Osiedle przyczep

First topic message reminder :

W każdej szanującej się, amerykańskiej wsi musi znajdować się chociaż jedno osiedle przyczep. Takie miejsce obfituje w elitę – bezrobotni, wielodzietne rodziny, Cyganie i biali wieśniacy. Wszyscy żyjący na uboczu, nie płacący rachunków i kradnący kablówkę od sąsiadów. Zaciągnij się powietrzem pełnym alkoholowego odoru i ciesz się towarzystwem tutejszych lokatorów.

3 - dalej was gonią!
jak pech to pech xD

Howahkan przeklinał, wyraźnie wkurwiony i naprawdę nie miał pomysłu co zrobić. Rozejrzał się po bagażniku i chciał rzucić w szybę czymkolwiek, czym mógł rzucić i nie zdradzało ich w żaden sposób, a sprawiłoby, że by ich zgubili.

46 alleluja!

Wziął skrzynkę po butelkach i zamachnął się nią jak prawdziwy Hulk, wydając z siebie przeciągłe AAAAAAAAARGH!. Trafił w szybę i rozwalił ją całą, aż białasy musiały się zatrzymać czy zjechać czy cokolwiek. W końcu im uciekli. Howahkan wydał z siebie okrzyk zwycięstwa.

Noah usiadł. Zrzucił z twarzy bandanę, otarł pot z czoła.
Zaśmiał się głośno, po czym poklepał Howiego po ramieniu.
- Udało się! Udało! 
Mogli spokojnie wracać do Old Whiskey... Houser opadł zmęczony, patrzył w niebo, oddychając ciężko.
- Udało się.

/zt - Dom Consueli

23.09.13
dozwolona bilokacja

Z ratusza, Gabrielle pojechała po technika i wspólnie udali się do Sugar Hill, gdzie stały zjarane zgliszcza przyczep. Ramirez wysiadła z samochodu i zerknęła na swego towarzysza.
Znajdą coś? Policjantka ruszyła z kolegą bliżej miejsca przestępstwa i rozejrzała się po terenie.

Od razu rzuciły się w oczy ślady opon, potłuczone butelki. Technik zaczął robić zdjęcia i zbierać szkło. Gabrielle mogła poznać przyczepę - to w niej mieszkał jeden z członków KKK, którego aresztowali. Oczywiście, poznała ja po lokacji, a nie wyglądzie - była cała zjarana.

Gabrielle przeszła się kawałek, po spalonej ziemi, oglądając przyczepę i marszcząc czoło. Malunek na ścianie ratusza, spalone miejsce zamieszkania członka KKK... Ktoś się budził do życia? Z zamiarem wzięcia odwetu?
- Jeszcze tego nam brakowało..
Mruknęła do siebie i ruszyła śladem opon.

Ślady opon prowadziło na około osiedla a potem kończyły się przy drodze.

Gabrielle zrobiła kółeczko i wróciła do technika, spoglądając na to co robi.
- Coś ciekawego?

- Szkło z koktajli Mołotowa. Tak sądzę. No i opony... i w sumie to tyle. Może coś sąsiedzi widzieli? Oni wezwali policję.

- Może i widzieli.
Gabrielle ruszyła do sąsiadów, gdziekolwiek oni nie byli. Przywitała się, przedstawiła i zapytała czy nie zauważyli czegoś co pomogłoby złapać sprawców.

Jeden z mężczyzn, siedzących prze d swoją przyczepą, zaraz podszedł do Gabrielle i zaczął opowiadać.
- Pick up. Przyjechał... trzech ich było! I kierowca! Ale... nie widziałem twarzy! Zakryte mieli. Krzyczeli coś w jakimś języku, jak dzikusy... rzucali tymi, no Mołotowami! Pani, ja pierdziu!

- A skąd przyjechali pan widział? A może rejestrację zauważył, co? - Dopytywała, zastanawiając się co jeszcze czeka miasto z szaleńcami na wolności.

- Pani, ciemno było, środek nocy. Spaliśmy... kolega potem za nimi jechał, i prawie go zabili!!

- Słucham? Jaki kolega? Dlaczego nie zostało to zgłoszone? - Postanowiła zestresować kolejną osobę jednego dnia - Gdzie on jest? - Nie chciała słuchać o wydarzeniach przez posłańca, woląc porozmawiać twarzą w twarz ze świadkiem.

Mężczyzna wskazał na drugiego, który właśnie wychodził ze swojej przyczepy.
- Ta, co jest? Policja? No w końcu! - aż splunął - przyszliście poudawać, ze coś robicie?

Gabrielle spojrzała w stronę mężczyzny i aż zmarszczyła czoło, obserwując jego postawę i słysząc pytanie. Jednak nie o tym zamierzała dyskutowac.
- Proszę powiedzieć co się działo gdy pan ruszył za podpalaczami.

Wpierw wyglądało na to, ze mężczyzna nabrał wody w usta. Lecz w końcu odpowiedział:
- Zaczęli we mnie rzucać butelkami. Potem musiałem zjechać z drogi bo by mnie zabili, brudasy jedne!

- Widział pan może numer rejestracyjny samochodu? Albo rozpoznał twarze? Naprawdę pan pomoże jeśli przypomni sobie jakieś szczegóły... - Gabrielle starała się być miła. Naprawdę.

- Noc była... oni uciekali, a wokoło... jak pani widzi, pani władzo... mało latarni. Nie widziałem, chociaż bardzo, bardzo chciałem te gęby zobaczyć. Ale skurwiele mieli maski.

- Jakie maski? - Dopytała zaciekawiona.

- No, takie bandany. Zawiązane na twarzy. Nie wiem, czarne? Czerwone? - sprecyzował.
- Nic.... nic co by się w oczy rzucało!

- No dobrze. Dziękuję. Jak się panu coś przypomni, zapraszam na posterunek - Pożegnała się z mężczyzną i zawróciła do technika - Mamy coś ciekawego?

Technik właśnie robił ostatnie zdjęcia.
- Hm, po oponach widać, ze to prawdopodobnie był pick up. Ale to trzeba jeszcze sprawdzić. Butelki, szmatki... tyle. Nie strzelali z broni palnej, nie widziałem żadnych łusek przy śladach opon. To chyba wszystko co mamy. A ty, jak myślisz? Kto to zrobił?

- Spalona przyczepa członka KKK. Malunek na ścianie ratusza, świadkowie mówią o niezrozumiałym dla nich języku... o "dzikusach".. Indianie się nudzą? Trzeba wezwać kilka osób. Zbieramy się. - Spojrzeniem przeczesała teren i ruszyła do radiowozu. Poczekała na kolegę i ruszyła do biura.

zt