// 23.07.2013, godzina 15:10
Emanuel Santiago, jak zwykle – pracował w swoim sadzie. Chociaż nie był to jeszcze pełen sezon na te owoce, to i tka miał ręce pełne roboty. Musiał przygotować nie tylko rośliny, ale też przetwory – soki, konfitury, susz. Dziś zamówienie miał spore, kucharz z Hotelu „California” zażyczył sobie skrzynkę dżemu, kilka zgrzewek soku i aromatów.
- Ach, Emma!
Młoda pokojówka zaszła do sadu, by odebrać zamówienie. Zdziwiło to nieco sadownika, taka krucha, mała, słaba dziewczyna ma nieść te skrzynki? Od razu się zaoferował, że jej pomoże.
- A co to za impreza będzie, co?
- Jakieś przyjęcie z koktajlami... nad tym starym basenem...
- Ohoho, jacyś specjalni goście przyjechali?
- Widziałam pana Amaro... i taka parę, co chyba się zna z panną Loveless. Mówiła, ze to specjalni... wizytatorzy!
- Ohohoho! Specjalni. To brzmi jak urząd skarbowy!
- Lepiej niech pan nie straszy, bo wszyscy prace stracimy!
Mężczyzna się zdziwił.
- No... tak, bo, widz pan – Emma niepewnie zaczęła się tłumaczyć – hotel chyba ma spore długi.
- Długi? Ale przecież... panna Loveless...
Wie pan co... - Emma nieco się wystraszyła. Wzięła skrzynkę z konfiturami i zaczęła iść w stronę bramy – ja... ja sobie już sama poradzę!
/zt