Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Dom Gertrudy Osel i jej kota Arturka

Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 2 z 3]

1Dom Gertrudy Osel i jej kota Arturka - Page 2 Empty Dom Gertrudy Osel i jej kota Arturka Nie 03 Sie 2014, 19:26

Gertruda Osel

Gertruda Osel
First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Na podwórku znajduje się podjazd.

Na podjeździe stary samochód. W oknach różowe firanki w serduszka, na ścianach błękitka tapeta w paski. Po całym domu rozchodzi się zapach naftaliny i kulek na mole. Fotele i kanapa mają ręcznie dziergane okrycia. W kredensie stoi pełno porcelanowych bibelotów: słoników, kotków, ptaszków, tańczących baletnic, cukiernice, filiżanki, sztuczne kwiatki w małych wazonikach oraz zapachowe mydełko. Też na mole.


Zachary Brightwood

Zachary Brightwood
Wtedy zaczął jeść jej twarz. Uniósł brwi. Zaraz je opuścił. I znowu uniósł. I uśmiechnął się pod nosem. Królik do niego przyszedł. Ale w miarę z tym jak się gapił na zęby Alejandry, tak widział ją wyraźniej. Oooo... Kobita.
- Chcesz ogórka? - zapytał i w tym samym momencie przyłożył jej kiszonkę do tych jej jędrnych, pełnych ust.

Gertruda Osel

Gertruda Osel
Zachary nie zjadł ogórków, a karmę Arturka, która była w miseczce. Kot w tej chwili wyglądał na równie oburzonego do Gertruda.
- Cokolwiek! Proszę go natychmiast zabrać!
Kiedy Alejandra weszła do domu pani Osel, w nozdrza od razu uderzył ją zapach naftaliny. I kota. I gotowanej, kapusty z pieprzem.

Gość


Gość
Karma dla kota uformowana w ogórka nie wyglądała zbyt apetycznie. Szczególnie przyłożona do twoich ust. Odsunęła się zachowując profesjonalną minę. Czyli zero emocji, rzecz jasna. Nigdy nie przypuszczałaby, że karma dla kota może pachnieć tak smakowicie... A jednak mogła wcześniej coś zjeść. Złapała chłopaka za wyciągniętą dłoń. Wolała nie używać od razu siły. Może pójdzie w ramach pokojowego stylu życia? - W samochodzie mam smaczniejsze ogórki. Chodź, pokażę ci. – zachęciła go najmilej jak tylko potrafiła. I weź tu pracuj z ludźmi, jak ci karmę dla kota wciskają.

Zachary Brightwood

Zachary Brightwood
Pan metr dziewięćdziesiąt stanął na nogach nawet się na nich nie chwiejąc. Jakby był potulnym barankiem, tyle że pasterz jakiś taki niski. Ogórki w samochodzie brzmiały smakowicie. Wyobraził sobie, że ta laska jeździ niebieską beczką. Kiszonka! A potem pomyślał o czymś strasznym.
- Nie mogę wyjść bez pożegnania. - uznał i podszedł go Gertrudy całując ją prosto w czoło, przenosząc razem z tym śliniakiem, zapach ogórków ku jej siwym włosom. A potem, zagryzając ogórka, poczłapał do drzwi wyjściowych obmacując futrynę.

Gertruda Osel

Gertruda Osel
Gertruda złapała za parasolkę, która wisiała na wieszaku w przedsionku i na odchodne dała nią Zacharemu po głowie.
co za bezczelność, co za skandal, co za naruszenie jej osobistej przestrzeni!
- I zgłaszam nieprzyzwoite zachowanie!

Gość


Gość
- Oczywiście, Pani Osel. – przytaknęła jej przewracając oczyma. Podeszła do chłopaka delikatnie go popychając. Niech idzie! Rósł taki wysoki to teraz niech nogami przebiera, bezczelny. Doprowadziła go do samochodu i otworzyła tylne drzwi gestem ręki zapraszając go do środka. - Zabiorę cię do fabryki ogórków, wskakuj, zanim inni się dowiedzą i będą zazdrośni. – wyszeptała, jakby chciała by tylko on to usłyszał. Uśmiechała się jak ten pedofil proponujący dziecku cukierek. Żadna praca nie hańbi.

Zachary Brightwood

Zachary Brightwood
Uśmiechał się cały czas od ucha do ucha. Ona była taka miła. A ten beczkowóz taki duży. I przytulny pewnie. Z tego wszystkiego otworzył swoje wielkie ramiona i przytulił funkcjonariuszkę.
- Masz takie fajne cycki. - wyszeptał. Sam nie wiedział skąd mu się to brało. Najpierw świnia, potem babcia, ogórki, a teraz cycki. Podniósł ją do góry i nadal ściskał, tym razem kołysząc w jedną i drugą stronę, więc jej nogi pewnie obijały się o auto. - Takie fajne cycki... - mruknął, puścił ją i zapakował się grzecznie do auta.

Gertruda Osel

Gertruda Osel
Gertruda podparła się pod boki i bacznie obserwowała poczynania policjantki i tego patafiana. Żeby go tu więcej nie widziała! Nikt nie będzie zakłócał jej spokoju.
Zamknęła za sobą drzwi a następnie podreptała do okna, by oprzeć się łokciami i o parapet i dalej patrolować okolicę.

Gość


Gość
Szok. Trochę. Mocno. Dostać w ryj? I owszem. Złamać żebro? Jasne, miło. W szpitalu z nożem w policzku? Czemu by nie. Ale do cholery – majtać funkcjonariuszem jak misiem i komplementować jego piersi? - Ehem. – tępo wydobyło się z jej ust. Nie była dość charyzmatyczna. Po tej robocie kupi sobie paralizator. Gdy ją puścił odetchnęła z ulgą. Nawet się kulturalnie zapakował. Słodko. Zamknęła za nim drzwi przekręcając klucz. Cthulhu dzięki, że miejsce kierowcy od tyłu było oddzielone ścianką i można było zamknąć drzwi. Biust Delgado był bezpieczny. Zabrała się w cholerę z nowym podopiecznym.

/ z tematu (x2)

35Dom Gertrudy Osel i jej kota Arturka - Page 2 Empty Re: Dom Gertrudy Osel i jej kota Arturka Pią 15 Sie 2014, 16:24

Gertruda Osel

Gertruda Osel
<< start.

Gertruda siedziała w fotelu i dziergala na drutach szalik, który miał juz chyba osiem metrów i składał się z kilku rodzajów wełny w różnych kolorach. Naprzeciwko niej siedział Arturek i spał po sutym obiadku. Oczywiście Oselowa miała doskonały widok na okno, by co jakich czas w nie wscibsko zerknac w celu skontrolowania okolicy. Słuchała radia, gdzie akurat mówiono o śmierci jednego z Indian.
- Dobrze mu tak, brudasowi jednemu - powiedziała do siebie i dziergala dalej.

Zachary Brightwood

Zachary Brightwood
<< Skądś!

Myślał o tym jakiś już czas. Zdecydował się na bardzo śmiały krok. W końcu, kto to myślał, aby tak w biały dzień... Kupił wszystko i spakował w ładną siateczkę firmową. Tak. Był w aptece. Parkując pod jej domem był pewien siebie. Wyciągnął to z woreczka kiedy wysiadał. Schował do kieszeni. Przyda się, będzie pod ręką zawsze. Ale ją zaskoczy. Będzie idealne. Odpowiednio dużo, a poza tym, ma jakiś dodatkowy smak, czy tam zapach. Spodoba jej się. I wszystko wybaczy. Do tego kwiaty. Ach. Trzymał w dłoniach kolorowy bukiet, przylizał czuba i zapukał do drzwi.
Nie denerwuj się Zachary!

Gertruda Osel

Gertruda Osel
Z uchylonego lufciku okna domu Gertrudy wydostawał się zapach gotowanej kapusty z pieprzem. A przez okno... wyglądał Arturek.
Oselowa akurat robiła sobie rumianek dla zdrówka i oczyszczenia organizmu, kiedy usłyszała pukanie. Poszła więc otworzyć, a jak to już zrobiła i zobaczyła, kto stoi na zewnątrz, to aż zmarszczyła swoje odrysowywane od szklanki brwi.
- Co tu robisz, diabelskie nasienie?!

Zachary Brightwood

Zachary Brightwood
Co mógł jej powiedzieć? Słowa uwięzły w gardle, może spłynie na niego jakaś łaska, stanie się nagle mistrzem oracji. Tu i teraz. Nie ma wyboru. Drzwi zostały otworzone. Może dostrzegł kątem oka kota. Chciał jej powiedzieć, że może czesać futerko z lubością godną najdelikatniejszemu stworzonku na ziemi. Chciał... znowu sobie trochę przyjarał, ale naprawdę chciał jej wszystko zadośćuczynić!
- Przyszedłem panią przeprosić... - powiedział z miną zbitego psa. - To dla pani... - podał jej kwiaty i myślał... Czy przechodzić od razu do rzeczy? Z grubej rury? A może za szybko na taki ruch? Nie ma co tamto!

- To dla pani. - Wyciągnął zza pleców to co dla niej kupił. Krem do protez Corega.

Gertruda Osel

Gertruda Osel
Gertruda, jak tylko zobaczyła przed swoim domem to czupiradło, postanowiła bić na alarm. Od razu sięgnęła do kieszeni swojego fartucha w kotki by złapać za telefon komórkowy. Już miała wcisnąć jedynkę, pod którą był ustawiony numer policyjny, kiedy usłyszała o przeprosinach. A, więc czupiradło miało jakieś poczucie wstydu! i dobrze! I słusznie! Jej przeprosiny się należą! A potem zobaczyła krem do protez.
- A co to ma być, gówniarzu wstrętny?! Myślisz, że nie mam swoich zębów?! - owszem, nie miała! Używała protezy na klej, który reklamowała w telewizji ciocia Stasia z Klanu. Już się jej kończył, więc w sumie, to by przyjęła prezent.

W końcu zabrała prezent, który jej przyniósł, wyciągnęła telefon i zadzwoniła na policję.

Zachary Brightwood

Zachary Brightwood
- Ale... ale to z serca...! - bąkał się i jąkał nie wiedząc co zrobić. Jego wyznanie, jego szczere przeprosiny i chęć zdobycia zaufania wspaniałej kobiety zostały pogrzebane jednym protefixem. Porwała jego rękę, zabrała klej, drzwi trzasnęły, a on w środku. Rozglądał się po mieszkaniu jak zagubiona łania, otworzył usteczka układając je w literkę "O", aż nie zobaczył, że babuleńka sięga po telefon i złym tonem skrzekliwej żaby, z kimś się w pewnej sprawie umawia. Nie był to na pewno dostawca pizzy, chociaż... może chciała zaprosić go na kolację?
- Pani dobrodziejko... ja przepraszam za wszystko! - Przystąpił do babuni układając ręce jak do pacierza. Złapał jej pomarszczone łapiszcze i przyłożył sobie do klatki piersiowej na wysokości mostka. Niech poczuje jak mu żal, jak serce oszalałe bije.

Tammy Johnson

Tammy Johnson
http://www.oldwhiskey.pl/t78p15-pickles-street

Z torbą na ramieniu i smutkiem ogarniającym całą jej duszę, Tammy pałętała się po mieście, nie chcąc wracać do domu. Ciągle płakała, bo została tak okrutnie potraktowana. I to przez kogo? Naiche! Jak on mógł jej to zrobić?
Rudzielec przechodził akurat obok domu pani Osel, podciągając nosem i kopiąc jakiś kamień.

Gertruda Osel

Gertruda Osel
Gertruda jej nie widziała. Ale wyczula nosem małą, grzeszna lafirynde. Musiała jednak najpierw skończyć rozmowę na posterunku! Ledwo się rozlaczyla, łysy łobuz złapał ja za ręce i śmiał je do siebie przyciągnąć!
Jasne, ze czuła bicie jego zlowieszczego serducha. Niech się boi, ma czego! ( ale leje na dworze, nie możemy wyjść z domu )
- Policja jest juz w drodze - oznajmiła, a Arturek wskoczył na parapet obok Zacharyego i miałknal.

Zachary Brightwood

Zachary Brightwood
Zachary trzymał jej ręce przy swoim ciele przez chwilę, później doszły do niego myśli bardziej trzeźwe. Że jarał. Że nie jarał tak dużo i do tego trochę czasu minęło. Pić mu się chciało. Mógł iść do kuchni. Może wiedział gdzie się znajduje? I wcale już taki łysy nie był. ROsły mu włosy, razem z czubem. Kiedy się od niego oderwała i wypowiedziała te łamiące jego serce słowa wiedział, że... Najwyższy czas spitalać.
- Co ja pani zrobiłem?! - krzyknął jeszcze na odchodne, a raczej "odbiegne". Wypadł przez drzwi i oglądając się co chwila za siebie, poczuł, że w coś walnął. Nie coś, kogoś. Jako, że był większy i silniejszy i cięższy, a sam jeszcze padł jak długi na trawnik, tamta osoba musiała chyba zostać odepchnięta o spory kawał.

Tammy Johnson

Tammy Johnson
Tammy była akurat naprzeciwko drzwi, zapatrzona w chodnik, bokiem stojąc do Zacharego, którego nie zauważyła, jak i on jej nie dostrzegł. Oboje zbyt pochłonięci swymi własnymi myślami, nie mogli uniknąć tego zderzenia.
Dziwny zbieg okoliczności, ponieważ gdyby Tammy szła szybciej, albo Zachary wypadł później, ominęłaby ich przykra ewentualność.
Ruda nastolatka krzyknęła, gdy silne uderzenie wytrąciło ją z równowagi, posyłając niemal na ulicę. Upadła ona na krawężnik, drugi raz to same ramię obijając. Na pewno będzie wielki siniak! Tammy aż zapłakała, bo uderzenie było bardzo bolesne, a i ulica do miękkich nie należała.
- AUA!
Krzyknęła z wyrzutem i zaczęła się podnosić pomału, wypluwając z ust końcówki swych rudych kędziorów.

Zachary Brightwood

Zachary Brightwood
Zach leżał na ziemi cały obolały. Mocno dostał w głowę. Przypatrywał się niebu, które teraz wydawało mu się jakieś takie bardziej interesujące niż zazwyczaj. Rozłożywszy ręce na boku, zaczął je podnosić, stękając pod nosem. Przypatrzył się swoim palcom i najpierw zauważył otwarte na oścież drzwi i na razie nikogo poza tym obrazkiem, później usłyszał jęk bólu ze strony jakiegoś dziecka. Albo kto to tam był.
- Chryste. Przejechałem człowieka? - Ostatnia wypowiedź, choć mrukliwa, dała mu moc do powolnego podnoszenia się z nóg. Nie wiedzieć czemu, samochód zaparkowany nieopodal stał się tak wielką przeszkodą, że trzeba było jeszcze w niego bokiem walnąć.
- Nic ci nie jest? Żyjesz? - Podszedł do rudzielca sam chwiejąc się na nogach. Wyciągnął ku rudej kulce swoje wielkie ręce i próbował ja chyba jakoś ogarnąć. Nie wiedzieć czemu, złapał ją za głowę i zaczął oglądać czy nie leje się krew. - Przepraszam, przepraszam...!

Tammy Johnson

Tammy Johnson
- Co?
Udało jej się wykrztusić, bo przecież to było... piesze zderzenie? Jakkolwiek to się nazywało, tak określić mogłaby to ruda nastolatka. Bolało ją ramie i kolano, którym uderzyła w krawężnik, więc wstawała wolniej niż mężczyzna.
Gdy ten podszedł, ledwo go dostrzegła, bo okulary zjechały jej na usta i brak szkieł rozmazywał jedynie obraz. Nie mogła zareagować, gdy nieznajomy złapał ją za głowę i kręcił na wszystkie strony.
- To boli.
Zapłakała, bo raz czy dwa została szarpnięta za włosy. Musiała wytrzeć mokre oczka i uciec z łap Zacharego. Wstała na równe nogi i nałożyła okulary, by zaraz złapać się za bolące ramię. Pomasowała je i popatrzyła na mężczyznę.
Jaki super fryz! A znała go z widzenia! Tak, tak.

Zachary Brightwood

Zachary Brightwood
W końcu kiedy już stała na nogach, on trzymając się za tył głowy spoglądał z niepokojem na dom babki Gertrudy. Wyglądał jak kochanek uciekający przed mężem swojej kochanicy. Tyle, ze ona nie miała męża. A może kiedyś miała. A może nie? I jest... Żelazną dziewicą.
- Zawiozę cię do szpitala. Nic ci nie jest, co? - pytał z nadal wyciągniętymi łapami.

Tammy Johnson

Tammy Johnson
Cofnęła się o krok, bo te ręce wyciągnięte, były niepokojące. Ale zaraz pomyślała, że Brightwood zachowuje się zupełnie inaczej niż Naiche, który chciał się z niej śmiać i mówił, że jest kaleką.
Była, ale w tym rzecz, by jej tego nie wypominać.
Dlatego Tammy spojrzała na mężczyznę przychylniej i uśmiechnęła się lekko, masując ramię i zastanawiając się co powiedzieć. W końcu jednak wymyśliła.
- Boli mnie ręka.
Tak, zawiezie ją do szpitala, a ona będzie mogła dłużej się na niego pogapić! Przełknęła ślinę, która stanęła jej w gardle i chyba zapomniała już o Naiche. A przynajmniej mając za towarzysza Zacharego.

Zachary Brightwood

Zachary Brightwood
Żeby tylko nie podała na policję, żeby nie podała na policję, bo przecież... Dwa razy w ciągu jednego dnia, jasna cholera!
- To ja cię zawiozę. Tu mam auto. - wskazał tymi wystawionymi łapami na pickupa. Chociaż... cholera. Jak podadzą go na policję za molestowanie dzieci? Ile ona miała? Dwanaś...jed...czter... Matko bosko.
- A...albo zapłacę za taksówkę. Dobra? Dobrze? - mówił prędko i zaczął szukać telefonu po kieszeniach.

Tammy Johnson

Tammy Johnson
Popatrzyła na samochód i kiwnęła głową. Sięgnęła po swą torbę i już szła w kierunku pojazdu.
Zignorowała wzmiankę o taksówce, bo przecież jeśli miała wstrząs mózgu, to nie mogła czekać na taksówkę. Trzeba było działać szybko!
- Chyba głowa mnie boli.
Powiedziała, przystając przy drzwiach. A to mała cholera!

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 2 z 3]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Similar topics

-

» Gertruda Osel
» Gertruda Osel
» Gertruda Osel

Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach