// z przyczepy, 13.03.2013
Było tak, jak się tego Ennis spodziewał - w pracy nie powitano go zbyt ciepło. Gdy wpisywał się do grafiku, sprawdzająca obecności babeczka z kadr zmierzyła go zimnym spojrzeniem, a potem z krzywym uśmieszkiem zapytała, jak było na urlopie. Wzruszył tylko ramionami i powiedział, że w porządku. Zdawał sobie sprawę z tego, że szefostwo nie było z tego zadowolone.
Również tak, jak się tego spodziewał, dostał też tą zmianę, której najbardziej nie cierpiał - patroszenie. Od tego tylko krok do zarzynania krów, a na to Ennis nie był jeszcze absolutnie gotowy. Wystarczyło, że stał w bezpośrednim sąsiedztwie ubojni i słyszał dramatyczne ryki i uderzenia siekier, połączone z tak pokrzepiającymi okrzykami jak "Mocniej wal, jeszcze żyje, kurwa!" albo "Hahaha, patrz jak wyjebała jęzor". Miał wrażenie, że za ścianą czai się prawdziwa patologia, choć wiedział też, że Randall zatrudnia całkiem sporo fachowców, których zachowanie niektórych asystentów brzydzi równie mocno, co Ennisa.
Z ciężkim westchnieniem chłopak zabrał się więc do pracy. Po tym, jak już rozciął tuszę, na wielką, zakrwawioną płachtę z chlupotem wylewały się wnętrzności zwierzęcia. Ennisowi mimowolnie na myśl zawsze przychodziła scena z "Gwiezdnych Wojen", kiedy Han ogrzewał zamarzniętego Luke'a we flakach swojego tauntauna. Jelita szły gdzie indziej, a wszelkie jadalne podroby - wątroby, płuca, serce i tak dalej gdzie indziej. Sporo z tych wnętrzności, pomimo swojej kiepskiej wartości smakowej i odżywczej pójdzie jako składnik psiej karmy, pakowanego mielonego mięsa i innych wątpliwych przysmaków. Ennis jedno musiał przyznać - dzięki swojej pracy wiedział dokładnie, jakich mięsnych wyrobów nie kupować w sklepach.
Gdy skończył z jedną krową, truchło odesłał na haku dalej, a za nim natychmiast pojawiło się następne. I tak mechanicznie wykonywał wszystkie czynności - cięcie grubym nożem, odskoczenie spod kaskady flaków, wydobycie organów, segregacja, odpadki tu, wartościowe rzeczy tam... Smród potrafił być czasem nie do zniesienia, dlatego Ennis błogosławił maskę na twarzy, nawet, jeśli tylko lekko tłumiła zapachy. Musiał wyrobić sobie system, dzięki któremu tak bardzo się nie zmęczy - w końcu miał w rzeźni spędzić dwie zmiany pod rząd.
Spora zapłata za wycieczkę na Florydę.
zt