Dom Betty Jou

First topic message reminder :

Parterowy dom o niskospadowym dachu pokrytym brązową dachówką. Zbudowany ze dobrej jakości materiałów. Ma dobrą izolację i działającą klimatyzację.
Wchodzi się do sieni, a z niej do dużego pokoju dziennego z otwartą kuchnią. Jest tu też dość miejsca, by postawić duży jadalniany stół. Korytarz po lewej stronie prowadzi do łazienki i dwóch pokoi, a mały korytarzyk przy kuchni kryje małe pomieszczenie gospodarcze i przejście do garażu. 
Garaż mieści jeden samochód.
Goście mają dostęp oczywiście do salonu i kuchni-jadalni. Drzwi obu sypialni sa zawsze zamknięte i raczej właścicielka nikogo tam nie wpuszcza. 
Wnętrze urządzone jest skromnie, acz przytulnie. W kątach stoją nieco babcine meble, a na komodach poustawiane są liczne zdjęcia i szkatułki z biżuterią. W kuchni zawsze coś się dzieje, chociaż sama Bety mało gotuje - mimo to, to jej ulubiona cześć domu, gdzie często pije kawę, pali papierosy lub czyta jakieś szmatławce. 
Wszędzie unosi się zapach słodkich i ciężkich perfum.

Jak wielu się domyśla, dom dostała od drugiego męża, którego oskubała na rozprawie rozwodowej.

---

Zabrał z rusztu ostatnie kawałki mięsa dla siebie oraz Willa, po czym odparł:
-Nie, zostaje w mieście. Może za jakiś czas pojadę znów do domu.-"za jakiś czas" to bardzo długo, ale w sumie chciał teraz posiedzieć trochę w swoim nowym domu, ogarnąć go oraz odpocząć po ekspresowej budowie.

- No dobrze dobrze.. ale mam wrazenie, ze ty nic nie lubisz w sobie - stwierdzila pewnie chuchajac jej w szyje.
- Wymien dwie rzeczy ktore w sobie lubisz. Albo wiecej - stwierdzilaa nagle.
- To mi fundujesz dentyste - parsknela - wiec uwazaj. A wscieklizny nie mam, bo bylam szczepiona! - usmiechnela sie szeroko - Wiec mog gryźć! - i na dowod dziabneła ją w ramie. - Widzisz? Jak zaczniesz miec wybuchy agresji to znaczy, ze szczepionka nie działa - co prawda nie ugryzla przecież mocno ale jednak. Ciekawe czy bedzie to jutro pamietac?

- Mam zajebiste bicepsy i pracuję nad kaloryferem. Uda potrzebują jeszcze rzeźby ale jest dobrze... Mam ładne usta
Popatrzyła na Lilu, i były jakoś stanowczo za blisko siebie.
- Kurwa! - wrzasnęła i odsunęła Lilu od siebie jak ta ją ugryzła - pojebało cię? To boli! - skrzywiła się i zrobiła obrażoną minę po czym odwróciła się na bok, plecami do Liluye

- No widzisz. To duzo rzeczy, jest dobrze - stwierdzila i odsunela sie po tym wybuchu, choc w sumie czego sie miala spodziewac? Popatrzyla przez chwilę na plecy Evy i zmarszczyła nos. Fuknęła do siebie.
- Chodż tu, przepraszam - mruknęla niechętnie i polozyla jej rękę na boku, by obrocic murzynke do siebie o ile ta nie strzelała dalej focha.

- Spać idź - powiedziała do poduszki nadal obrócona plecami. Gryźć się nie da! A już na pewno nie z zaskoczenia i bez negocjacji. Lilu się chyba w dupie poprzewracało.
Czuła jak gorąco z niej momentalnie splywa.

- No przepraszam no.. - wymamrotała i po chwili przesunęła się do Evy i objęła ja od tyłu.
- Dobrze, dobranoc - westchnęła ciężko w jej kark.
- Tylko nie bądź zła, co? - dodała jeszcze.

- Mhm, cokolwiek. - była zła ale położyła dłoń na dłoni Lilu na swoim brzuchu.
- Dobranoc.

Lil pewnie szybko zasnęła, zmęczona i pijana a do tego przytulona do kogoś. Od razu lepiej. Na rano pewnie obudziły ja pierwsze promienie słońca i z jękiem Obróciła się przodem do ściany.

Eva chrapała i nic sobie nie robiła ani z poranka ani z jęków Lilu.

Lil w końcu obróciła się z powrotem słyszac chrapanie (i nie była to Moira) i spojrzała na półnagą Evę.
Oj. Nie za dużo pamiętała z wczoraj. Na pewno mogłaby więcej to by się czula jakoś.. spokojniej?
- Ej. Nie chrap - wyciągnęła rękę i pogładziła Evę po ramieniu, nie chciala jej za gwałtownie budzić, ale ta jechała jak traktor, a głowa Indianki wybitnie tego nie pochwalała.
Czy ktoś tu ma wodę? Czuła się jakby spędziła tydzień na pustyni.

Chrapnęła i wybudziła się jęcząc i marudząc. Obróciła się na plecy i przeciągnęła się.
- Coooooooooooo.... Chicho nie chrapię - wymamrotała i kładąc ramię na oczach spała dalej.

- Chrapiesz - stwierdziła i wrocila wzrokiem na jej twarz - i.. i nie masz koszulki - dodała. Jak to się stało? Nie wiedziała czy chce pytać.

Eva otworzyła oczy i popatrzyła na swoją gołą klatę. 
- O kur.. - sturlała się z łóżka i znalazła swoją koszulkę na podłodze, którą szyvbko ubrała.
- Ja pierdolę... mam nadzieję, że masz kaca.

- Mam - przyznała - I pewnie nie wpadłyśmy na to, żeby tu wczoraj postawić jakąś wodę? - wizja podniesienia się była przerażająca.
- Czemu to słońce tak głośno świeci? - jęknęła - Znaczy szybko.. znaczy.. mocno - słownictwo jej ucierpiało.
- Dobrze ci się chociaż spało?

- No ja nie piłam nic, nie pamiętasz? Teraz cierp za swoją głupotę. - pokręciła głową i wstała z klęczek. Przebrała spodenki od pidżamy na swoje gacie. Skoro już wstała to pobiegnie do domu w ramach rozgrzewki.
Wzruszyła ramionami.
- Dobrze, czemu miało by być nie dobrze.

- E.. nie no, pamiętam - zapewniła, ale nie, pamiętała że Eva przyszła, bo chyba po nią napisała.. No i jakoś wylądowała w piżamie. A Eva bez koszulki..
- No.. nie wiem. Nie rozpychałam się, czy cos? I nie wieszałam na tobie? Chyba ci to przeszkadzało w Kalifornii - przekrecila sie na plecy, bo tylko na to ją było stać.

Eva pokręciła tylko głową i niezręcznie przepierała stopami.
- Doobra, to ja się bedę zbierać co nie? Popiegam czy coś.

- To cie chociaż odprowadze czy cos - zaproponowała i usiadła, ale zrobiła to za gwałtownie więc jęknęła tylko i już tylka z łóżka nie podniosla.
- To był głupi pomysł - stwierdziła i w końcu udało jej się podnieść, przecierajac oczy.
- Ja nie wiem jak ty ze mna wytrzymujesz.. - dodała - Chyba, że chcesz sniadanie? Albo sie umyc?

- Siedź, jeszcze się zrzygasz po drodze do drzwi. - potem indiance zrobiło się słabo i Eva podeszła do niej i pogłaskała ją po plecach.
- No był. - nawet nie miała co udawać. Rozpijanie się było stanowczo głupie.
- ja też nie wiem - westchnęła - tak jak ty ze mną chyba. Nie dzięki. Pójdę już. - poklepała ją niezręcznie po ramieniu i stała dalej w miejscu.

- Nie no, dam rade - stwierdziła twardo jednak stojąc, chociaż kręciło jej sie w głowie. I zaczęło pulsować bólem.
- No.. chyba tak - przyznała z lekkim uśmiechem i spojrzała na Evę.
- Na pewno? Bo mam zamiar usiaść pod zimną wodą i tak zostać do końca świata.. - zamilkła. Zastanawiała się czy zrobiła coś głupiego, skoro Eva byla bez koszulki na rano. I przypomniało jej się nagle, że chyba murzynka chciała jej coś powiedzieć, ale potem zrezygnowała. Tylko teraz nie wiedziała o co w ogóle chodziło.
Połozyła rękę na jej dłoni, zanim ta zdązyła ją zabrac z Lil ramienia.

Eva wzdrygnęła się gdy Lilu położyła dłoń na jej. Zrobiło jej się znowu gorąco. Przełknęła ślinę, oblizała usta i zabrała rękę.
- Eee... to ten... no to cześć - i uciekła z pokoju.

/zt

Aż tak śmierdziała alkoholem po nocy, że Eva od razu uciekła? Pozegnała murzynke i poszła się umyć, a właściwie bezwolnie usiąść w wannie i patrzeć jak rozbija się na jej skórze zimna woda. Nie wiedziała ile czasu tak spędziła, ale potem poczłapała do kuchni i zrobiła sobie napój izotoniczny. A potem wypusciła Moirę na podwórko, dała jej sie załatwić i wróciły do pokoju by umierać na lóżku.

/ 28.08, późne popołudnie

Wrócili z Appaloosa autobusem, ale zajechali do domu Betty i Sally, by zabrać rzeczy Liluye. Teraz jak Howahkan dowiedział się o PRAWIE wszystkich chciał ją mieć koniecznie u swego boku.
Zawędrowali także pod drzwi i brat oczekiwał aż Liluye otworzy, da mu klucze od swojego auta i pokaże co ma zapakować do niego. Ręce mu wciąż drżały. Od czasu do czasu tarmosił swoje krótkie włosy.
- Dużo masz tych rzeczy? - zapytał nerwowo.

- Nie. W sumie nie - stwierdziła i otwarła drzwi, wypusciła Moirę i weszła do środka. Ruszyła do swojego pokoju. Martwiła się i chciała, żeby How się uspokoił, za bardzo się denerwował, a to nie wyjdzie mu na dobre. No i bała się co bedzie jak dowie się o reszcie..
- Chodź, weź te z książkami ja wezme ciuchy - wskazała odpowiednie kartony.

Wszedł za nią do domu, biorąc kartony, które mu wskazała i pakując do auta. Uwinęli się z tym dosyć szybko, bo Howahkan był silny oraz po prostu spieszył się jak mógł. Wkrótce było na bagażniku. Wsiedli z powrotem do auta i pojechali do niego.

zt

26.08.2013, przedpołudnie

Baker został zapewne obudzony przez ryk Sue o szóstej trzydzieści, potem o ósmej, a o dziewiątej zrobiło się zbyt gorąco, by dłużej leżeć w łóżku. Około dziesiątej trzydzieści, gdy był już po prysznicu i paru tostach z sadzonymi jajkami i bekonem, dostał sms od Consueli. Zaklął siarczyście, odbierając przy tym wymowne spojrzenie od Sally. Ciśnienie mu wyraźnie skoczyło, ale z niczego nie zamierzał się tłumaczyć. Nie jej. Zrobił drugą kawę i siadł w salonie, z ponurą miną wystukując wiadomości do kolegów z klubu. Oj, Betty Jou się wkurzy.