/ początek, 21.08, ok. 17
Chciałoby się zaśpiewać, że to ostatnia niedziela, wszyscy się rozejdziemy, jednakże na razie nie można było się tym zamartwiać. Głównie dlatego, że jak na razie to Will nie gościł u siebie ani Coopera, ani szeryfa. Jedynie Beth z Sethem, którzy - na szczęście - byli oddaleni o jeszcze jedno pomieszczenie. Dzięki temu księgowy mógł sobie pozwolić na nocne rozmyślania bez konieczności wsłuchiwania się w głosy rozkoszy czy też zarzynania w dość oryginalny sposób, chociaż i z tym teraz jest trudno.
Natomiast nie to jakoś Parkera zamartwiało. William nie martwił się o cokolwiek, bynajmniej na głos, żeby każdy o tym wiedział. Jak przystało na osobę o niszy emocjonalnej - te niespecjalnie okazywał. Inna sprawa była wtedy, gdy mężczyzna znajdywał się sam w domu, aczkolwiek autorka nigdy nie opisywała. Był sam, po co się rozpisywać? Może i ściany mają oczy, ale też nie można by przesadzać w drugą stronę.
Obecność Williama pod domem Consueli nie była przypadkowa. Zamierzona, zapewne pod wpływem chwili i rozważań, kiedy siedział w konfesjonale, spowiadając się... tak naprawdę to siedział może w kościele, między mszami, aby się wyciszyć jeszcze bardziej niż to było możliwe w jego przypadku.
Zakładał, że Ramirez będzie zajebiście chętna na spotkanie ze Świętym, który okazał się ostatnią osobą ze zgrupowania, jaka mogła ją bezczelnie zranić. Ba, zapewne nawet i w tej sprawie zajechał pod swój były dom, który nie wyglądał tak dobrze, jak dużo wcześniej, ale czego się spodziewać? Po imprezie, po burzy piaskowej i wkrótce pewnie jakimś innym ataku? No właśnie.
Wysiadł z zapożyczonej Hondy, wziął swoją drewnianą oblubienicę, o którą poruszył się do domu Consueli, niegdysiejszej przyjaciółki, której tak dawno nie widział, że nikogo nie powinno zdziwić, iż księgowy stęsknił się niemiłosiernie. Prawdę mówiąc to trudno powiedzieć, jak faktycznie Will się czuł w tym momencie i po co odwiedza młodszą siostrę Gabrielle. Może nagle naszła go potrzeba porozmawiania z osobą, wobec której miał mieszane uczucia i ciężko mu było je odpowiednio zaszufladkować, żeby księgowy sam z nimi czuł się na tyle komfortowo, by egzystować dalej?
Zastanawiał się też czy nie byłoby to dobrym i jakże przyjacielskim posunięciem, gdyby Parker zaproponował, ażeby odwiedzili Bakera? Chociażby po to, aby mężczyźnie przywieźć jakieś krzyżówki do rozwiązania czy też gazety CKM albo po prostu prywatny album do zdjęć Betty, który najpierw musieliby znaleźć wśród piasku (musieliby wspomnieć o monopol na plażę z czterema ścianami, co wydaje się ekstrawagancją, jaką sobie zafundowali prawie wszyscy mieszkańcy Old Whiskey)? To też byłoby dobre, a pokazaliby chociaż, że troszczą się o ich staruszka-szefa!
Najważniejsze jest okazywać emocje i sympatię. Przecież wszyscy wiemy, że Will w tym był najlepszy. Nikt nie śmie zaprzeczyć.
Nikt.
Wracając - stęsknił się za Consią i jej śmiechem, i tekstami. Na tyle się za dziewczyną stęsknił, że aż zastukał w jej drzwi dwukrotnie i zaczął sobie tuptać, przy okazji też odmawiał modlitwę do swoich butów albo do konta bankowego, żeby pieniądze same się podwajały i nie trzeba było zapieprzać jak pojebanym.
I czekał sobie, czekał.