Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Dom Williama Parkera - obecnie: Consueli Ramirez

Idź do strony : Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 24 ... 40  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 8 z 40]

William Parker

William Parker
First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Na podwórku znajduje się podjazd.
+ później będzie dodatkowy opis
Od 28.05.2013 dom jest własnością Consueli Ramirez.


William Parker

William Parker
- To zależy, co lubisz robić - stwierdził nieco obojętnym tonem, osuwając się na kanapę. Tak, że prawie tyłkiem wystawał za siedzenie.
- Ja na przykład jeśli potrzebuję rozrywki to idę do baru lub pojadę sobie do pubu w Appaloosa, polecam, chociaż oczy mogą szczypać od dymu - zaśmiał się do niej.

Liluye

Liluye
- Mieć swięty spokój.. - westchnęła - Znajoma probuje wyciagnac mnie na imprezy, ale.. to nie dla mnie. W ogóle nie bardzo lubię miejsca gdzie jest wiecej osob. Dlatego czekam tylko jak bede mogla wrocic do pracy. A do tego isc do pubu.. samej chyba jednak troche się.. boje? - usmiechnela sie lekko, patrząc na Willa.
- Wiem, to glupie.

William Parker

William Parker
- Święty spokój też jest potrzebny - zaśmiał się. - Nie wszyscy muszą lubić takie miejsca. Niektórzy wolą przesiedzieć cały dzień w ciszy czy tam przy muzyce, w domu i w jednym miejscu, inni wybierają się w góry czy nad morze - wymienił. - Trzeba znaleźć to, co się lubi.
Na jej komentarz pokręcił głową.
- Nie, czemu miałoby być? Niektórzy nie lubią pijanych ludzi i źle się czują - westchnął, splatając dłonie na mostku. - Jak chcesz to mogę się z tobą wkrótce wybrać do pubu - zaproponował.

Liluye

Liluye
- Mozna sprobować.. jak nie to po prostu mozemy isc polazic po miescie. pasowaloby ci to? - bawila sie krawatami.

William Parker

William Parker
- Wolisz po tym mieście czy po tym większym? - spytał. Parker swego czasu często spacerował czy jeździł nocami. Ot, cisza i spokój, choć względny, ale potrafił zrelaksować.

Liluye

Liluye
- Tamtym - stwierdzila od razu - Dawno nigdzie nie bylam. Oprocz zajazdu na srodku niczego, gdzie trafiłam na chetnych do bojki swiętych.

William Parker

William Parker
- Okej, tamtym.
Uniósł brwi i usiadł tak, że prawie wciskał się w kąt kanapy. Tylko po to, by móc swobodnie patrzeć na Liluye.
- A co robiłaś w zajeździe? - spytał. - I na kogo trafiłaś?
To, że chętni do bójki to nie skomentował.

Liluye

Liluye
- Bylam w podrozy. Mielismy zostac na moze dwie godziny, ale zostalismy na noc. Nie wiem kto to byl, ale zaczeli sie klocic i musialam tego durnia zbierac z podlogi - niczego nie wyjasnila swoim wywodem.

William Parker

William Parker
- Czyli zajazd to było coś ciekawego, co robiłaś? - spytał, nadal siedząc w tej pozycji. - I jakiego durnia?
Zmrużył oczy, bo był ciekawy i podłapał temat, a co!

Liluye

Liluye
- Tak, mozna tak powiedziec - przytaknela. Ona tez poprawila swoja pozycje na kanapie.
- Znajomego. W sumie nie, nieznajomego. O. Męża Dos, o którą mnie pytałeś.

William Parker

William Parker
- Ach - William chcąc nie chcąc, zaczął w miejscu podrygiwać prawą nogą. Pewnie dlatego, że nie miał całkowicie opuszczonej stopy.
- Nie wiedziałem, że Dos ma męża - przyznał zdziwiony. - Od kiedy tu jest?

Liluye

Liluye
- No to juz wiesz, ale nie mam pojecia ile tu siedzi. Trochę na pewno. Jest z Florydy, wiec moze przyjechał z chłopakami? - wywnioskowała.
- Tez jest szamanem. CIekawa para - usmiechnela sie lekko.

William Parker

William Parker
- Z tym Jonem i jego kolegą? - podpytał.
Parker podrapał się po nosie, jakby się nad czymś zastanawiał, choć w istocie tak nie było.
- Ciekawa? Mnie to się wydaje odrobinę przerażające - mruknął.

Liluye

Liluye
- Z Jonem i Ennisem - pokiwała głową.
- Tak, to tez - roześmiała się, bo miał rację - Na pewno nie wszystko jest dobrze. U nich. W każdym razie coś już o niej wiesz. Ma męża ale nie żyją razem,a on tu przyjechał, zeby z nia porozmawiac. Czyli moze nie wiedzial gdzie jest poki Jon z Ennisem mu nie powiedzieli? - zastanawiala sie na glos. Nie mowila tez wszystkiego co wiedziala.

William Parker

William Parker
- Ach, Ennis - powtórzył.
Pokiwał głową, nagle się podnosząc i siadając już normalnie, jak człowiek.
- Cóż, w każdym związku są wzloty i upadki. U nich też coś mogło się wydarzyć - powiedział, wzruszając ramieniem. - Zresztą dawno się z nią nie widziałem, choć raz mi proponowała jakiś spacer w góry czy gdzieś tam. Nie pamiętam właściwie - mruknął. - I to jest możliwe, przynajmniej ułatwili mu poszukiwania, prawda?

Liluye

Liluye
- Może i w gory. Ponoc ot nie jej pierwsza wizyta w Oldwhiskey i tutejszych górach. - zamilkla na dluzej bo nad czyms wyraznie myslala.
- Oh - mruknela w koncu, bo ocs sobei uswiadmila.
- Kto wie czy ona tez tego nie chciala? Są na tyle dziwni, ze wszystko jest mozliwe

William Parker

William Parker
- Nie wiem. Wcześniej jej nie spotkałem - odetchnął pełną piersią, zapalając kolejnego papierosa. - Co "och"?
Will zmrużył oczy.
- To sama nie mogła męża poinformować? I tak, ona na pewno jest dziwna, ale czy on to nie wiem. Nie znam go.

Liluye

Liluye
- Oh nic. O czyms sobie po prostu pomyslalam - i wcale nie o ptakach.
- Ja poznalam. On tez, ale chyba inaczej. Ale jesli im sie cos popsulo a obydwoje sa dziwni to.. roznie to bywa. Moze nie chciala mu powiedziec gdzie jest, nie wprost.

William Parker

William Parker
Will ze zmrużonymi oczami przyglądał się Liluye, jednakże nie miał zamiaru naciskać na to, o czym pomyślała. Jeśliby chciała to pewnie już by poruszyła tę kwestię.
- Może coś z dzieckiem? - rzucił luźno.

Liluye

Liluye
- To tez - potaknela.
- No to ja bede isc.. szukac materialow. Może Betty cos ma, a jak nie to zamowie - usmiechnela sie wstajac.
- I daj znac jak bedziesz mial czas jechac do appaloosa.

William Parker

William Parker
- Ale pamiętaj, by zachować rachunki to ci za te materiały zwrócę - uśmiechnął się do Liluye. - Jasne, pewnie niedługo to będzie - powiedział i odprowadził, jak to dobry gospodarz, do drzwi. Podziękował raz jeszcze za koszulkę, która faktycznie mu się podobała i pożegnał się z Liluye.

/zt

William Parker

William Parker
<- Viva Maria!

Biedny Parker, bardzo biedny. Musiał przez drogę z Vivy do domu słuchać pisku Trish. Nie męczyło go to aż tak bardzo, jak jego uszy. Pewnie dlatego co jakiś czas wyrzucał pojedyncze słowa, mające na celu tylko dać kobiecie znać, że jej słucha, że wie o co chodzi, że może mówić dalej. Gdyby jednak spytała go, co o tym sądzi, o czym mówiła - nie potrafiłby odpowiedzieć.
Dotarli w końcu do domu Williama, który najpierw otworzył drzwi i machnął ręką, żeby Trish weszła.
- Ale pilnuj się, sprzątałem - rzucił od niechcenia. Ot, porządek musiał być!

Trish Levy

Trish Levy
Od razu pisk. Z tego podekscytowania mówiła tylko troszkę wyżej i głośniej niż zwykle. I pewnie często zadawała Williamowi pytania, ale nie dawała mu czasu na odpowiedzi. Nie tym razem, eheh. Wysiadła z samochodu i skierowała skoczne kroki do domu Williamia. Po jego ostrzeżeniu, spięła się i pokręciła głową.
- Nie, no co ty. Totalnie, nic nawet nie dotknę, przysięgam! - I kiedy chciała przyłożyć dłoń do serca, zrobiła to tak zamaszyście, ze prawie przewróciła coś, co stało po jej prawej. Na szczęście nic nie upadło, nic się nie stłukło ani nie połamało.
- Okej, zaczynamy, zaczynamy pisać, łuhu! - Nuciła pod nosem, zdejmując dżinsową katanę z ramion. - Myślisz, że na sajfaju muszę napisać Patricia Levy? Nie do końca lubię to imię, wolałabym samo Trish. O, albo zmienię sobie imię na bardziej egzotyczne, to na pewno zwróci uwagę procodawcy! - Aż sobie pogratulowała pomysłowości. - Na przykład... - Na chwilę zamilkła, przeglądając czeluści swojego umysłu, w poszukiwaniu jakiegoś dobrego imienia. - Fabienne...! - Powiedziała zmysłowo, przymykając oko. Boże, jakby miała na imię Fabienne, życie byłoby na pewno prostsze!

William Parker

William Parker
Jedyne, co Trish potrąciła to postawioną na szafce z butami niewielką skrzynkę, pewnie z narzędziami, więc mogła ją ta dłoń trochę zaboleć.
Kiedy Trish pozwalała sobie chodzić po salonie, Parker pewnie zdążył przynieść laptopa z sypialni i postawić go na stoliku do kawy. Poza tym - przyniósł popielniczkę, a potem opadł na siedzisko i spojrzał na dziewczynę. Palce mężczyzny powędrowały do wewnętrznych kącików oczu, które potarł delikatnie.
- Nie, musi być twoje prawdziwe i pełne imię oraz nazwisko - wyjaśnił, wzdychając cicho i spojrzał na blondynkę. - Wiesz jak się pisze? Ogólnie? Podstawy podstaw? - spytał, opuszczając dłoń i przechylając się tak, by włączyć edytor tekstowy w komputerze.
Spojrzał wyczekująco na Levy.

Trish Levy

Trish Levy
- Uuu... Serio? - Trish wykrzywiła usta w podkówkę. - No dobra, niech będzie! - Machnęła w końcu ręką i uśmiechnęła się szeroko. Autorka podejrzewa, że siedzisko było kanapą przy stoliku, tak więc i tam zasiadła Trish. A raczej przykleiła się do boku Williama, siedząc twarzą do niego. Usiadła na podgiętych nogach i zajrzała w ekran laptopa.
- Hę? Pisze się? Co? - Mrugnęła dwa razy. - Moje imię? No pewnie, że wiem, głuptasie! - Pacnęła księgowego w ramię i zaśmiała się. - L-e-v-y... P-a-t-r-c-i...-c...-a... - Urwała i stuknęła w klawiaturę parę razy.
patricia levy
- Ok, to co następne?

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 8 z 40]

Idź do strony : Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 24 ... 40  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach