Lola nie uważała, by to, co mówiła była głupotą. Skoro ona widziała Consuelę, to była przekonana, że Gabrielle z czasem też ją zobaczy. O ile - oczywiście - siostra wcześniej wspomnianej nie postanowi faktycznie stanąć w pojedynkę przeciw całemu kartelowi. Ale skoro się przez tyle czasu ukrywała tak skutecznie to raczej nie powinna robić głupich rzeczy. No i każdy scenariusz był możliwy, nie? Nie widziała nic złego w tym, by się wspólnie pozastanawiać co mogło zajść. Ale Ramirez była niezainteresowana!
Ona sama też nie miała zamiaru przepraszać. Jawnie, bezczelnie i bezdusznie wyśmiała jej uczucia i troskę o własnego chłopaka, któremu groziła depresja! To, że Gabrielle była załamana, nie oznaczało, iż jednocześnie mogła sprawiać, że inni czuli się w ten sam sposób!
Z jej osobą za plecami nie czuła się zbyt komfortowo.
-Jakie słowa, pani Mayer?-pochwyciła, nie mogąc nic poradzić na to, że jej głos zabrzmiał miękko.
Współczucie było u Loli odruchem niekontrolowanym.
Lola uniosła brwi.
-Jak brudasy?-powtórzyła, próbując się nie unosić.-Ma pani na myśli... kolor skóry?-spytała, zrezygnowana.