Pan Brown i Kojot
Niestety – najgorszy scenariusz już nie był już tylko fikcją i domniemaniami. Pan Brown został zamordowany. Umarł w mękach, na zawał serca... pochowany żywcem w trumnie z własnego zakładu.
Obrzydliwa śmierć – myślał McConnor, czytając akt zgonu. Na myśl mu przychodziła tylko jedna osoba, która mogłaby dopuścić się tak ohydnej egzekucji. Los jednak chciał, że osoba ta była plotką i legendą, której nikt nigdy nie potwierdził. Prawda była taka, że chociaż całe biuro szeryfa wiedziało, że za zniknięciem jak i śmiercią Browna stoi kartel, to nikt nie mógł tego udowodnić. Żadnych śladów, odcisków palców, czy DNA – zbrodnia doskonała?http://www.oldwhiskey.pl/post?t=545&mode=reply
McConnor widział, że ktoś wynajął Kojota do zabicia grabarza. Tylko po co? Czyżby ten pozornie bezbronny staruszek wszedł w interesy z gangiem? Kartelem? Wszystko było dziwne, poplątane i pozbawione sensu...
Lecz nie dla Hai Wu, która to właśnie zleciła pozbycie się Browna. Tego, który za plecami rodziny Buendia kręcił interesy z konkurencyjnym gangiem. Niestety, ani szeryf w Old Whiskey, ani DEA w Appaloosa nie maja w rekach wystarczająco silnego dowodu, by to udowodnić.
„P”
W czasie, gdy Skittles spędzał wesołe chwile w swojej więziennej celi, w Old Whiskey pojawił się nowy diler. Lecz... nie był on związany z Buednią; na teren kartelu przybył nowy gang, który był na tyle bezczelny, by puścić samopas swojego pracownika. Gang „P” poczuł się chyba aż nazbyt pewnie, sadząc, że Old Whiskey już do nich należy. Święci z Arizony musieli ich sprowadzić na ziemię.
Młody handlarz narkotykami wszelakimi skończył jako zakładnik motocyklistów. Dręczony, bity i trzymany w szafce na narzędzia, w końcu zaczął sypać i zdradzać szczegóły pracy gangsterów z grabarzem, który przemycał narkotyki. Nie doczekał jednak ani ratunku ani łaski. Jedyne co dostał to kulka w tył głowy i porzucenie w opuszczonej kopalni.
Okej, czyli bierzemy cwela, jedziemy do kopalni, zostawiamy go z kulką we łbie. W dniu spotkania „P” znajdują niespodziankę... My tymczasem podpowiemy Buendiom o konkurencji i będziemy liczyć na to, że znajdą się w kopalni w tym samym czasie...
Zaraz po tym, jak Maro wraz z Consuelą Ramirez pozbyli się dilera, Święci zastawili pułapkę. Trzeba było teraz tylko powiadomić Skittlesa, który w końcu wyszedł z więzienia dzięki wstawiennictwu Hai Wu. Wystarczy wysłać wiadomość o spotkaniach „P” i czekać, aż obie grupy same się sobą zajmą.
Consuela chce do gangu
Początek roku nie był łaskawy dla Gabrielle Ramirez, która nie dość, że straciła rodziców, to jeszcze poszukiwała swej zaginionej siostry. Wreszcie, po wielu tygodniach obie siostry się spotkały, ale tylko pozornie w ich życie powrócił spokój.
Zdaje się, że Gabrielle i Consuela to dwa przeciwieństwa. Starsza – obowiązkowa policjantka, surowa i uporządkowana. Młodsza to żywe srebro, bezczelna młódka, która często wpierw zrobi niż pomyśli. Jak ogień i woda, obie z rożnymi priorytetami. To z pewnością zapowiadało liczne problemy.
Ba, sama Consuela jest chodzącym kłopotem. Dowiodła tego, gdy w przypływie inspiracji ukradła motor przywódcy Świętych. Sue Baker jednak nie zamierzał odpuścić i wymierzył srogą karę. Pobicie, a wręcz tortury w rzeźnickiej chłodni – mimo wszystko jednak nie ostudziły temperamentu dziewczyny.
Widząc zawziętość młodej Ramirez, Baker i reszta Świętych w pewien sposób „zaakceptowali” Consuelę, chcąc wykorzystać jej „talenty” na własny użytek. Dziewczynie był to na rękę – jej dziecięcym marzeniem było przecież dostanie kurtki Świętej i usadzenie swych pośladków na chopperze. Jednak jeszcze długa droga przed małą Consuelą, a rola „smarkuli na posyłki” wcale nie jest łatwa. Trzeba jednak jakoś odpokutować tę kradzież i bezczelne odzywki, prawda?
Tylko co na to Gabrielle?