Słodka Brzoskwinka

First topic message reminder :





Stan na 2017 rok:
Nowy właściciel - Clyde Sawicky

---

Słodka Brzoskwinka to jeden ze słynniejszych klubów w mieście. Stał się popularny do tego stopnia, że postanowiono zaostrzyć selekcję, gdyż klub nie był wstanie pomieścić wszystkich, którzy chcieli przyjść na imprezę! Jednak to nikogo nie odstraszyło – wręcz przeciwnie! Brzoskwinka stała się jeszcze bardziej elitarna i wielu stawia sobie za punkt honoru przekroczenie jej drzwi.
Jeśli uda Ci się już dostać do środka, oniemiejesz z nadmiaru różowego koloru, mieszającego się z żółtym i pomarańczowym światłem. Neony nad głównym barem migocą równie intensywnie co lampy nad parkietem. Jak już przyzwyczaisz się do kolorystyki wnętrza, na pewno zachwycą cię wymyślne drinki przygotowywane przez znanego w całym mieście barmana Maxa; a gdy wychylisz pierwszy kieliszek, ruszaj do tańca, by całkowicie się zapomnieć!


Weekendowe imprezy w Brzoskwince to drogie, kolorowe alkohole, celebry ci w salach dla VIP-ów i śmiało wyginające się tancerki w różowych spodenkach. Można by nawet powiedzieć, ze arizońska pustynia zamienia się tu w kalifornijską plażę. Miejscowi biznesmeni i śmietanka towarzyska wydaje swoje brudne dolary, a dzieci bogatych rodziców wychylają kolejne szoty kupione dzięki fałszywym dowodom. Zresztą, pojęcie fałszu jest tu powszechnie znane i nawet lubiane...a właścicielka, pani Smith, dba o to, by nikt o tym nie zapomniał.



Żeby się dostać do klubu, należy przejść selekcję. Mnożnik na charyzmę: Charyzma + k6 * 5. W zależności na którą salę/loże chcesz się dostać, należy przekroczyć dany próg:

Rozmowa telefoniczna Bakera -> KLIK

Connor, mnożnik na spostrzegawczość, próg 15. Jeśli przekroczysz, znajdujesz kasetkę z kasą, a w niej 2000$.

6+5*2=16>15

Connor znajduje kasetkę z pieniędzmi. Ciekawe czy to lewa kasa czy może normalne przychody z klubu. Chuj, zarekwirowane. Wcisnął pieniądze do swojego lewego buta. Tam mu nie będą zaglądać w razie czego. Uśmiechnął się lekko, bo te dwa tysiące na pewno się przydadzą. Zaczął szukać kolejnych rzeczy. Miał nadzieję, że znajdzie jakieś dokumenty mówiące o tych ostatnich sprawach, cokolwiek jakiś dowód. Szukał dalej.

Spostrzegawczość, próg 20. Jeśli przekroczysz, to w kuchni, w jednej szufladzie znajdujesz pudełko z działką kokainy.
Jeśli nie, to znajdujesz telefon barmana.

Baker rozłączył się i ze złości cisnął telefonem... gdzieś. Smith sobie potem pozbiera.
- Kurwa mać.
Złapał ochroniarza drugą ręką i szarpnął.
- Kto dzwonił?!
Obejrzał się za siebie, szukając Parkera i Eastmana. Lepiej, żeby laska kłamała, bo szczerze mówiąc, nie uśmiechało mu się robić tu rzeźni.
- Jak chcesz zachować ten lokal w takim stanie, jak jest, to gadaj co wiesz!

6+5*6=36>20

Indianin lekko się uśmiechnął znajdując kokainę. O, jesteśmy coraz bliżej. Oczywiście co miał zrobić, wziął to ze sobą. Najwyżej pokaże Bakerowi co znalazł później. Sam nie zamierzał tego zażywać, ale do wiadomości na pewno mu się przyda. Cały czas nasłuchiwał co tam mówi Sue, gdyby krzyczał to już by wiedział. Zaczął szukać kolejnych rzeczy.

- Skąd mam wiedzieć, ty odebrałeś. - Zaśmiał się Smith. - Co wiem? Nic, już nic nie wiem, Baker. Ja jestem tylko ochroniarzem co wynajmuje ludzi innym ludziom. Co mam wiedzieć?
Pokręcił głową.
- Lepiej będzie, jak sobie już stąd pójdziecie, zaraz ktoś może mnie odwiedzić i co wtedy? Jak wyjaśnisz to, że zaraz mi nogę zgwałcisz?

Niestety, Connor nie znalazł już niczego na zapleczu ani tym bardziej w kuchni. Jednak zauważył jakieś światła samochodów, które wpadły przez okno na tyłach - okno, które wychodziło na jedną z bocznych uliczek.

Cholera, pomyślał Connor patrząc na światła samochodów, które się pojawiły na tyłach baru. Nie myśląc wiele wyszedł szybkim krokiem z zaplecza.
- Szefie, spierdalamy. - Powiedział ruszając do przedniego wyjścia, bo skoro tamci przyjechali na tyły to najlepszym sposobem byłoby ich ominąć i wyjść w taki sposób w jaki się tutaj znaleźli. Eastman nie chciał się rozwodzić o co chodzi, ale Baker powinien w tonie jego głosu usłyszeć co się kręci.

Wynajmuje ludzi innym ludziom. Za to Smith dostał w mordę. Gdy Connor wypadł z zaplecza i zasugerował, że lepiej spadać, Smith dostał jeszcze raz, żeby równo puchło. Wściekły jak bazyliszek, Baker puścił gnoja i ruszył do wyjścia.
Całą drogę do wyjścia przywódca Świętych przeklinał pod nosem. Potem gang wyskoczył na ulicę i cichaczem przemknął do zaułka, gdzie zostawili swoje motocykle. Wyjątkowo nieudana wycieczka.

---> Old Whiskey, wszyscy

Oparł się o kontuar i chwycił za policzek. Z nosa mu krew ciekła, wargę też miał rozbita. Chyba już wykorzystał limit podbitych oczu na ten rok.
Gdy tylko Święci uciekli, na zaplecze tylnymi drzwiami... wszedł Max, barman. To on przed chwila parkował w zaułku.

Okazało się, że Hai Wu blefowała...


/zt

Arizona Drive >

I w końcu zajechali! Wreszcie jakieś duże miasto. Cath była jak na haju, a jeszcze nic nie wciągała, ani nie piła. Zaparkowała kawałek przed znanym lokalem i gdy wysiadła obróciła się dookoła, spoglądając na budynki. Wciągnęła duszne powietrze, śmierdzące od spalin samochodów i poczuła się znów jak w domu.
- Idziemy, musimy się dzisiaj dostać. Jak nie dzisiaj to nigdy. - odparła, nieco podenerwowana. - Kto ma najlepiej gadane? Znaczy... Która. Jonathan, wybacz, ale to kobieta musi załatwić wejście. - mrugnęła do niego i wyciągnęła z samochodu kopertówkę. Potem zamknęła stare autko i przy stukocie obcasów, kręcąc biodrami w obcisłej czerwonej sukience, ruszyła w stronę wejścia do klubu.

/z domu Catherine

Lola miała za sobą bardzo nieprzepisową jazdę. Siedziała w nogach. I było jej niewygodnie. Ale za to mogła zaglądać koleżankom co miały między nogami.
Przez całą droge chichotała, jakby była już "zrobiona". Była przekonana, że pod koniec wieczoru będzie wykrzykiwać: "pieprzyć konsekwencje!" i robić jakieś super głupie rzeczy w stylu 17-latek na wiosennej przerwie.
Wysiadła z auta, wkładając zbędny trud w opuszczenie sukienki.
Ruszyła w stronę wejścia. W końcu najlepszy trik to czuć się pewnie, nie patrzeć na ochroniarza, tylko wejść jakby to się tobie należało, tak?
-Co? No ale to tak po prostu... Nie wchodzimy?-spytała, obracając się do nich.
Przy okazji obrotu jej włosy zrobiły ten ruch jak w tych wszystkich reklamach szamponów do włosów. Długo pracowała, by uzyskać ten efekt. TOTALNIE było warto.

Wysiadł z samochodu w świetnym humorze. Aż sam się zdziwił.
Wzruszył tylko ramionami na komentarz Catherine. No on to im raczej wejścia nie załatwi. Poprawił mankiety swojej czarnej koszuli i podążył za dziewczynami.

Wyszła z resztą z samochodu i poprawiła sukienkę oraz małą torebkę.
- Chyba jest selekcja czy coś takiego - wzruszyła ramionami. Ona raczej wejścia tez im nie załatwi.

Przed klubem była niesamowita kolejka. Wejść do Brzoskwinki chciała chyba połowa Appaloosa w wieku 21 do 30 lat. Wszyscy ubrali najdroższe ciuchy, błyszczące buty i przecenioną sztuczną biżuterię. Kobiety piszczały, ekscytowały się i komentowały mężczyzn, którzy usiłowali przekupić ochroniarza dolarami, by ich wpuścił.
Mieli pecha; oprócz Grubego Czarnego Shauna, na bramce stał sam pan Smith. Ubrany w czarny garnitur stał przy drzwiach, a światło z neonu padało na niego, sprawiając, że biała koszula przybierała różnorakich kolorów. Spokojnie palił papierosa i odprawiał kolejne osoby, które musiały się pogodzić z porażką.
Za chwile Ekipa z Old Whiskey miała z nim stanąć twarzą w twarz.

Lekarka zachichotała, gdy zobaczyła kroczącą na przodzie Lolę. Cath nie leciała, by załatwiać te sprawy. Oczywiście może wspomóc koleżanki, ale widziała, że pewna siebie druga blondynka świetnie sobie radzi. Jednak miała wpierw lepszy pomysł. Wyciągnęła telefon z torebki i zawołała wszystkich gestem ręki.
- Chodźcie na selfie! - zawołała i wyciągnęła telefon przed siebie. Stała tyłem do Pana Smitha, ale wystarczająco blisko, bo zawrzeć go w kadrze, ale tak, by się nie zorientował, chyba. Gdyby wszyscy się zebrali, cyka fotkę, która stanie się popularniejsza od tych z Oscarów. Wszyscy tacy piękni, wow.

Lola wzruszyła ramionami.
-Nie będziemy tak stać. Idziemy.-stwierdziła jakże inteligentnie, po czym uśmiechnęła się.
Jej obcasy zaczęły wystukiwać jakiś rytm, a ona sama odrzuciła włosy do tyłu i ruszyła do wejścia. Zmrużyła lekko oczy, gdy zobaczyła Smith'a. Nie zdjęła jednak uśmiechu z twarzy.
Zaklaskała w dłonie, gdy usłyszała tekst o selfie.
-TAK!-pisnęła i momentalnie podbiegła, by dołączyć do zdjęcia. Zrobiła minę.
Gdy już cyknęli je, odwróciła się do Smith'a z tym swoim pięknym uśmiechem i zafalowała rzęsami.
-Panie Smith.-powiedziała wdzięcznym tonem.
Cóż. Ciekawa była czy ją pozna - w końcu dzisiejszy strój się odrobinę różnił od jej munduru.

Selfie? Co? Błyskawicznie został zaciągnięty do foty. Stanął na środku za wszystkimi dziewczynami i objął je ramionami. Uśmiechnął się szeroko gdy Catherine cyknęła fotkę. Skierował się za Lolą w stronę Smitha oglądając się za grupą.

Selfie, a niech będzie. Joan lekko się uśmiechnęła, no a przynajmniej zrobiła taką minę, aby za bardzo nie popsuć zdjęcia. Potem z resztą popatrzyła na selekcjonerów. Łatwo nie będzie, dobra gadanie zostawi Loli.

Niestety, między Lola a Smithem stanął Shaun. Gruby i wysoki Afroamerykanin zmierzył dziewczynę wzrokiem i uznał, że jest zbyt tandetna by wejść.
Smith się tylko lekko uśmiechnął i obserwował reakcję Loli.

Gdy skończyli selfie, Cath schowała telefon do torebki i trzymała ją w dłoni. Zaraz odwróciła się i ruszyła za Lolą, która uśmiechała się do bramkarza. Przed nimi stanął wysoki Afroamerykanin. Lekarka stała lekko z tyłu i obserwowała sytuację. Oparła dłoń na biodrze, a drugą miała wzdłuż ciała, w dłoni trzymając kopertówkę. Sweterek zostawiła w aucie i teraz miała odsłonięte ramiona, a włosy skromnie upięte, w efektowny sposób odsłaniające smukłą szyję. Podgląd. Podgląd. Uniosła jedną brew i lekko się uśmiechnęła.
- Chcielibyśmy wejść do Słodkiej Brzoskwinki i się świetnie bawić. Prawda? - odwróciła się i spojrzała na resztę. Oczekiwała wybuchu entuzjazmu, który porwałby tłumy. Potem wróciła wzrokiem zielonych oczu, które tak bardzo nie pasowały do karnacji, na ochroniarza.
- Da radę?

Lola początkowo miała zamiar przejść przez ochroniarza, naprawdę uważając, że wszyscy będą jej się usuwać z drogi. Jakie zaskoczenie, gdy w niego dosłownie WESZŁA, bo ten nie zszedł na bok. Oburzenie zastąpiło miejsce szoku.
Co. To. Miało. Być?!
Zamrugała kilkakrotnie i spojrzała na ochroniarza zabójczym wzrokiem.
-Nie chcesz, żebym tą szpilkę zasadziła ci między nogi.-powiedziała, zakładając na twarz jeden z najbardziej uroczych uśmiechów jaki świat widział.-Odsuń się, Tublat*.
Spojrzała na Cath kątem oka.

goryl z Tarzana, ten "zły"

Jon spojrzał na Lolę. Nie był pewny, czy taka strategia zadziała. Zwrócił się do bramkarza.
- No chyba taka super ekipa to powinna się bawić w waszym przybytku. Tyle pięknych pań i obstawa - wskazał na dziewczyny i poźniej skromnie na siebie.