8.02.2014, godziny widzeń
To nie był pierwszy raz, jak Linda wchodziła na teren więzienia i szła ponurymi korytarzami, sama czując się przy tym jak skazaniec. Każdy był jednak tak samo poruszający. Bo jak miałby nie być? Atmosfera tego miejsca, to okropne wnętrze, grube mury, kraty na każdym kroku, wszędzie strażnicy. Przejście do sali widzeń już było stresujące, a prawdziwy stres miał dopiero nadejść.
Oczywiście, zrobiła wszystko co mogła, by wyglądać dobrze. Sztukę makijażu miała akurat opanowaną do perfekcji, głównie kiedy trzeba było fluidem i pudrem zaklepać siność pod okiem czy obitą szczękę. Toteż twarz miała gładką, niczym u trzydziestki, rzęski podkręcone, usta podkreślone! Włosy spięte starannie, bluzka wyprasowana, spódnica dopasowana... Linda była pewna, że w kwestii wyglądu nie popełniła żadnego błędu, na który mąż mógłby zwrócić uwagę.
Nerwowo powtórzyła w myślach spraw do poruszenia i cierpliwie czekała na wprowadzenie więźniów.