08.03.2013, Smith - Skittles

Nie mógł tego tak zostawić.
NIKT nie będzie żartować z jego córek. Nie w tak obrzydliwy sposób.
Gdy tylko Skittles odebrał, wrzasnął:
 -NIE ŻYJESZ.

- Hm... Nie chcę cię martwić Smith, ale chyba mimo wszystko jestem dość ruchawy jak na trupa. - przyznał, po czym podrapał się po tyłku.
- No komą, Tony. Przecież wiesz, że to niewinny żart. - powiedział tonem spokojnym i łagodnym.
- No to co tam u Redżajny?

- W dupę se teraz wsadź te całe Rosie. Słyszysz to?
Smith zaszeleścił czymś przy słuchawce.
- To kasa, która miała być na motel. Dupę sobie teraz nią podcieram. Tyle masz z tego swojego motelu.

- A kupka jaka była? Chyba twarda, co nie? - zapytał z czułością.

- Jak chcesz, to możesz przyjść zobaczyć. A nawet spróbować.

- A ciepła jeszcze?

- Mogę ci nawet podgrzać, zjebie. Ale najpierw, odpierdol się od moich córek. Dobrze wiesz, że one to SWIĘTOŚĆ. Większe niż Zielone Świątki na Jamajce.

- Nie zdążyłem się nawet przypierdolić do nich. Opanuj się Smith. Przecież dobrze wiesz, że ja bym prędzej wentyl od pontonów twojej żony przerżnął, niż te twoje córeczki.

- Skittles, ty nawet nie masz prawa takich rzeczy o nich mówić. Jakbyś faktycznie je przeleciał, to być już miał kulkę we łbie, brudna małpo.

- Wolałbym dostać od ciebie kulkę analną. - powiedział zmysłowym, niskim tonem, niczym Barry White.

- Tak, dostaniesz, nawet dwie, wiesz? Jak cię wychujam.

- Oj tak, wychujaj mnie, Smith. - powiedział tonem rasowej call girl - Pragnę twoich kulek, och, och..! - w udawaniu orgazmów był czempionem.

- Poczekaj chwilę, muszę sobie zawalić... do kurwy nędzy, Skittles, czy ty możesz chociaż raz być POWAŻNY?

- Ach, ach..! - jęczał jeszcze przez chwilę, jak tania dziwka, po czym nagle spoważniał.
- Przykro mi, Smith. Pragnę Rosie bardziej niż ciebie. - oznajmił z grobową powagą.

- A wiesz czego ja pragnę? I żeby Sabrina dodawała mniej proszku do pieczenia do placków, bo mam zgagę od dwóch dni.

- Na zgagę podobno najlepsza jest sperma. Wpadnij do mnie.

- Ja już nawet nie wiem jak to skomentować, ręce mi opadły.

- Dobrze, że tylko ręce. To co z tą Rosie?

Smith wziął kilka głębokich wdechów. Potem upił nieco piwa.
Bo właśnie leżał na kanapie w swoim domu, jadł popcorn, pił piwo i podjadał czekoladki.
- Musze pogadać z Debbie.

- Jasne. Tylko nie zjeb, Smith. Buziaczki. - zaświergotał, po czym się rozłączył.