Plaża Leadbetter

Jedna z popularniejszych plaż w Santa Barbarze. Co ciekawe, plaża jest sztuczna, przez co budzi kilka kontrowersji. Została wybudowana przez "przypadek", przy okazji wydłużania lądu pod budowę Community College, który znajduje się w pobliżu przez co dosyć często można zauważyć tutaj miejscowych studentów. Miejsce raczej dla lokalnych ludzi, choć tutejsze atrakcje przyciągają wielu turystów!
Popularna miejscówka dla surferów, wind-surferów i kite-surferów. Dobre miejsce dla początkujących ze względu na łagodne prądy.

Cennik:
pojedyncze wypożyczenie deski: 30$
pojedyncze zajęcia z instruktorem z surfingu: 80$
karnet na wypożyczenie deski na 2 tygodnie: 200$
karet na zajęcia z instruktorem z surfingu na 2 tygodnie: 300$

Pepe to chwilowo się zagapił na wszystkich obecnych nie odzywając się. On już wcześniej zrobił prezentację, więc gdy tylko Jolene tym się zajęła, uśmiechnął się lekko, dopalając jointa, który - niestety! - już się skończył.
- Medyczna, medyczna, ale recept przy sobie nie mam, jutro przyniosę! - parsknął.
Spojrzał na Joan, wyższą od niego o te kilka niewielkich centymetrów i kiwnął.
- Niedługo przestanie to mieć znaczenie, naprawdę - powiedział szybko do kobiety w okularach i zerknął w stronę Reginy, która wówczas mu odmachała i skinął do niej lekko, jakby chciał zachęcić, ażeby podeszła, jednakże ona już znalazła koleżankę, a szkoda.
- Kenny to w sumie całą grupę na tańce można zabrać, nie? Bądźmy gościnni - zawołał do barmana i się wyprostował. - W razie czego to Jess jeszcze czyta z ruchu warg, więc nie ma co się martwić. Gorzej, hehe, jak chcecie coś przekazać, ale to my akurat damy radę, nie? - i klasnął, spoglądając po całej grupce. A gdy usłyszał, że Lola nie może pić to westchnął i kiwnął na Liu.
- Zrobi ci lepszy bezalkoholowy niż nam z alkoholem, uwierz, zrobi dużo lepszy, tak - pokiwał głową.
Ojeju, jak uroczo, integracja!

/ <- hotel

Will nie ogarniał zbytnio drogi od hotelu na plażę. Kiwnął pewnie do Sashy, jakoś nie przedstawiając się od razu, choć pewnie po chwili się zreflektował. Kiedy to oni zapieprzali dosyć prędko, Will całkiem swobodnie szedł za nimi, by stanąć nieopodal deptaku.
- Ups - skwitował, spoglądając na Liluye.
- To mogę iść do baru - i już-już zaczął się rozglądać.

A Felipe widząc, że wszyscy jacyś uśmiechnięci i zadowoleni stwierdził, że wypadałoby się ruszyć.
- No to co, do baru wszyscy lecimy? Sztukmistrz, karaoke i dzikie densy, żeby tylko poczuć pozytywną energię? - rzucił człowiek-rekin, spoglądając na towarzystwo i rozłożył ręce. - Bo lepiej zbliżającej się nocy nie marnować, a przywitać godnie trzeba. Kenny, prooowadź - zawołał do przyjaciela.

Will spojrzał na jedną z blondynek, która później okazała się Smithówną. Parker zmarszczył brwi, słuchając trzy po trzy tego, co mówił Sasha i  Liluye, która chyba powtórzyła pytanie o bar.
- Nie muszę szukać - odparł i posłał zarówno jej, jak i jej przyjacielowi krótki uśmiech.

Will nawet nie musiał się kolejny raz odwrócić, by spojrzeć o kim mówi Sasha. Wiedział.
- Przyzwyczajaj się młody - westchnął, wsuwając dłonie do kieszeni spodni i pokręcił głową na słowa Liluye.
- Mnie dwa razy namawiać nie musisz, ale sama nie pójdziesz - spojrzał wymownie na boya. - Idźcie, może później mnie znajdziecie.