Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Dom Williama Parkera - obecnie: Consueli Ramirez

Idź do strony : Previous  1 ... 20 ... 37, 38, 39, 40  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 38 z 40]

William Parker

William Parker
First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Na podwórku znajduje się podjazd.
+ później będzie dodatkowy opis
Od 28.05.2013 dom jest własnością Consueli Ramirez.


Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
- Jasne. Już wcześniej miałam z nim o tobie porozmawiać. - z tym że  pofarbowała mu wtedy włosy na zielono przez przypadek, a potem miała odwagę się odezwać do niego tylko korespondencyjnie.
Consuela nadal wpatrywała się w chłopaka z lekkim rozbawieniem.
- Dobra, ok. Nie rwiesz każdej. - zgodziła się dla świętego spokoju - A tak czysto teoretycznie... wolałbyś ze mną chodzić za rękę, czy uprawiać ze mną seks? - zapytała, zaciskając usta, by przypadkiem nie parsknąć śmiechem.

Noah Houser

Noah Houser
Dobrze, że nie wiedział o tym przefarbowaniu na zielono, bo by sam zaraz zzieleniał w poczuciu beznadziei nad tym, w jakie kłopoty może wpadać Consuela. Niestety, kolejny temat wcale nie sprawił, że Noah nie zmienił koloru na twarzy.
- Boże, dobra, może i zarywam, ale ze skutkiem miernym i... boże, Cosnuela! 
Aż się za głowę chwycił. Oparł łokciami o blat stolika i zaczął w niego wpatrywać. 
- O co ty pytasz?.. dobra, czystko teoretycznie, jeju, jakby chodzenie za rękę znaczyło, no, chodzenie, nie? No to wolałbym to niż sam seks.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
- Czyli... gdybym ci teraz zaproponowała byś mnie puknął, to byś nie skorzystał? - zapytała. Ta cała sytuacja  bawiła ją niezmiernie, z resztą było to widać, jednak jednocześnie zaczynała się czuć w towarzystwie Noah coraz dziwniej. Nie była najlepsza w sprawach damsko-męskich. Brakowało jej subtelności w tych wszystkich niuansach i innych gównach. Być może powinna podejść Noah nieco sprytniej, by nie zawstydzać tak chłopaka. Trochę mina jej zrzedła, a dziewczyna wbiła wzrok s woją ranę na udzie.

Noah Houser

Noah Houser
Chwile milczał, zastanawiając się nad odpowiedzią. Chyba powinien być szczery, prawda?
- Słuchaj, lubię cię, Lupita. Nawet bardzo. Ale też bardzo cię szanuję. Więc... chyba wolałbym cie puknąć, gdybym wiedział, że ty też mnie bardzo lubisz.
Potem trącił jej ramię pięścią, w jakimś "kumpelskim" geście.
- No, tego.
No nie był tez dobry w te klocki, nie oszukujmy się.
- To... pogadasz z Bakerem?
Tak, zdecydowanie temat o gangach i mordowaniu innych ludzi w innych gangach jest znacznie łatwiejszy.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Nagle ona zamieniła się w buraczka, czując się trochę tak, jakby ktoś jej właśnie wsunął kij do tyłka. Chyba Noah nie był właściwie taki skory do chichotów jak ona, gdyż to co powiedział zabrzmiało całkiem poważnie.
- No, eee... No ja też cię bardzo lubię. - odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami - Ale nie jakoś... nie chcę żebyś mnie pukał. Jak coś. Ani nie chcę żebyś chciał. - zaznaczyła od razu, czując się tak niekomfortowo, że ciężarówka podpasek always ze skrzydełkami zdałaby się na nic.
- No, pogadam z Bakerem. - Baker okazał się być jej nagle wspaniałym tematem do rozmowy - pogadam, a... on wysłucha. No. A potem się zastanowimy. No i teges no i git.

Noah Houser

Noah Houser
- No, spoko - powiedział, sam się spinając. Też wzruszył ramionami, potem podrapał się po nosie. 
- No, nie, nie chciałbym cię, wiesz, pukać - zaśmiał się nerwowo, pocierając już całą dłonią nos. Serio, jak się robił nerwowy, to czuł, jakby miał w nim pieprz - już prędzej się kochać, ehehehehe. He!
Dobra, miał być żart, a nie wyszedł. Wyciągnął rękę i poklepał dziewczynę po ramieniu.
- Dobra,nie wiem czemu się zaśmiałem. Dobra, w każdym razie. Czy... dalej chcesz iść do tego kina? Możemy iść z Bakerem.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Nie zaśmiała się, tylko przywdziała na twarz minę, jakby ją coś zabolało.
Bo zabolało. Noga, a konkretniej - to nieszczęsne udo. Znowu wbiła w nie wzrok tym razem nie widząc prawie nic. Za oknem się w końcu konkretnie ściemniło, a latarka świeciła coraz słabiej.
- Ta... no w sumie możemy iść z Bakerem. - przyznała, wzruszając ramionami.
Miała tylko nadzieję, że się zgodzi, nawet jeśli miałby jej dalej nienawidzić za te zielone włosy, zwłaszcza że teraz, to chyba nie chciałaby iść nigdzie z Noah sam na sam. Nawet teraz nie chciała być z nim sam na sam, zwłaszcza, że było ciemno, towarzyszyło im tylko światełko latarki i brakowało tylko jeszcze śpiewającego miłosne ballady Piaska, żeby Noah umarł z zawstydzenia, a Consueli kij z jej dupci wyszedł gardłem.

Noah Houser

Noah Houser
Może i Noah nie był zbyt dobry w ogarnianiu kontaktów towarzyskich - wszelakich. Tu nawet już nie chodziło o randkowanie czy podrywie dziewczyn; Houser miał problem z własną samooceną i czasami nawet obecność drugiego człowieka działała na niego źle. Ale głupi nie był, prawda? Dlatego po czasie umiał się jakoś ogarnąć i przestać pleść bzdury i wybrnąć z głupiej sytuacji.
A przynajmniej próbował.
- Słuchaj... weź, zapomnij o tym co mówiłem, głupio wyszło. Znaczy, wiesz, ja nie lubię takich gadek, że coś czystko teoretycznie, co nie? - zaczął się znowu motać. Wziął głęboki oddech.
- Jesteś śliczna, na swój sposób mądra i zabawna, to się nie dziw, że się człowiek peszy jak zaczynasz takie tematy, Lupita - powiedział, w końcu brzmiąc nieco pewniej - szanuje cię, uwielbiam i naprawdę, bardzo, bardzo bym chciał się nazywać twoim przyjacielem. Bo jak na razie jesteś mi najbliższą tu osobą. I tkwimy w podobnym gównie, i ci ufam, i nie chce by cię krzywda spotykała. I ... i ostatnie czego chcę, to myśleć o tobie w takich kategoriach czy z tobą sypiać, czy chodzić na randki... a to, że zaproszę cię do kina czy na kebeb, to, kurde, przyjaciele tak robią, czasami robią takie fajne rzeczy, co nie?
Potarł twarz.
Wstał, podszedł do niej i dał jej buziaka w czubek głowy.
- Idę po... latarkę. W samochodzie mam drugą.
Po czym skierował się do drzwi, by wyjść na ten deszcz.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
- Ej... nie chciałam cię jakoś zawstydzać... - zaczęła, wiercąc się w miejscu - Yyyy... to znaczy chciałam. To w sumie był główny cel podjęcia przeze mnie tego tematu. Bawi mnie trochę jak się krepujesz. Przepraszam. Najwidoczniej jestem trochę jak Glenn-Glenn ze Świata wg Ludwiczka. - oznajmiła, wzruszając ramionami.
Noah najwidoczniej brał sobie jej wygłupy na serio, skoro podjął rozmowę na poważnie. Szczerze mówiąc, to nie spodziewała się tylu miłych słów.
- No eee.... yyyyy... - zreflektowała się po monologu Noah, a kiedy zniknął w poszukiwaniu latarki do swojego samochodu, Consuela uderzyła czołem o blat kuchenny i siedziała w takiej pozie dłuższą chwilę.

Noah Houser

Noah Houser
Stał przy aucie i usiłował znaleźć apteczkę i latarkę. A jakoś mu nie szło, bo wciąż się zastanawiał, czy mógł tę rozmowę poprowadzić inaczej. Przestudiował w głowie wszelakie możliwe scenariusze i chyba żadne nie brzmiał dobrze. 
Chyba nie ogarniał wciąż, ze jeśli jego krępują rozmowy na temat seksu i uczuć, tak Consuela nie umie przyjmować komplementów, które są całkowicie szczere i niewinne. 
- Bu - rzucił, wchodząc do domu, i świecąc sobie latarką pod brodą. 
Trzeba było rozluźnić tę atmosferę. Na szczęście deszcz zelżał i burza się uspokajała. 
- Em, słuchaj... zamówiłem ci okna - przyznał się - bo wiesz, ciągnie od tej folii.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Consuela oderwała twarz od blatu i zapytała:
- Co?! Kurwa, Noe, mówiłam ci, że dam sobie radę. - tak, oczywiście, że da sobie radę, z długiem na 5 tysięcy i bez grosza przy duszy. Sama miała co do tego wątpliwości, ale przecież jakoś to będzie, nie? Nie chciała niczyjej pomocy.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy. - oświadczyła - W ogóle skąd masz na to pieniądze, co? - zapytała, samej zabierając się za opatrzenie swojej poharatanej nogi. Zaczęła owijać swoje udo bandażem, którego końce zawiązała w kokardkę.

Noah Houser

Noah Houser
Wywrócił oczami.
- No jak to skąd, Jezu. Robotę mam, prawda? Co ty taka podejrzliwa jesteś? No i sprzedałem przyczepę, żeby mieć na życie i jak mi pozwalasz tu spać, to mogę chociaż ci okno wymienić, co?
Rozłożył ręce.
- Consuela, czasami ludzie sobie pomagają w takich sytuacjach. Ja nic za to nie chcę. I tak, jasne, nie potrzebujesz. Przyjaciele sobie pomagają, wiesz? Kto ma ci pomóc? No?

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
- Mam rodzinę. - powiedziała. Dziwne, że tak długo się jeszcze oszukiwała. Niby miała Gabrielle, Cooper chcąc nie chcąc też był już jej rodziną, ale co z tego, skoro siostry tak bardzo oddaliły się od siebie, a Poopera to najchętniej zrzuciłaby ze skały. Być może nie pogodziła się jeszcze ze śmiercią rodziców. W końcu mimo iż zginęli prawie rok temu, Consuela ani razu nie odwiedziła ich grobu, szerokim łukiem omijając zgliszcza jej domu. Mimo iż co chwila wpadała w jakieś kłopoty i podejmowała decyzje, które wywracały jej życie do góry nogami, tak pod względem emocjonalnym ciągle stała w miejscu. Była ciągle tak zmęczona, rozgoryczona, rozżalona i wściekła, że nic dziwnego, że co chwila jej kontakty z ludźmi przechodziły kryzysy. Nie potrafiła poradzić sobie nawet sama ze sobą, a co dopiero z innymi. Oczywiście jej problemy nie sprawiały, że wszystko co robiła jest nimi usprawiedliwione, nie. Consuela bywała czasami po prostu głupia.
- Idę spać. - oznajmiła w końcu, ostrożnie przemierzając kuchnię i korytarz, by dostać się po ciemku do swojego pokoju. Laptop jej się rozładował, nie miała możliwości podładowania go, więc musiała zrezygnować ze swojego codziennego rytuału oglądania zdjęć mopsów przed snem.
Pomodliła się krótko i zasnęła, by rano znowu zniknąć.
zt

Noah Houser

Noah Houser
Życzył jej dobrej nocy i sam zasiadł na kanapie. Nim jednak sam zasnął minęło sporo czasu. Bał się jednak obracać z boku na bok, jakby nie chcąc hałasować... chociaż wiatr i tak robił większy raban niż on na tej sofie. 
Co można powiedzieć? On też sobie nie radził z samym sobą, więc może dlatego poświęcał uwagę innym W tym Consueli...
Zasnął, a rano - jak zwykle - nawet nie zauważył, ja Consuela wyszła.

/zt

Catherine Hernández

Catherine Hernández
/ 16.09, późny wieczór, ok. 23

Zajechała nieopodal domu Consueli i zatrzymała się po drugiej stronie ulicy w najciemniejszym miejscu jakie było dostępne. Z racji tego nie wiem czy wszędzie są latarnie, więc jak są to między nimi, tam gdzie najmniej świecą. Wyłączyła silnik i spojrzała w stronę domu, który wymagał pilnej opieki budowlańców. Chciała sprawdzić czy ktoś w nim jest co się dzieje i ogólnie wybadać sytułejszyn. Nie ściągała kasku.
W schowku miała czerwoną farbę, którą kupiła specjalnie w Appaloosa. Motorem to nie było tak długo. A jak coś robiła to porządnie.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Kostki na spostrzegawczość:

próg 30: Nie zauważasz niczego ciekawego i beztrosko możesz się zaraz władować w kłopoty.
próg 35: Zauważasz zaparkowany przed domem motocykl i dwa samochody.
próg 45: Zauważasz zaparkowany przed domem motocykl i dwa samochody, a zza dziury w ścianie, która miała robić za okno daje się dostrzec subtelne źródło światła. Pewnie był to odpalony laptop.

Catherine Hernández

Catherine Hernández
45, czyli opcja nr 2 próg 35: Zauważasz zaparkowany przed domem motocykl i dwa samochody.

Zmarszczyła brwi, bo zauważyła przed domem zbyt wiele szitu na kółkach. Szybka dedukcja godna genjusza. Skoro dom niewyremontowany to na pewno nie były to pojazdy młodej Ramirez. Ona jeździła na motorze jako Święta. W takim razie auta do kogo należały. Musiała to sprawdzić. Zlazła z maszyny i cichaczem przebiegła na drugą stronę ulicy, zbliżając się do aut. Schowała się za jednym i spojrzała w stronę domu z nieco mniejszej odległości. Cisza spokój zapewne.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Kostki na spostrzegawczość:

próg 35: Zza dziury w ścianie, która miała robić za okno daje się dostrzec subtelne źródło światła. Pewnie był to odpalony laptop.
próg 45: Zza dziury w ścianie, która miała robić za okno daje się dostrzec subtelne źródło światła. Pewnie był to odpalony laptop. Na dodatek widzisz w oknie cień męskiej sylwetki.

Catherine Hernández

Catherine Hernández
55, czyli opcja nr 2 próg 45: Zza dziury w ścianie, która miała robić za okno daje się dostrzec subtelne źródło światła. Pewnie był to odpalony laptop. Na dodatek widzisz w oknie cień męskiej sylwetki.

Kurde bele, to znacznie komplikuje sprawę. No bo jak tu wleźć do chałupy, gdy jest ktoś jeszcze. A sądząc po ilości aut, to siedzą tam w trójkę zapewne. Zbyt wielkie ryzyko jak na razie, a miała jeszcze czas przemyśleć sprawę. Postanowiła jednak zrobić coś jeszcze... Zaczeka. Aż kompania polezie spać. W międzyczasie jednak zbliżyła się ostrożnie w stronę okien, nie od frontu, od boku. Tak by jej jakoś nie zauważyli. Chciała coś usłyszeć, jeśli to możliwe.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Kostki na ślepy los:

parzyste - po dwóch godzinach światła w oknach gasną, rozmowy cichną, wszyscy poszli spać.
nieparzyste - dopiero po 4 godzinach światła w oknach gasną, rozmowy cichną, wszyscy poszli spać.

Catherine Hernández

Catherine Hernández
5

Ta to miała robotę. Siedziała i czekała. Aż jej się zrobiło duszno i w międzyczasie polazła do motoru i ściągnęła kask, który zastąpiła bandaną na twarz oraz czapką z daszkiem i kapturem na głowę, by nie było widać jej włosów. Wyciągnęła farbę i pędzel oraz książkę. Miała nadzieję, że szybko polezą spać.
Jak bardzo była w błędzie...
Musiała czekać co najmniej cztery godziny. Ona, niecierpliwa jak cholera. W gorącej wodzie kąpana. Szlag.
Czekała, przycupnięta z boku domu, gdzieś, gdzie nie była widoczna przez sąsiadów. Miała dużo czasu by znaleźć takie miejsce. Jednak to nie wszystko. No nawet jak poleźli wszyscy spać po tych 4 godzinach to i tak odczekała jeszcze z godzinę, by być pewną, że wszyscy już zasną. To było takie nudne. Ale nie wróci do Skittlesa bez niczego. O nie! Smith zobaczy, że jest lojalna kartelowi, że jest z niej pożytek i już nigdy w nią nie zwątpi. Miała 4 godziny by snuć takie plany... Siedziała zatem i ciągnęła dalej.
Tak, tak, doceni jej trud. Wszyscy docenią. Nagle będą ją szanować. Ba, kłaniać się, sygnet całować. Smif ją pokocha, a ona zamiast wody w basenie będzie mieć mamonę, w której będzie nurkować. Sam boss Buendiów przyjedzie jej osobiście wręczyć dyplom i order uśmiechu.
...
Zamrugała oczami, chyba odpłynęła na chwilę. Cisza, spokój w domu od dłuższego czasu.
Cath podniosła się ostrożnie i zajrzała przez dziurę, gdzie powinno być okno.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
W oknach były folie, bardzo łatwo byłoby się przez nie dostać. Były jeszcze drzwi. Którą opcję wybiera Cath?

jako, że ma aż 82 punkty inteligencji, podpowiem, że folie w oknie mogą szeleścić, kiedy kobieta będzie się dostawała do środka.

Catherine Hernández

Catherine Hernández
Wcześniej nałożyła sobie podwójnie elastyczne rękawiczki, których miała całe pudełko w domu w torbie lekarskiej. Otworzyła sobie farbę, by mieć w pogotowiu.
Uniosła wzrok na wybite okno i spojrzała na folię. Oho. Ciemna, cicha noc. Narobi hałasu, a jako, że dom był mały to zapewne chociaż jedna osoba spała w salonie. Duże ryzyko. Sprawdzi drzwi.
Ruszyła zatem na front domu, cichaczem się skradając i sprawdziła drzwi. Wpierw je obejrzała. Potem obejrzała zamek i zawiasy. Czy były uszkodzone, czy jak to wszystko wyglądało.
Ewentualnie spróbowała też klamkę czy tam gałkę, sprawdzając czy są otwarte.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Drzwi były otwarte, gdyż zamek w drzwiach był zepsuty. zaraz po wejściu do środka słychać było słodkie chrapanie Noah i Howiego, ściśniętych w miłosnym uścisku na kanapie. Consuela zapewne leżała u siebie w łóżku, w pokoju obok. W środku było ciemno, na szczęście księżyc oświecał jej drogę.

Kostki na spostrzegawczość i inteligencję, próg 120: Jeśli przekroczysz próg, udaje ci się wejść do mieszkania nie budząc nikogo. Jeśli nie przekroczysz - upuszczasz pędzel, który upada na drewnianą podłogę.

Catherine Hernández

Catherine Hernández
127, próg przekroczony

Weszła do środka bez budzenia nikogo, po cichutku niczym super ninja. Przymknęła drzwi i rozejrzała się, gdzie mogłaby namalować pamiętną datę. Postawiła na ścianę tuż obok drzwi. Nie będzie musiała nigdzie dalej łazić. Zamoczyła pędzel w farbie i zaczęła malować sporawe liczby, a miesiąc słownie skrótowo. Czerwona farba spływała strużkami niczym krew.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 38 z 40]

Idź do strony : Previous  1 ... 20 ... 37, 38, 39, 40  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach