początek, 8.09.2013, około 10 rano
Widok jego nowego miejsca zamieszkania nie napawał Jeremy'ego optymizmem. Mały domek zrobiony z pustaków wydawał mu się kiepską alternatywą dla jego rozległego mieszkania w eleganckiej kamienicy w Nantes, które współdzielił z Marie-Anne. Mężczyzna pochylił się i strzepnął pył z nogawek jego granatowych spodni od garnituru. Marynarkę i krawat zdjął w zasadzie natychmiast po tym, jak wysiadł z samolotu. Słońce Arizony było bezlitosne.
Zatrzasnął drzwiczki jego dopiero co kupionej w jakimś przydrożnym sklepie typu CARS4CASH Hondy i od razu ruszył w stronę wejścia do jego nowego królestwa. Na szczęście okazało się, że klucz, który odebrał od agenta nieruchomości, pasuje. Po chwili znalazł się już w środku.
Cóż, agent nie kłamał - standard nie był wysoki. Jeremy cieszył się w duchu, że wszystko udało mu się załatwić przez internet, bez upokorzenia oglądania tych domków osobiście. Nie chciał, by agent oceniał ten dziwny kontrast drogich włoskich butów z poszukiwaniem taniego lokum przez Jeremy'ego.
Odłożył kluczyki na szafkę i od razu walnął się na skrzypiącą kanapę, gdzie westchnął głęboko. Siedział tak przez chwilę z odchyloną głową i przymkniętymi powiekami, kiedy w jego kieszeni zabrzęczała komórka. Szybko ją wyciągnął. Na ekranie wyświetlało się krótkie słowo - TATA. Nacisnął zieloną słuchawkę i odebrał.
- Tato? Cześć, jestem już. Mhm. Jest w porządku. Nic specjalnego, ale na tyle było mnie stać - przerwał, żeby wysłuchać suchej propozycji ojca, że może przecież pożyczyć mu pieniądze. Oferował mu to chyba już dziesiąty raz. Jeremy pokręcił głową i rzekł stanowczo:
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Poradzę sobie. Póki co mam wszystko, czego mi trzeba.
Słuchał jeszcze przez chwilę, kiwając krótko głową.
- Jasne, dam znać. To na razie - klik i nastąpiło rozłączenie.
Chowając telefon do kieszeni, natknął się w niej na coś jeszcze. Zmarszczył brwi. Pogrzebał w spodniach i po chwili jego oczom ukazał się pierścionek z białego złota i małym szafirem. Uniósł brwi, zaskoczony, a potem parsknął śmiechem.
Zapomniał już, jak pomagając jednej z kobiet na lotnisku z walizkami, zwinął jej tą błyskotkę. Pokręcił głową i odłożył pierścionek na szafkę. Później będzie go musiał schować.
//zt