Ennis na początku uśmiechnął się uprzejmie do Romero, podając mu dłoń, ale gdy usłyszał ten komentarz o jego... Urodzie... Uśmiechł spełzł mu z twarzy, a zastąpił go wyraz całkowitego zmieszania. Być może nawet policzek oblał mu lekki rumieniec. Momentalnie zelżał uścisk, w którym trzymał dłoń Victora, i to było jeszcze gorsze, bo wiedział, że facet na pewno dostrzegł jego zmieszanie. Na pewno nie przeżył jeszcze takiej dziwnej sytuacji.
Gdy Romero go puścił, Ennis powoli przeniósł tylko wzrok na Jonathana, jakby... Wołając o pomoc?
Wtedy też do wszystkiego wtrącił się Landon. Ennis zdziwił się jego gniewem i zamiast bezpośrednio odpowiedzieć chłopakowi, zwrócił się do Jona:
- Zaraz, to nie powiedziałeś Landonowi, że jedziemy się tu spotkać z... - zerknął szybko na Victora - panem Romero?
Następnie wrócił wzrokiem do rudzielca.
- Jak widać, nie było potrzeby go szukać. To, hm, jak robimy teraz? Jedziemy się zameldować do motelu czy...? - nie dokończył, spojrzał tylko pytająco na Romero. Nadal czuł się co najmniej nieswojo.