15.08.2013, Betty Jou-Gruby Jim, koło 14:00

Zaraz po wyjściu z kancelarii, Betty wyciągnęła telefon i wykręciła numer do Grubego Jima. W czasie, gdy Sue był w szpitalu, to on powinien oganiać gang.
Czekała więc, aż ten odbierze.

- Czego chcesz, Betts? - zapytał od razu, kiedy odebrał. Zapewne w ostatnich dniach niemal nie odklejał telefonu od ucha.

- Tobie też dzień dobry - burknęła - załatwiłam prawnika. Pewnie dziś zobaczy się z Consuelą.

- No, słyszałem że złapali gówniarę. Ja jebie. - mruknął, drapiąc się po czole.
- Parker ciągle jest u ciebie, ta?

- Tak, jest u mnie, ale trzeba się szykować na to, że i po niego przyjdą - odparła, wzdychając - i chyba lepiej jak pójdzie do aresztu na kilka dni, żeby nie robić większych problemów.
Chwilę milczała.
- Słuchaj, załatwiłam z prawnikiem, ze... winę za postrzelenie Bakera biorę ja na siebie.

- Betty... - zaczął, a potem dokończył: - Pojebało cię?

- Nie, Jim. Przemyślałam to dokładnie - odpowiedziała szybko - wezmę to na siebie i dzięki temu z wojny gangów zrobi się po prostu, pijacka awantura w barze. Chyba lepiej siedzieć kilka dni za głupi wyskok, niż żeby psy węszyły jakiś większy skandal, co?

- A co jak cię zamkną Betts? Co, jeśli to wszystko wymknie się spod kontroli? Wiesz, że nie mogę oczekiwać od ciebie takiego poświęcenia.

- Jestem na to gotowa - odparła - lepiej jak zamkną tylko mnie, niż was wszystkich, prawda?
Chwila ciszy.
- Zresztą, jeśli Baker nie wniesie oskarżenia, to nie dostanę dużego wyroku. Przeżyję.

- Mam nadzieję, że wiesz co robisz.

- Zaufaj mi - powiedziała - niedługo podjadę do ciebie i opowiem ci całe wasze nowe alibi.

- Zrób to jak najszybciej. - oznajmił i rozłączył się.