Dom Aldo Iadanza

---> biuro szeryfa w domyśle zakłąd grabarza

Wszedłem do domu, ponurego, ciemnego jak nora borsuka, zasłony były zaciągnięte na oknach. Rzuciłem klucze na stół, włączyłem telewizor i podszedłem do lodówki. Tak piwo i lód to było mi teraz potrzebne. Opadłem na kanapę prze telewizorem wlepiając bezmyślnie oczy w szklany ekran. Przyłożyłem worek lodu do czoła. Naprawdę jestem pojebany, ciekawe czy mają zakład psychiatryczny.
Sięgnąłem po telefon, żadnych nowych wiadomości, nikt nie dzwonił. Pewnie zaraz będzie telefon od szefa, albo zjebie mnie jutro rano. Mogłem załatwić L4.
Skarga pana Brown dobre sobie. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Mógł też przyjebać głową w trumnę, przynajmniej miał by z czymś iść na obdukcje, a tak co pot na czole?
Chyba zasnąłem!

ZT

nowy dzień

Wstałem wcześniej, dzień rozprawy na chuj ja w ogóle tam jadę, nawet nie byłem na miejscu wypadku, zwykłe aresztowanie i co ja mam im powiedzieć, że jakaś dziwka wypełzła z krzaków i trafiła prosto pod koła dziewczyny.
Stałem przed lustrem w garniturze, koszula, krawat... Nie no na chuj mi krawat szybko ściągnąłem go z szyi, w dodatku był zawiązany jak węzeł marynarski, a nie krawat.
Wziąłem portfel, odznakę, klucze, broń służbową i po chwili siedziałem w błękitnej jak niebo Arizony Impali.

---> Main Street

Nowy dzień

Cóż miałem do roboty. Wstałem dość wcześnie, wbiłem kilka jajek do szklanki i jak Rocki wypiłem duszkiem. Nie nie ganiałem za kogutem. Trening zacząłem od pompek. Drobna rozgrzewka dwie serie po trzydzieści. Każdy kto trochę miał pojęcia wiedział że siłownia nie potrzebna, wystarczyło trochę mebli i drążek pod sufitem. Najskuteczniejsza siłownia. Nie rozumiałem czarnuchów na podjazdach, którzy eksponowali swoimi mięśniami napełnionymi syntholem albo innym gównem.
Uchwyciłem szeroko drążek, ten pod sufitem i zacząłem się podciągać, piętnaście powtórzeń z drążkiem za kark, kilkadziesiąt sekund przerwy i to samo ćwiczenie, tym razem broda przed drążkiem. Chwilę odpoczynku po czym wróciłem do pompek, tym razem pięćdziesiąt przerwa i ponowne pięćdziesiąt.
- Przerwa - mruknąłem pod nosem idąc do kuchni po wodę, spojrzałem na zegarek miałem jeszcze chwilę czasu. Powtórzyłem całą serie pompek i podciągnięć na drążku. Potem prysznic i do roboty.

ZT