Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Apartamentowiec

Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 11 z 11]

1Apartamentowiec - Page 11 Empty Apartamentowiec Sro 28 Maj 2014, 11:32

Mistrz Gry

Mistrz Gry
First topic message reminder :

Jest to jeden z tych wysokich na kilkanaście pięter, nowocześnie wykończonych budynków. Na dachu ma ogród, a w piwnicy siłownię. Posiada klatkę schodową i dwie błyskawiczne windy. Mieszkania tutaj są drogie, o dużych metrażach. Nic więc dziwnego, że lista mieszkańców składa się głównie z osób zamożnych.

MIESZKANIA W APARTAMENTOWCU: NIEDOSTĘPNE


251Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Nie 26 Lip 2015, 10:55

Skittles

Skittles
- Gdybyście mi nie ufali, nie powierzalibyście mi zadań tego kalibru. Musicie mi ufać. I darujcie już sobie te farmazony. Możecie rozmawiać ze mną jak z dorosłym. Dawno wyrosłem z bycia niesfornym gówniarzem. Wiem co robię. - zapewnił ich.
- Załatwcie mi na jutro motocykle i broń. Tylko tego potrzebuję. Smitha w to lepiej nie mieszajcie. Nie mam już czasu żeby go wtajemniczać. - powiedział, uznając tak naprawdę, że nie ma sensu go narażać, zwłaszcza, że ten ma żonę i dzieci.

252Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Nie 26 Lip 2015, 11:18

Mistrz Gry

Mistrz Gry
- Pozwól, że my zadecydujemy, z kim będziemy gadać jak z dorosłym. I komu ufać - zastrzegła Sofia.
- Dobra, dostaniesz co trzeba. W razie problemu dzwonisz do Hai Wu. Chyba nie musimy ci przypominać, że w razie czego nie masz szukać z nami kontaktu?

253Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Nie 26 Lip 2015, 11:21

Skittles

Skittles
- Pracuje dla was ponad 20 lat. Darujcie sobie. - powiedział z westchnieniem, już trochę znudzony tymi oklepanymi frazesami, którymi jest częstowany przez tak długi czas.

254Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Nie 26 Lip 2015, 11:31

Mistrz Gry

Mistrz Gry
- To się ciesz, ze przeżyłeś te 20 lat - warknęła Sofia.
- A teraz wypierdalaj stąd i następnym razem mam nadzieję dostać jakieś konkretne informacje co z "P" - dodała kobieta.

255Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Nie 26 Lip 2015, 11:33

Skittles

Skittles
- Tak, tak... - odpowiedział tonem, znudzonego ucznia, po czym zawinął się i wyszedł.
zt

256Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Czw 04 Lut 2016, 12:08

Catherine Hernández

Catherine Hernández
> początek

Oczywiście, że niedługi czas po telefonie Smitha, Catherine zjawiła się pod drzwiami mieszkania. Szybki telefon po opiekunkę do jej małego bobo, którego imienia nie pamiętam (#matkaroku). Potem trzeba było się pośpiesznie wystroić w jakąś elegancką sukienkę, szpilki i takie tam. Przecież nie pojedzie do niego w dresie, czy nawet dżinsach. Fuj. Dżinsy był dla farmerów.
Włosy miała wyprostowana, a na oczach wielkie okulary przeciwsłoneczne. Wsiadła w swojego pięknego Cadillaca i depnęła na drogę stanową. Zajechała pod wysoki wieżowiec i udała się pod wskazane drzwi.
Zapukała grzecznie, odetchnęła i stała, czekając. Tupała lekko, nerwowo obcasem i rozejrzała się spokojnym korytarzu, jakby obawiając się czegoś, a może kogoś. Jakby ktoś miał ją śledzić. Zadźgać tutaj w korytarzu apartamentowca.

257Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Czw 04 Lut 2016, 12:29

Pan Smith

Pan Smith
/ początek

Smith był w apartamencie - lecz ani on ani mieszkanie nie przypominało siebie. Mężczyzna był nerwowy, kręcił się niecierpliwie po pokoju, wśród teczek i papierów leżących na białym, puchatym dywanie. Wszędzie bałagan - wszystko wyglądało tak, jakby ktoś właśnie go okradł. Może nawet z pozoru sam Smith się też tak zachowywał. W panice sprawdzał, czy aby ktoś nie zwinął czegoś cennego. Lecz nic bardziej mylnego, to on sam był przyczyną tego rozgardiaszu.
Zobaczywszy Catherine w drzwiach, opamiętał się na chwilę. Kobieta zobaczyła go w chwili słabości. Rozczochrany, zmęczony, w pogniecionej koszuli, o krok od spanikowania.
W jednej dłoni ściskał broń, w drugiej zaś pęk kluczy.

258Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Czw 04 Lut 2016, 12:38

Catherine Hernández

Catherine Hernández
To co zobaczyła blondynka było doprawdy nietypowym widokiem. Oczywiście nie mniej przyjemnym, ale opamiętajmy się. Zmarszczyła brwi, nie za bardzo rozumiejąc co się dzieje. Widok Smitha wyraźnie ją zmartwił. Weszła do mieszkania i zbliżyła się do niego, rozkładając ręce, jakby pokazując na cały ten syf wokół. Jednak jej zielone oczy utkwione były w mężczyźnie.
- Co się dzieje? Co się stało? Mogę jakoś pomóc? - od razu byłą gotowa do działania. Skoro Smith ją potrzebował to ona tam była dla niego. Cała dla niego. Oddana i lojalna jak pies. To się nie zmieniło i nie zmieni nigdy.
Pistolet w dłoni Antoniego wyraźnie martwił pannę Hernandez. Już miała głupie myśli, że Smith może chciał coś sobie zrobić. Nie wiedziała, wyglądał jakby pół świata mu się zawaliło. Może żona go zostawiła... Serce Cath poczęło bić szybciej.

259Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Czw 04 Lut 2016, 13:03

Pan Smith

Pan Smith
Schował broń za pasek spodni, kazał Cath zamknąć drzwi na klucz. Nerwowo pokrążył jeszcze po pokoju, sprawdzając każdy kąt. Teraz kobieta mogła skojarzyć, że Smith szuka podsłuchów.
- Jools zabiera moją rodzinę do Europy. Ty wylecisz do Kanady - zarządził. Podniósł z kanapy jakiś świstek, który okazał się być biletem lotniczym. Wcisnął go kobiecie, drżąc cały.
- Weźmiesz dziecko i wylecisz już nad ranem. Rozumiesz? I tej rozmowy nie było. Nie było!
Po chwili wahania, chwycił kobietę za rękę i przyciągnął do siebie. Nim Catherine zdążyła cokolwiek powiedzieć, zareagować, Smith już ją całował. krótko, acz intensywnie, tak, jakby robił to kochanek wiedzący, że za chwile musi wyjść i zginąć. Jak ktoś, kto miał już jedną kulę w rewolwerze, przeznaczoną dla siebie.
Trudno było jednak powiedzieć, czy ten gest z jego strony miał aż tak głębokie uczucia. Może było to zwykłe, pierwotne pożądanie, a może kolejna manipulacja?
Smith kochał swoją żonę, dzieci - całym sercem. Nie zrobiłby nic, co by nie miało na zadaniu chronienie ich. Jeśli nawet miało to oznaczać fizyczną zdradę. Cel uświęca środki.
W końcu usta Anthony'ego oderwały się od rozgrzanych warg Cath.
- Jeśli... - jego głos był niski, ciepły. Dziewczyna czuła jego oddech na swojej skórze. Alkohol i papierosy.
- Jeśli komukolwiek powiesz coś o Buendiach, o mojej rodzinie... znajdę cię i zabiję.

260Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Czw 04 Lut 2016, 14:21

Catherine Hernández

Catherine Hernández
Obserwowała jak się szamota jak kot w wannie pełnej wody. Nie rozumiała zbyt dużo z tego wszystkiego. Na dodatek dostała jakieś bilety lotnicze. Ona miała wyjechać? Z Arizony? Okej, może nie widziała siebie w tym miasteczku. Ani u rodziców. Ale jakoś w miarę dobrze jej było. Nawet jako tako z dzieckiem sobie radziła. Oczywiście najczęściej dzwoniła po opiekunkę, by móc coś w pracy ogarnąć, ale mniejsza o to. Miała jechać do Kanady? Do chłodnej Kanady?! I do tego z dala od Pana Smitha?!
Już miała wydusić z siebie słowa sprzeciwu, ale niestety (stety!) nie dane jej było, bo jej wielkie, jedyne, prawdziwe marzenie właśnie. Ostatkami silnej woli uchroniła się przed omdleniem. Teraz to dopiero namieszał w jej głowie. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. I w sumie nie myślała. Oddała się najprzyjemniejszej rzeczy w tym momencie, a gdy w końcu odkleiła się od Smitha to aż złapała za głowę.
- Nie pisnę słowem. - odpowiedziała cicho, przekonana o własnych słowach. No bo jakże mogłaby zdradzić rodzinę Smitha, a przez to jego samego. - Nigdy bym pana nie zdradziła.
Pokiwała głową dla potwierdzenia własnych słów. A obietnice przychodziły jej z łatwością przez ten gest, jakże szczodry. O tak, Smith to wiedział jak ją podejść. Miał ją w garści od bardzo dawna.

261Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Czw 04 Lut 2016, 14:49

Pan Smith

Pan Smith
- Dobra dziewczynka.
Trzymał ją jeszcze chwilę za ramię, ale na próżno czekać było nowych pocałunków. W końcu odepchnął ja od siebie. Może nieco z obrzydzeniem? Na pewno teraz był agresywny.
- A teraz spieprzaj stąd. Już! Nie chcę cię widzieć... pakuj się i dziecko i spieprzaj stąd jak ci życie miłe! - wyrzucił z siebie w końcu, podchodząc do barku i sięgając po prawie puste butelki. Jednak nie nalał sobie drinka - zamiast tego cisnął flaszką o ścianę.
Właśnie podjął ostateczną decyzję. Skończy z tym wszystkim raz na zawsze, tylko po to, by Sabrina wraz z Reginą miały normalne życie. Z dala od niego.

262Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Czw 04 Lut 2016, 15:26

Catherine Hernández

Catherine Hernández
Wyprostowała się wyraźnie urażona tym w jaki sposób została potraktowana. Już miała rozpocząć swoją tyradę, już miała zacząć trajkotać swoim irytującym tonem, na temat jakie to niefajne i bla bla bla, gdy Smith rzucił butelką. Podskoczyła na dźwięk tłuczonego szkła. Zapowietrzyła się i wpatrywała w niego. Jak zwykle, jego słowa ją raniły do szpiku kości. Nie zdążyła mu powiedzieć tylu rzeczy. Nie było najmniejszego sensu tego mówić. Powoli godziła się z tym, że była nikim dla niego. Może miał jakiś tam sentyment, trochę lubił czy cokolwiek. Ale to nic w porównaniu z tym czego ona pragnęła.
Ale nie miała zamiaru odchodzić bez słowa.
- A co będzie z tobą? Też lecisz do Europy?! - zrobiła kilka kroków w stronę drzwi, ale wciąż jeszcze nie wychodziła. W dłoni ściskała dwa bilety lotnicze. - Może mogę jakoś pomóc...

263Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Czw 04 Lut 2016, 15:41

Pan Smith

Pan Smith
Oddychał ciężko. Był wściekły. Jeszcze chwila za rzuciłby druga butelką, tylko w Cath. Nie chciał już słuchać jej głosu. Nie chciał nikogo widzieć, musiał odpocząć. Musiał wszystko jeszcze raz przemyśleć.
- Ja sobie poradzę.
I taka była prawda. Zawsze sobie radził.
- A teraz idź, bo cię zabiję. Nie żartuję.
Powiedział to tak rozżalonym tonem, jakby za chwile miał paść na podłogę i się rozpłakać.
Teraz wiedział, ze jedyną rzeczą jaką mógł powiedzieć, by kobieta wreszcie o nim zapomniała i uciekła, to:
- Idź chyba, że chcesz skończyć jak Sam.
Spojrzał na nią, mrużąc oczy. trudno było powiedzieć czy tera zbył wściekły, czy smutny. Targały nim zbyt skrajne emocje.
- Idź. Spóźnisz się na samolot, Hernandez.

264Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Czw 04 Lut 2016, 16:46

Catherine Hernández

Catherine Hernández
Takie tam pogróżki nie robiły dużego wrażenia na Catherine. Miała ochotę tupnąć obcasem i przywołać go do porządku. Okej, może bez przesady, ale na pewno miała zamiar coś jeszcze powiedzieć. Jego zachowanie było dziwne i bardzo ją to martwiło. Bała się, że może sobie coś zrobić, jak tylko zostanie tutaj sam. A tego blondynka by nie przeżyła.
Jednak jego kolejne słowa sprawiły, że otworzyła szerzej oczy i buzię. Stała taka zszokowana, niewiele rozumiejąc. Co miał na myśli? Co chciał przez to powiedzieć. Jednak nie była głupia. Szybko połączyła fakty, domyśliła się wielu rzeczy. To było niemożliwe. W jej głowie powtarzane było jedno słowo nie nie nie nie. To Smith był odpowiedzialny za spartolenie jej jedynej okazji na normalną rodzinę dla dzieciaka, które miała z jakimś obdartusem od Świętych. Zabił osobę, która uwierzyła w jej bajkę.
Zrobiła krok do tyłu, zamykając buzię, by już nie wyglądać dłużej głupio. Uniosła wyżej brodę i cofnęła się jeszcze o kilka kroków, ściskając bilety w dłoni. Potem zrobiła obrót na pięcie, nie zatrzymując się i wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami. Dopiero na korytarzu, w widzie oraz w samochodzie pozwoliła popłynąć łzom. Płakała przez całą drogę. Kilka razy musiała zatrzymać się na poboczu. Opierając się czołem o kierownicę i zanosząc się żałosnym szlochem.
Gdy dotarła do domu, wywaliła nianię z domu i zaczęła się pakować. Miała sporo rzeczy. Dwa samochody, motor. Sporo tego było. Jednak nie zabrała wszystkiego. Spakowała się w kilka walizek, dzieciaka w nosidełko i zostawiła większość. Wyśle po resztę rzeczy kogoś. W końcu pieniądze miała.
Do pracy zadzwoni jak dotrze do... do domu.

zt

265Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Sro 30 Sie 2017, 12:04

Catherine Hernández

Catherine Hernández
/ z lotniska

Ale nie pojechała do pracy. Wzięła urlop na żądanie, wszyscy zapewne myśleli, że doktor Hernandez ma sraczkę, choć ona by się do czegoś takiego w życiu nie przyznała. No bo przecież fuj!
Niania akurat poszła na spacer z dziećmi, zatem apartament świecił pustkami i był pogrążony w ciszy. Kobieta ściągnęła szpilki i boso skierowała się od razu na ogromny taras. Przysiadła na leżaku i wyciągnęła z torby pakuneczek i dwa listy. Postawiła na stoliku i długo wpatrywała się w każdy przedmiot. Postanowiła zacząć od listu zaadresowanego do niej. Otworzyła ostrożnie kopertę drżącymi rękami i rozwinęła papier, rozpoczynając czytanie.

266Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Sro 30 Sie 2017, 12:26

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Catherine,


ufam ci. Inaczej nie prosiłbym cię o tak ważną dla mnie przysługę. Byłaś mi lojalna, to i wynagrodzę ci to jak i wszelakie krzywdy. Mam nadzieję, ze uda ci się w końcu zerwać z przeszłością i zacząć normalne życie. Przepraszam Cię za to, że wiele przeze mnie wycierpiałaś, że wciągnąłem Cię w to wszystko, co potem przestało być zależne od Ciebie i Twoich decyzji.
Proszę Cię jednak o ostatnią przysługę.
Dopilnuj proszę, by moje wiadomości dotarły do mojej żony i dzieci. Żeby wyperswadować dziewczynkom powrót do Arizony. Wiem, że są w Appaloosa. To zagrywka policji, by mnie wykurzyć z miejsca w którym jestem. Nie uda im się, nie teraz, nie jak jestem na ostatniej prostej. Musze dopiąć jeszcze kilka spraw.
Jeśli to będzie potrzebne – siłą je zmuś do wyjazdu. Niech nigdy tu nie wracają.
Tobie to powierzam, Catherine.
I dziękuję.



A.

267Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Sro 30 Sie 2017, 12:34

Catherine Hernández

Catherine Hernández
No teraz to NA PEWNO oprawi to w ramki. Znowu list od Smitha. Catherine aż cała dygotała. Gdy skończyła czytać A. spojrzała w dal na panoramę miasta skąpanego w pełnym arizońskim słońcu. Po kilku sekundach przymknęła oczy i westchnęła. Jak bardzo marzyła o tym, by móc go znów ujrzeć, skontaktować się jakoś z nim. Przytulić się... I pozostać na zawsze razem. Odjechać w stronę zachodzącego słońca. Tak, tak, baju baju do raju.
Spojrzała ponownie na list. Był taki cudowny. Oczywiście z wyjątkiem słów mojej żony. Tamta to mogła usunąć z powierzchni ziemi choćby zaraz, teraz, natychmiast.
Po dobrych kilku minutach wzięła tajemniczy pakunek i zaczęła go ostrożnie rozpakowywać. Wszystko to robiła niemalże z nabożną czcią, jakby napawając się tym, że list i pakunek przyszykował sam Smith, SPECJALNIE DLA NIEJ (żona niech spada na drzewo).

268Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Sro 30 Sie 2017, 12:38

Mistrz Gry

Mistrz Gry
W środku paczki była... biżuteria. Droga. Diamenty, perły. Pierścionki, kolie, bransolety. I kolejna notatka.

Sprzedaj to. Połowę kasy oddaj dziewczynkom.


Oraz numer telefonu do osoby, która miała kupić te fanty.

269Apartamentowiec - Page 11 Empty Re: Apartamentowiec Sro 30 Sie 2017, 12:52

Catherine Hernández

Catherine Hernández
Siedziała z całą tą biżuterią na kolanach i liścikiem z numerem telefonu. Sprzedać fanty. Rozdać dziewczynkom. Żadnego numeru do niego. Kontaktu, by mogła coś mu odpowiedzieć. Zapewne byłoby to zbyt niebezpieczne, ale nie potrafiła w tym momencie myśleć w ten sposób. Myślała tylko o tym jak bardzo tęskniła za nim. Jak przez te wszystkie lata nie mogła pogodzić się z tym, że los nie złączył ich w żaden inny sposób. Że była dla niego jedynie marionetką w zwinnych palcach. A ona jak ostatnia idiotka robiła dla niego wszystko. WSZYSTKO. Zeszła na przestępczą ścieżkę dla NIEGO. Straciła kontakt z kimkolwiek z przyjaciół dla NIEGO. Robiła wiele rzeczy wbrew sobie dla NIEGO. A potem została sama z niczym (z wyjątkiem tej góry hajsu, jaką u niego zarobiła - szczegół). Pozostawiona sama sobie po rozpadzie Buendiów. Na wiecznym celowniku. Pozostawiona własnemu losowi. Czekając na to kiedy ją w końcu dopadną.
Łzy skapnęły na papier krótkiego liścika, który natychmiast zrobił się mokry, a tusz długopisu rozmazał się, sprawiając, że numer telefonu stał się mniej czytelny.
Nie wiedziała ile tak siedziała, płacząc po cichu. Ocknęła się dopiero, gdy usłyszała otwieranie drzwi wejściowych. Schowała pośpiesznie pakunek z biżuterią do torebki i otarła oczy. Wstała, witając się niedbale z opiekunką i zaraz też zamknęła w łazience. Zapisała numer gościa od skupu fantów w telefonie jako Fryzjerka.
Wróciła potem do dzieci, spędzając z nimi chwilę. Taka całkiem bez serca to już nie była. Jednak to wciąż jej dzieci.
Pożegnała się i wyszła z domu, ruszając do pracy. Biżuteria i listy były bezpiecznie ukryte w mieszkaniu. W takim miejscu, że nikt, a szczególnie jej mąż czy niania tego nie znajdą.

zt

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 11 z 11]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach