nie powinno obchodzić to, co robiła na zewnątrz. Tyczyło się to oczywiście mężczyzny, który przechodząc obok skinął do niej. Nie był klientem... ale nie wyglądał też na glinę. Mimo to zwyczajnie ją przestraszył, co zauważyła dopiero, gdy zrozumiała, że ręka bezwiednie powędrowała w stronę wiszącego tuż nad blizną między piersiami krzyża. Odetchnęła ciężko. Jej ciekawość nie dała jednak spokoju i... weszła do kościoła za Howahkan'em.
Nie zatrzymała się tak jak on. Przeszła obok, choć bez ogródek przyglądając się mu uważnie. Szła środkiem kościoła, pewnie, do jednej ze środkowych ławek w której to usiadła.
-No i wybacz mi, Boże, bo grzeszyć nie przestałam... -Szepnęła, znów ciężko wzdychając.