Dom Liluye i Howhakana

First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Opcjonalnie na podwórku znajduje się podjazd.

- Znaczy do Vivy? - popatrzyła zdziwiona. Przecież i tak tam pracują więc pójdą.
Zacisnęła usta i nie skomentowała. W ogóle jej się nie podobało to jakie "zadania" będzie jej dawał Jim. Będzie ich chłopcem do bicia i pewnie nawet nie bedzie miała okazji zrobić nic ważnego dla gangu.

- Nie, znczy gdzieś do Appalosa albo gdziekolwiek - wyjaśniła.

- A... aha. Znaczy... no okej - spuściła wzrok - Ale ja nie wiem czy pasuje do takich miejsc - "takich" oznaczało w tym wypadku inne niż wsiórskie imprezownie na wsi.

- A ja pasuje? - uśmiechnęła się, zadowolona, że Eva się zgodziła.
- Przecież nie pójdziemy do Brzoskwinki. Może być jakiś pub. I.. mam jeszcze inną sukienkę dla ciebie, bo te są bardziej.. wyjściowe. Znaczy nie takie do pubu. A ta się nada - podniosła się i wyciągnęła z szafy kremowa długą letnią sukienkę.
- Co ty na to? - zapytała.
- No chyba, że chcesz iść do jakiejś drogiej restauracji i spróbować jedzenia na jakie nas normalnie nie stac?

Eva zamrugała trochę tępo jak słuchała Lilu. Jakieś kluby jakieś restauracje. Co?
- Yyyy no gdzie chcesz. Ja to tylko jem żarcie z mikrofali więc się nie znam - podrapała się po nosie - ale potańczyć bym mogła.

- Na prawde? - zmarszczyła brwi chcąc już zacząć jej wyrzucać, że to niezdrowo - I ćwiczysz do tego? Wiesz, że to nei jest najlepsze? Powinnaś sie zdrowiej odzywiac - oj, trafiała czasem w ten matczyny ton, ale nic nie mogła na to poradzić.
- To najpierw restauracja, a potem.. potem.. No.. Bloopers chyba zostaje? - zastanowiła się na głos. - Chyba, że masz inne pomysły?

- Cicho bądź. Wiem jak o siebie dbać. - zmarszczyła się niezadowolona na to matkowanie. No jakby Carmę słyszała.
Trochę była spanikowana, bo bardzo szybko powstały jakieś plany i nie wiedziała co z tym zrobić.
- No okej. Znaczy dobrze, dobry pomysł. - potarła kark zmieszana.

Przyjrzała się Evie odwieszajac sukienke i opierajac się o zamkniętą szafkę.
- A chcesz w ogóle iść? - zadała proste pytanie, bo może to powinno być pierwsze, zamiast propozycji i planów.

Wzruszyła ramionami dalej uporczywie analizując podłogę.
- No chcę, chcę. Kiedy?
Sukienki, biżu, kolacje. Eva chyba znalazła sponsora. Tylko czy to czasem nie musieli być faceci? Nigdy się nad tym nie zastanawiała...

- No.. nie wiem - zagryzla wargę - Jak będziesz mieć czas? To ja sie dostosuję - chciała być miła, sama naciągnęła Evę na zakup tego wszystkiego, a murzynka długo się tym nie pocieszyła więc postanowiła to odkupić. Poza tym Eva miała inne wydatki teraz, więc zawsze mogła jakoś pomoc, nie? A kolacja.. no.. to oc innego. Ale nieważne.

- No ja jestem wolna kiedy mnie chcesz - popatrzyła na nią znad rzęs i uśmiechnęła się nieśmiało.

- No.. to.. a.. masz juz motocykl? - zapytala nagle i chyba miala trochę czerwone policzki.

- Nie, znaczy już negocjuje cenę ale jeszcze nie mam.

- A będziesz mogła załatwić drugi kask? - zapytała. Nie lubiła motocykli no ale.. moze pora się przekonać? To mogloby być całkiem zabawne doswiadczenie.
- Wtedy mogły byśmy się umówić tak, że zabrała byś nas na miejsce nowym motocyklem - uśmiechnęłą się - chyba, że będziesz chciała pić, to możemy jechać nawet teraz, autobusem - dodała.

Eva popatrzyła na nią skonfundowana n bo po co jej drugi kask jak ma jeden łeb.. aaaaa.
- Znaczy dla ciebie? No mogę, spoko. Jeszcze mnie stać chyba.
Jakoś Eva się spłoszyła.
- Ja ten, mam coś teraz do zrobienia, może później. Motorem? Tak. Tak będzie lepiej. No to ten... dzięki za kiecki i wszystko co nie? - podrapała się po szyi i gapiła w podłogę.

- No. Dla mnie - potwierdziła kiwając głową. Popatrzyła na nią i Zagryzła wargę. Westchnęła w duchu. Może to wcale nie był dobry pomysł? Może to było bardzo bardzo głupie?
- Weźmiesz sukienki teraz czy nie masz jak? - zapytała starając się nie mieć czerwonych policzków, co było głupie bo tego nie kontrolowała.

Eva popatrzyła na Lilu z wielkimi oczami i rumieńcami, których i tak widać nie było. Usmiechnęła się po chwili.
- Dobra. Ale załatw sobie skórę - podniosła brwi i zjechała wzrokiem po chudzinie wyobrażając ją sobie w skórzanych ciuchach. Śmieszny widok.
- Wezmę, i tak jestem piechotą.

- Skórę? - parsknęła - widzisz mnie w skórze? Bo ja nie.. no ale dobrze - zgodziła się i zaczęła pakować rzeczy Evy w papierowe torby, w których je kupiła. Wręczyła jej, stanęła na palcach i cmoknęła murzynkę w policzek, blisko kącika ust.
- To jesteśmy umówione - uśmiechnęła się lekko, spoglądając na nią.

No i Eva spanikowała i wypuściła torby z rąk.
- A. A tak.Tak. Okej - bełkotała gdy zbierała paczki z ziemi.
- No jesteśmy i ten.... Do zobaczenia! - I wybiegła z domu, potykając się po drodze, z twarzą ukrytą w papierowych torbach. O mało nie wrypała się w latarnię.

/zt

Nie spodziewała się raczej takiej reakcji i też nie do końca wiedziała czy zrobiła dobrze czy nie? A może w ogóle cały ten pomysł był do kitu.. No, ale Eva sie zgodzila i byly umówione, więc chyba jednak dobrze? Miała okropny dylemat i nie wiedziała z kim o tym porozmawiać, bo miała wrażenie, że ją.. wyśmieją? Złapała za telefon i popatrzyla chwilę na podświetlony ekran. Chyba się nie zdecyduje..

zt

/24.08.2013, 19:00

Lil dotarla do domu, otwarła sobie drzwi kluczem i zawołała od progu:
- Howie? - zamkneła drzwi i zaczęła się witać z Moirą, czekając na odpowiedź z któregoś pokoju. Jak go nie ma to pójdzie sama, najwyzej.

24.08, 19:00
- Jestem! - krzyknął z salonu. Siedział sobie na kanapie, oglądał telewizję i pił piwko. Jak na człowieka z depresją przystało. Gdy Liluye się zjawiła to raczył odwrócić chociaż głowę i spojrzeć na nią.

- Pójdziemy pobiegać? - podeszła do niego i usiadła na podłokietniku. Była zła, było to po niej widać, ale już i tak było lepiej.
- Wzielibyśmy psy albo i nie i pobiegali - zaproponowała, patrząc przez chwilę na monitor telewizora, a potem na niego.

Odstawił piwo widząc Liluye jaka jest wzburzona. Zamrugał ciemnymi oczami.
- Co się dzieje? - zapytał z lekkim strachem w głosie. Czyżby kolejna soczysta nowina? Sam nie wiedział, czy by takową przeżył. - Jasne, pobiegać możemy... Nie chcesz jednak pogadać?

- Nic sie nie dzieje - uśmiechnęła się do niego - Zła jestem tylko, pobiegam to się wyżyję, dawaj - podniosła się - Nie ma o czym gadać, ubieraj się i psa i chodźmy - ściągneła sandały ze stóp i łańcuszek z szyi.