Kancelaria adwokacka Hai Wu

Kancelaria adwokacka Hai Wu zlokalizowana jest w biurowcu  zachodniej części miasta. Biuro znajduje się na piątym piętrze. Składa się na nie poczekalnia, mały pokój sekretarki oraz właściwe biuro.
Pomieszczenie jest stosunkowo przestronne, ściany zastawione są regałami pełnymi ksiąg, kodeksów, teczek i katalogów. To, co rzuca się w oczy zaraz po wejściu do biura prawniczki, jest jej wielka fotografia wisząca na ścianie za biurkiem - czarno-biały portret Hai Lin, patrzącej surowo na każdego, kto przekroczy próg jej królestwa.

// z Eaton Street, 12.08.2013, koło 20:00

Czerwona Honda zaparkowała naprzeciw biurowca, w którym znajdowały się liczne kancelarie adwokackie. Kierowca chwilę siedział jeszcze w aucie, rozmawiając żywo przez telefon.

-> Eaton Street
Foxxy przeklęła, gdy zajeciała pod kancelarię. Jednak próbowała się trzymać z daleko i zobaczyć, kto jest w samochodzie. Jednocześnie nie będąc zauważoną przez ta osobę. Nawet płec bylaby dobrą wskazówką.

W końcu z hondy wyszedł chudy mężczyzna w okularach. Wciąż rozmawiał nerwowo przez telefon.

Morgan otworzyła lekko okno, na milimetr, może coś usłyszy z tej rozmowy. Sama za to ubrała okulary przeciwsłoneczne i próbowała schować się za deską rozdzielczą.
- Że też w wojsku tego kurwa nie uczą. - powiedziała cicho do Leszka każąc mu też się schować i podglądać, czy nie idzie w ich stronę.

- Czego niby? Co ty robisz? - zapytał zdezorientowany patrząc jak się laska składa jak origami. Schował w końcu telefon do kieszeni.

Foxxy nic nie usłyszała, bo szum samochodów skutecznie zagłuszał rozmowę. W końcu mężczyzna skończył żywą dyskusję z komórką i przeszedł na druga stronę ulicy.
Jeszcze chwila i stracicie go z oczu.

Spojrzała na Leszka.
- Chce by nas nie zauważył. - powiedziała jakby to było oczywiste. Ale szczerze to sama nie wiedziała co robi.
Morgan zerknęła.
- Chyba musimy ruszyć. - mruknęła sięgając po broń do schowka i chowając ją za pasek. Po czym wyszła z samochodu. Rzuciła kluczyki Leszkowi i ruszyła za mężczyzną. Oczywiście starając sie by ten jej nie zauważył.

- Uh-uh. Spoko, ty se rób tą jogę ale facet zaraz nam zniknie.
Wziął te kluczyki i wyszedł z samochodu idąc z nią naturalnie, spacerkiem.
- Masz pojęcie gdzie on może iść?

Westchnęla.
- Ja nawet nie wiem czy to ten koleś. - odpowiedziała mu szczerze. I to trochę ciszej niż normalnie. Poprawila włosy i sprawdziła, czy mają go przed sobą.
- Może iść do pewnej kancelari, ale módl się by tak nie było. - mruknęla do niego.

Meżczyzna przyspieszył kroku i wszedł do biurowca. 
Gdy weszliście do lobby - jego już tam nie było.

Weszli do lobby i się rozejrzała w poszukiwaniu mężczyzny. Również chciała wiedzieć w czyim budynku jest. Na pewno rzucała się w oczy z flanelową koszulą, tatuażami i dzinsami oraz mniej wystrojonym towarzyszem. spojrzała na Leszka czekajac co on tym razem powie.

- Wiesz co, jakbyś była mniej enigamtyczna to chyba współpracowało by się nam lepiej. Słowo daję, mam wrażenie że gram w jakimś chujowym kryminale. - powiedział i wszedł do lobby.
- No. To klops.

W lobby siedzieli typowi przedstawiciele klasy białych kołnierzyków. Z ladą recepcji stała smukła, młoda kobieta odbierająca telefony. Za nią wisiała tablica z nazwami kancelarii. Jedną z nich była ta, należąca do Hai Wu.

- Wiesz ja też tak się czuje. Dają mi robotę, której nie umiem. - odpowiedziała mu nawet z lekkim przekąsem.
Morgan zauważyła, że jest firma Hai Wu. Jeśli tam poszedł ich kolega to nic złego. Wzruszyła ramionami chwyciła Leszka za rękaw i wyszli z budynku.
- tutaj niczego nie odwali. - powiedziała. - nawet jeśli to ludzkość nad tym nie ucierpi. - dodała już na zewnątrz.

Rozłożył ręce gdy wyciągnęła go na zewnątrz.
- Nie czaję. Co znaczy nie odwali? Co to za biuro? najpierw chcesz go śledzić a teraz spadamy?
Popatrzył na nią szukając jakiejś odpowiedzi.
- Wiesz, jeżeli tak bardzo chciałaś mnie wyciągnac na randkę wystarczyłoby poprosić... nic by z tego nie było ale wiedziałbym na czym stoję - przetarł twarz dłonią. Ale by zapalił.

Poszli kawałek dalej, by nie być od razu zauważonym z wyjścia, ale obserwując je.
- Jestem tam kancelaria szefowej Smitha. - powiedziała mu wprost. - Pewnie do niej poszedł. Pośledzimy go jak wyjdzie, nei chce jej wchodzić w drogę. - powiedziała spokojnie. Zamroziła go wręcz spojrzeniem.
- Przepraszam lepiej bym się ubrała. - odpowiedziała na jego wtrącenie o randce.

Machnęla na niego i ruszyla żwawym krokiem w stronę samochodu.
- Poczekamy w samochodzie. - zdecydowała.

- I tak by ci nie pomogło.
Warknął i wywrócił oczami. Co za nieogarnięta kobieta.
- Jak chcesz. - i poszedł za nią.

Minęło dwadzieścia minut. Z kancelarii nie wyszedł mężczyzna, który przyjechał tu czerwoną hondą. Zza szklanych drzwi jednak wydobyła się smukła postać ciemnowłosej kobity.
Po chwili podeszła do auta Foxxy i zapukała w okno kierowcy.

Oj była nie ogarnięta, bo to nie dla niej praca, po prostu. Weszli do samochodu, i zastanawiała się, czy nie wrócić jednak na Eaton Street, gdy zapukała kobieta.
- A ta czego. - zdziwiła się. Po czym otworzyła szybę.
- W czym mogę pomóc? - spytała po prostu.

Leszek siadł na miejscu pazażera i oddał się tetrisowi. Właśnie rozgrywał zajebistą partię gdy podeszła kobitka i jego kombinacja poszła się paść. Czujny podniósł na nią wzrok i zerknął na FOxxy.

Przez okno zajrzała sama Hai Wu. Nie wyglądała na zadowoloną. Spojrzał na Foxxy, jakby miała jej ochotę napluć w twarz.
- Foxxy McGyver?- zapytała... z raczej z obrzydzeniem wydobyła z siebie te dwa słowa.
- Jeśli przysłał was Smith, to możecie potem mu przekazać, jak bardo jesteście zjebani. Tak trudno śledzić kolesia, co? 
Odsunęła się i podeszła do drzwi, by za chwile usiąść na tylnym siedzeniu.
- Fethers dzwonił do mnie przestraszony jak dziewica, że ktoś go śledzi. Coś mi mówiło, że to będzie ktoś od Tośka.

Morgan słysząc słowa Hai Wu westchnęła, wyciągnęła papierosa i go zapaliła. Musiała raz się zaciągnąć. Wiedziała, że ich rozpoznał.
- To dobrze. - odpowiedziała. Przynajmniej wiedziała, że dobrego człowieka śledzili.
- Już odjeżdżamy, podwieźc panią do biura? - spytała po prostu odpalając silnik i zapinając pasy. Była nieco wściekła, ale nie dawała po sobie poznać, że zjebała. Nie zamierzała tez się poddawać. trzeba by było zmienić taktykę.. tlyko na jaką?