18.10.2013, Lola Martinez - posterunek w Appaloosa

Lola przysiadła przy swoim biurku, złapała za słuchawkę i wykręciła telefon, by... zadzwonić na posterunek w Appaloosa. Czekała na połączenie!

Połączenie nastąpiło dosyć szybko. Po tym jak Lola sprostowała, z jakim departamentem chce rozmawiać - przełączano ją. Odebrał zastępca kapitana.
- Tak?

Lola uśmiechnęła się, słysząc w końcu głos, który powinna.
-Z tej strony sierżant Lola Martinez z posterunku w Old Whiskey, dzień dobry.-zaczęła szybciutko nawijać przez telefon.-Dzwonię do pana z prośbą o posiłki w akcji, którą będziemy prowadzić dokładnie za dwa dni. Nie wiem na ile jest pan zaznajomiony ze sprawą, ale mamy informację, że Buendia i Święci chcą zrobić zasadzkę na "P". To duża akcja i nasza największa szansa w tej sprawie!-kontynuowała.-Potrzebujemy wsparcia.-zakończyła na koniec z powagą, by dać chwilę na odpowiedź tej drugiej stronie.

- Proszę faktem przesłać wasze wszystkie akta w tej sprawie - odparł zastępca kapitana - czego potrzebujecie? Ludzi, sprzętu?

-Już się robi!-odparła nader entuzjastycznie, jak to miała w zwyczaju.-I ludzi i sprzętu. A dokładniej: amunicji.-powiedziała, zbierając z biurka część akt, które niedawno przeglądała.-To... możemy na was liczyć?-dopytała.

- oczywiście. Przekaże jeszcze sprawę kapitanowi. I niech sierżant Cooper przyjedzie dogadać szczegóły - odparł mężczyzna.

-Wspaniale!-ucieszyła się.-Przekażę. W takim razie bardzo miło się z panem załatwia interesy, panie zastępco kapitana! Do usłyszenia!
I Lola się rozłączyła, wesoła jak skowronek, by przefaksować wszystkie akta.