Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Świąteczny poranek w domu Brightów - Boże Narodzenie 25.12.13

Idź do strony : 1, 2  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 1 z 2]

Harry Bright

Harry Bright
W salonie stała mała, plastikowa choinka a do ściany szpilką były przypięte dwie skarpety na prezenty z imionami Joleene i Elijah. Stroik na stole i sztuczny zapach igieł postawiony na parapecie roziły za świąteczny klimat.
Ostatnie dwa miesiące w domu Brightów były bardzo skomplikowane. Harry znalazł się pomiędzy stesem związanym z jego klientami lądującymi w więzieniu stanowym, zbieraniem każdego dolara na remont domu i ciążą Alice, która też stworzyła im parę problemów. Ale nie zmieniało to faktu, że i tak był z tego powodu w siódmym niebie. Chociaż z chęcią ominąłby ten okres gdy Jolene i Elijah zaczeli podważać zaangażowanie nowych rodziców w ich dwójkę bo na choryzoncie pojawił się biologiczny dzieciak.
To był burzliwy okres.
Ale to wszystko dzsiaj było nie ważne, bo prawnik postanowił spędzić te kilka dni świątecznych nie myśląc o niczym innym tylko o relaksie z rodziną. A zaczął od tego, że nie miał zamiaru wstawać z łóżka przed dziesiątą. Przeciągnał sie w łóżku i w półśnie objął żonę mrucząc coś pod nosem.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Ten półsen został pewnie przerwany przez krzyk. Lekko sepleniący
-Ale ty jesteś głupi, przecież zobaczą!!!! Wszystko zobaczą!! Mówiłam, że to zły pomysł! Zły!
-Ale... Jolene... To ty chciałaś to otworzyć...-nieśmiałe wtrącenie.
-Ale powiedziałeś, że umiesz to potem zamknąć! Tak powiedziałeś! Obiecałeś!-krzyk przeradzał się w coraz bardziej histeryczny.-A teraz nas oddadzą! Oddadzą!-zapłakał dziewczęcy głos, a w tle było słychać rozdzieranie papieru.

Alice Bright

Alice Bright
Alice przytulila sie tylkiem do meza, jeszcze będąc gdzieś między snem a jawa. Chciala wrocic do pieknego snu, chociaz pecherz wolal o uwage. Alice Przekrecila sie po chwili na plecy a słysząc kłótnie dzieci, naciagnela kołdrę na twarz.
- Co tam sie dzieje?
Wyszeptala do meza, chyba nie chcac go budzic, czemu jednak zaprzeczyla, lekko szarpiac go za ramię.

Harry Bright

Harry Bright
Harry zajęczał.
- Nie wiem. Śpię. Do wschodu słońca to twoje dzieci - mruknął wciskąjąc twarz i jej ramię. Słońce dawno wstało ale rolety to ósmy cud świata. Tak jak piersi Alice do których sie prztulał. Budzenie ojca w dzień wolny powinno być nielegalne.

Alice Bright

Alice Bright
- No wlasnie... z samego rana twoje - odpowiedziala marudnym glosem i wyciagnela dlon po budzik. Prawie spadl z szafki nocnej, gdy Alice uderzyla w niego dlonia, zaciskajac palce na okrągłym ksztalcie. Przeniosła go nad głową i położyła mężowi na klacie.
Nie zamierzala zdradzać, że za minutę i tak pójdzie siku.

Harry Bright

Harry Bright
Harry znów jęknął, odwrócił się na plecy żegnając się z piersiami Alice i zwlekł się z łóżka. Żona w ciąży se mogła pozwalać, a Harry musiał cierpieć. Taka była kolej rzeczy.
Wyszedł z sypialni poprawiając koszulkę od pidżamy i poszedł do salonu gdzie wyprawiały się najwyraźniej jakieś dantejskie sceny sądząc po odgłosach.
- Dzień dooooobry - powiedział z ziewem i zobaczył co się dzieje.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Jolene zdążyła się zasmarkać, gdy Elijah próbował ją przytulić i uspokoić, popchnęła go. Tak niefortunnie, że poleciał w stronę choinki, która się zachwiała... I akurat w momencie, w którym Harry stanął w salonie, wywróciła się.
Wokół dzieci był rozdarty papier ozdobny na pakunki, a one same zamarły w trwodze. Aż ciszę przerwał ryk dziewczyny, która z paniki nie miała pojęcia już co zrobić.

Harry Bright

Harry Bright
- Eeee.... - powiedział gdy upadająca choinka wyrwała go z półsnu w którym się znajdował. Obejrzał pobojowisko i wszystko było już jasne. Westchnął i popatrzył na sufit. Dobrze, że drzewko było z plastiku to sam sobie z tym poradzi, nawet z jego plecami.
- Jolene nie płacz, nic się nie stało. - podszedł do dzieci i pogłaskał dziewczynkę po głowie - nic ci nie jest? Oj, uważaj na szkło - zwrócił się do syna i poszedł mu pomóc wstać i nie poharatać się na rozbitych bombkach.Popatrzył na papierzyska za ziemi.
- Hm, ktoś tu był niecierpliwy co? - uśmiechnął się.

Alice Bright

Alice Bright
Dzwignela sie z trudem, minute po mezu i czujac coraz wiekszy ucisk na pecherzu, musiala najpierw zajac sie naglaca potrzeba. Na insuline przyjdzie czas pozniej. Wyszla z pokoju i zatrzymala sie w progu, nie dowierzajac w to co widzi.
- Kochani...?
Rozladajac sie po twarzach zapytala, ale siku gonilo, wiec Alice musiala zniknac w lazience.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Jolene aż zdrętwiała na chwilę ze strachu, przekonana, że teraz ich oddadzą, okrzyczą i dadzą klapsa. To nie pierwsze jej doświadczenie z adopcją. Wiedziała jak kończy się wcześniejsze rozpakowywanie prezentów. Ale i tak... nie mogła się powstrzymać.
A Elijah, niby taki mądrzejszy, ale... no, nie potrafił odmówić blondynce. Zawsze o nią dbał i najwyraźniej nie znał żadnych granic w tym, by jej dogadzać. Bez podtekstów.
-Myśmy nie chcieli...-spróbował chłopak, z nerwów wsadzając kołnierzyk koszulki do ust, by go pomemłać.
-Nie oddawajcie nas!-poprosiła rozpaczliwie dziewczynka, przyklejając się do nogi Harry'ego.

Harry Bright

Harry Bright
Harry podniósł chłopaka, podniósł choinkę. Może i był trochę poirytowany ale przecież żadna tragedia się nie stała, tak? A juz na pewno nie taka, żeby było trzeba przeżywać jak Jolene.
- Ja wiem, nic się nie stało - powtórzył i uśmiechnął się do Elijah na uspokojenie - Byłbyś tak dobry i przyniósłbyś miotłę? Ktoś mógłby sobie powbijać szkło w stopy. 
Kucnął koło Jolene i wytarł jej zasmarkaną twarz.
- Co ty opowiadasz, skarbie. Nie płacz bo spuchną ci oczy. - sięgnął po jakiś kawałek materiału, który chyba był jego koszulą i wytarł jej twarz po czym pogłaskał po głowie. Spojrzał na rozgardiasz i odetchnął.
- No dobrze. Zrobimy tak. Posprzątamy tu, zjemy śniadanie a potem będziecie kontyunować ok? - kara w końcu musi być hehe. Czekanie na prezenty jest okrutną karą.
Gdy Elijah przyniósł tą miotłę Harry pozamiatał niebezpieczne kawałki szkła.

Alice Bright

Alice Bright
Slyszala piskliwy glosik Jolene, ale nie mogla nic poradzic na potrzeby rzadzace organizmem, chociaz serce jej peklo na mysl o strachu jaki dziewczynka odczuwala. Alice wyszla z lazienki po kilku minutach, glaszczac swoj brzuch i spogladajac na mala wielka rodzinke.
Podeszła do Jolene i objela reka szczupłe ramionka.
- Pomozesz mi ze śniadaniem? Panowie ogarna balagan.
Uśmiechnęła się na pocieszenie, nachylajac nad dziewczyna i posylajac Elijahowi troskliwe spojrzenie.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Elijah, spanikowany, zaraz pobiegł po miotłę, jakby miało od tego zależeć jego życie. Jolene zaś pociągala ciężko nosem.
-Co będziemy?-zapytała, dostając czkawki z nerwów, nie rozumiejąc tego słowa.
Zaraz jednak wstała, prowadzona przez Alice. Speszona, przeszła do kuchni, zaglądając na kuchenne lady. Oparła palce na ziemi, machając nogą na prawo i lewo.
Elijah zaś stał z miotłą, czekając na instrukcje. Zaraz jednak się jakby zreflektował, że potrafi zamiatać.
-Ja to zrobię, zrobię!-zaoferował się zachrypniętym głosem.

Harry Bright

Harry Bright
- Kontynuować eee no robić dalej to co zaczęliście. - popatrzył na dziewczynkę patrząc czy zrozumiała. 
- O odpakowywaniu prezentów mówię. - powiedział pogodnie - ale najpierw musisz umyć twarz, cała jesteś z soli - pogłaskał dziewczynkę po plecach i pozwolił Alice przejąć problem.
- Nie trzeba - poklepał chłopaka po ramieniu - nie podepcz tylko tych bombek. Wiesz, jak byłem trochę młodszy od ciebie to stanąłem kiedyś na szkło. Ale było znacznie grubsze, takie od szklanki. Ojciec chciał mi to wyciągnąć ze stopy a ja uparcie skakałem na jednej nodze byle tylko nikt tego nie ruszał.
Harry szybko posprzątał niebezpieczne kawałki a potem całą rodziną siedli do śniadania.

Alice Bright

Alice Bright
Alice musiała przygotować kilka śniadań, z powodu swego wegetarianizmu, choroby, ciąży... dzieci, męża miesożercy i.. uff chyba wszystko. Ale dzięki pomocy Jolene, uporała się z tym szybciej i usiadła zmęczona przy stole.
- Oho! Chyba się obudził.
Alice przyłożyła dłonie do brzucha, czując jak maluch się przeciągał. Była zachwycona odczuwaniem tego co robi dziecko i nie powstrzymywała się przed dzieleniem wrażeniami z rodzinką. Popatrzyła na wszystkich z szerokim uśmiechem i zabrała za posiłek.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Blondynka zmarszczyła nos, myśląc.
-A-ha!-ucieszyła się. Ale potem zmarkotniała. Czy Harry nie widział, że już wszystkie otworzyli?!
-Nie chcę myć twarzy!-zbuntowała się zaraz, bo miała taki okres.
-Jolene, tak to ci łzy wyschną i zmarszczki ci się zrobią! I brzydka będziesz!-powiedział Elijah, przejęty. Usłyszał tak kiedyś w drugiej rodzinie adopcyjnej. A tam raczej nie kłamali, nie?
-Sam będziesz brzydki!-odcięła się dziewczynka i uciekła do kuchni.
-Ja już jestem duży!-zauważył chłopak na historię Harry'ego.

Potem usiedli do stołu. Jolene na rewelacje Alice się rozpłakała i uciekła od stołu. Elijah był zbyt zajęty wyjadaniem kremu czekoladowego ze słoika, by za nią polecieć. Spojrzał tylko na rodziców znad stołu, oblizując grube paluszki.

Harry Bright

Harry Bright
- No... wiem. Ale przezorny zawsze ubezpieczony! - powiedział z uśmiechem po uprzednim zmieszaniu do swojego SYNA. Lubił to słowo. Prawoe tak bardzo jak słowo TATA.
- Oj no... - odłożył sztućce - Jolene! - poszedł za córką po drodze głaszcząc żonę po głowie. Oczywiście, że nie chciała źle, ale dziewczynka strasznie wszystko przeżywała.
- Jolene chodź tu, proszę. - poszedł za nią aż na ogród, gdzie schowała się za jakimś krzakiem.
- Jolene, chodź. Mam dla was jeszcze jeden prezent, wiesz? - starał się zachęcić CÓRKĘ do wyjścia z kryjówki.
- Wiesz, że was kochamy przecież. I nikomu nie oddamy. Chodź.

Alice Bright

Alice Bright
Alice zrobiła wielkie oczy na płacz Jolene i odłożyła widelec z nabitym serem, spoglądając za dziewczynką. Straciła ochotę na śniadanie i chciała wstać, ale mąż ją ubiegł.
Zostając sama z Elijahem, popatrzyła na syna i oparła się na łokciach.
- Boisz się, że Was oddamy?
Zapytała chłopca, patrząc na niego ze smutkiem.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Oczywiście, że Jolene wszystko przeżywała! Była dwunastoletnią dziewczynką, która była w którejś z kolei rodzinie adopcyjnej i czuła się bardzo, bardzo zagrożona. Ona wiedziała co oznacza biologiczne dziecko. Nawet, jeśli nie znała słowa "biologiczne". Wiedziała co się święci. A zwłaszcza, gdy w dodatku zepsuje się świąteczną choinkę.
W momencie, gdy Harry wyszedł na ogród, Jolene rozkopała ziemię pod jakimś krzaczkiem i zaczęła robić wokół siebie mur z piasku. Pociągnęła nosem i spojrzała z dołu na prawnika.
-Na pewno?-zapytała słabym, piskliwym głosikiem.

Elijah zaś był uzależniony od czekolady. Potem wychodziły mu brzydkie chrostki na ciele i miał zatwardzenia. Ale nie mógł przestać jej jeść. Ale poza tym był perfekcyjnie normalny. Więc gdy Alice zadała pytanie, wzruszył ramionami i wpakował sobie kolejnego palca zamoczonego w kremie do ust.
-Ja szto njie.-odpowiedział.-Ale Szolin to tak. Ona szto fszyszko pszeszyfa.

Harry Bright

Harry Bright
- Oczywiście. Słowo prawnika. Nigdy cię nie oddamy - wyciągnął do niej rękę. Smutno mu było strasznie, że po tych kilku miesiącach Jolene dalej im nie ufała. A zdawało się, że była taka pewna siebie gdy pierwszy raz się spotkali. No ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy i trzeba było być po prostu cierpliwym.
- Chodź, bo jest już późno i zdaje mi się, że was prezent nie może już za długo czekać. - wyciągnął ją z jej dołka i otrzepał spodnie, bo nie będzie wnosić piachu do domu.

Alice Bright

Alice Bright
Alice obserwowała Elijaha, nie do końca chyba zdając sobie sprawę z jego uzależnienia. Trochę rozbawił ją widok i niezrozumiała odpowiedź, ale uśmiech jaki się pojawił na jej ustach, był z rodzaju tych niepewnych.
- Rozumiem. Bo nigdy was nie oddamy... zostaw trochę czekolady dla niej.
Odezwała się i sięgnęła po szklankę z sokiem, odwracając spojrzenie ku drzwiom. Wypatrywała powrotu męża i Jolene, stresując się dalszymi płaczami dziewczynki.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Jolene była bardzo intensywna. Więc gdy była wesoła, była głośna, było jej pełno wszędzie. A gdy była niepewna... była mega wrażliwa i dużo ryczała. Proste mechanizmy!
Pociągnęła nosem i niepewnie chwyciła jego dłoń.-A słowo harcerza też?-dopytała, bo słowo prawnika nic jej nie mówiło, ale nie chciała się do tego przyznawać.
Zmarszczyła nos, wycierając go o materiał bluzki i dała się kawałek podprowadzić pod drzwi.
-A co to za prezent?-zapytała z zainteresowaniem, iskierką.

Oblizał palca i się wyszczerzył.
-No ja to wiem!-powiedział już normalnie, uśmiechając się.-Bo ja to mam nosa. Zawsze jej powtarzam, że mam nosa.-popukał się po nim z zadowoleniem, wyraźnie będąc trochę śmielszym w towarzystwie nowych rodziców.-Ale ona jest uparta i jak sobie coś wymyśli to jak osioł jest, o!

Harry Bright

Harry Bright
- Eeee... oczywiście. Słowo harcerza! - Nie był nigdy harcherzem, ale ciiii... - Chźodmy do domu to wam pokażę. - weszli do kuchni i Alice na pewno się uspokoiła widząc, że kryzys zażegnany.
Posadził Jolene przy stole i jak już wszyscy dokończyli co mieli na talerzach (Harry dopilnował, żeby wszystko zniknęło nie tylko z talerza Eljaha) to wstał i umył naczynia, no bo Alice nie może się przemęczać!.
- Odpakujcie sobie te prezenty co już je zdążyliście obejrzeć a ja zaraz wracam. - puścił oko do Alice i poszedł gdzieś (?).
Wrócił po kilku minutach z koszykiem wyłożonym ręcznikiem, a na ręczniku było coś piszczącego.
Położył koszyk na podłodze i wszyscy mogli zobaczyć szczenię mopsa. Harry wyglądał na zadowolonego z siebie. Oby tylko nie dostał po uszach od Alice... no ale żadna amerykańska rodzina nie była kompletna bez czworonoga!

Alice Bright

Alice Bright
Uśmiechnęła się weselej i pokiwała głową. Elijah wiedział co i kiedy powiedzieć, nawet jeśli mało się odzywał. Alice była mu wdzięczna za te słowa, bo wlały nieco otuchy w serce przyszłej mamuśki.
- Musimy jej więc potwarzać, że już jest na nas skazana.
Zaśmiała się i posmyrała się po nosie, wskazując na usmarowany czekoladą nos chłopca. Nie wylizał palucha dokładnie!
Podczas kontynuacji śniadania, Alice starała się poświęcić Jolene więcej uwagi wypytując o wszystko co przyszło jej do głowy. Chciała jednak z nią porozmawiać w cztery oczy i wypytać o wszystkie bolączki, by silniejszą więź stworzyć. A gdy przyszedł czas na prezent od męża, Alice uśmiechnęła się do dzieciaków i czekała razem z nimi, nic nie wiedząc!
Na widok psiaka, aż westchnęła z rozczuleniem.
- Jaki słodki!

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Dzieci odpakowały już wszystkie prezenty. Dlatego grzecznie czekały na ostateczny prezent, którego nie udało im się znaleźć ani pod choinką, ani w skarpetach, ani na najwyższej półce w szafie.
Więc gdy Harry wrócił, Jolene się aż zapowietrzyła.
-...PIESEKPIESEKPIESEKPIESEKPIESEK!!!!!!!!!-zaczęła wykrzykiwać, kręcąc się wokół własnej osi.
Odchyliła głowę do tyłu i uniosła ręce ku górze, jakby dziękowała Bogu za ten cud natury.
W tym czasie Elijah nieśmiało podszedł do koszyka i chwycił pieska, by go potem do siebie przytulić.
-Możemy go nazwać... Wafel?-zapytał, robiąc oczy kotka ze Shreka.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 2]

Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach