Słodka Brzoskwinka

First topic message reminder :





Stan na 2017 rok:
Nowy właściciel - Clyde Sawicky

---

Słodka Brzoskwinka to jeden ze słynniejszych klubów w mieście. Stał się popularny do tego stopnia, że postanowiono zaostrzyć selekcję, gdyż klub nie był wstanie pomieścić wszystkich, którzy chcieli przyjść na imprezę! Jednak to nikogo nie odstraszyło – wręcz przeciwnie! Brzoskwinka stała się jeszcze bardziej elitarna i wielu stawia sobie za punkt honoru przekroczenie jej drzwi.
Jeśli uda Ci się już dostać do środka, oniemiejesz z nadmiaru różowego koloru, mieszającego się z żółtym i pomarańczowym światłem. Neony nad głównym barem migocą równie intensywnie co lampy nad parkietem. Jak już przyzwyczaisz się do kolorystyki wnętrza, na pewno zachwycą cię wymyślne drinki przygotowywane przez znanego w całym mieście barmana Maxa; a gdy wychylisz pierwszy kieliszek, ruszaj do tańca, by całkowicie się zapomnieć!


Weekendowe imprezy w Brzoskwince to drogie, kolorowe alkohole, celebry ci w salach dla VIP-ów i śmiało wyginające się tancerki w różowych spodenkach. Można by nawet powiedzieć, ze arizońska pustynia zamienia się tu w kalifornijską plażę. Miejscowi biznesmeni i śmietanka towarzyska wydaje swoje brudne dolary, a dzieci bogatych rodziców wychylają kolejne szoty kupione dzięki fałszywym dowodom. Zresztą, pojęcie fałszu jest tu powszechnie znane i nawet lubiane...a właścicielka, pani Smith, dba o to, by nikt o tym nie zapomniał.



Żeby się dostać do klubu, należy przejść selekcję. Mnożnik na charyzmę: Charyzma + k6 * 5. W zależności na którą salę/loże chcesz się dostać, należy przekroczyć dany próg:

Debbi Lynn wyprostowała się nagle. Wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Oczywiście, że tak! Ale... Ale czy to w ogóle możliwe? Dzieje się tyle, że zostawić to na chwilę, a zaraz zrobi się burdel... - Pani Smith chwyciła się za głowę, potem chwyciła za kielszek.
- Tak, chcę pojechać z nimi na małe wakacje! - Powiedziała, odstawiając szkło z hukiem. - Anthony, mam wrażenie, że siwieję.

- Kotku, to nie siwizna, po prostu masz takie jasne włosy. No i wiesz, nie ważne czy siwe czy nie blond, czy czaaarne, zawsze wyglądasz pięknie.
Wypił znowu nieco wódki, która go już ululała.
- To gdzie jedziemy? Do Kanady?
Może jego marzenie się ziści?

Debbi chciała już przyjąć komplement, ale jako że była kobietą, musiała doszukać się drugiego dna.
- Czyli że mam siwe?! - Złapała za pasmo włosów i podsunęła je sobie pod oczy, a potem prychnęła nieco gniewnie.
- Do Kanady? - Spojrzała na niego beznamiętnie. - Ocipiałeś? Czy ja wyglądam, jakbym chciała jeść na śniadanie małe kiełbaski z syropem klonowym, oglądając przy tym hokeja? Pierdolić Kanadę. - Machnęła ręką i westchnęła. Czuła już zbawienny wpływ wódki w organizmie, ale wciąż było za mało, więc podsunęła kieliszek Anthony'emu. Więcej, jak to mawiała Cersei.

Cersei dostała swoje wino... a raczej wódkę.
- Boże, tylko nie mów, że chcesz jechać na jakąś plażę. Boże, musiałbym chodzić w krótkich spodniach.
Aż go przeraziła ta myśl.
- I tam są... różni, roznegliżowani ludzie wokoło.

Debbi wychyliła kolejny kieliszek i otarła usta.
- Plaża... Plaża byłaby fajna... - Rozmarzyła się. - Ale pory by mi się zapchały od kremów z filtrem. Nie chcę wygląda jak zasmażona frytka. Zmarszczki szybciej by mi się zrobiły! - Palcami rozciągnęła lekko kurze łapki, które zrobiły jej się wokół oczu.
- Roznegliżowani ludzie są fajni! - Krzyknęła, uderzając dłonią w stół. - Nie wszyscy. Ale niektózy. - Zastrzegła i rozejrzała się mętnym już wzrokiem po pustej Brzoskwince.
- Boże, co za noc! - Załkała, nie roniąc przy tym ani łzy. Płakać mogła tylko za dzieci i męża, wszystko inne nie było AŻ TAK ważne.

- No to nie wiem, gdzie chcesz jechać - mruknął - do Europy? Myślałem, ze wy w Teksasie nie lubicie Europy...Sam spojrzał po klubie, który był już pusty. Gdzieś przy barze Max zbierał zbite szkło a dziewczyny zamiatały podłogę.
Pokręcił głową i zakręcił butelkę wódki.
- Chodź, wracamy do domu.

- Europa jest dobra na wakacje. - Mruknęła i zamyśliła się. Gdzie by chciała mieszkać? - Miasto. Nie lubię wsi. - Wydała w końcu wyrok. Udało jej się wyrwać ze swojej zabitej dechami dziury, gdzie psy szczekają dupami i nie zamierzała do takie wracać, nawet jeśli miałaby mieszkać w wielkim domu.
- Tak, wracajmy... - Debbi wstała, nieco chwiejnie. Zawsze miała słabą głowę do wódki.

Całe szczęście, że Smith już miał nieco mocniejszą, wyrobioną głowę. Chwycił żonę, by ta nie upadła.
- Ale nie wymagaj ode mnie, żebym ci brał na ręce - dodał, całując Debbie.

Spokojnie, to było tylko "nieco chwiejnie". Debbi pomyślała, że mąż chce, aby ta złapała go pod ramię, nie że ją łapał.
- He? - Zmrużyła oczy, ale wzruszyła ramionami. - Torebka! - Zatrzymała się nagle. Kiedy już ją miała, mogli w końcu wyjść. - Niech nas ktoś zawiezie. - Rozkazała, wyciągając kluczyki z kieszonki. Ani ona, ani on nie byli w stanie prowadzić, a nie chciała zostawiać samochodu pod Brzoskwinką. Wola syonąć jakiemuś pracownikowi na taksówkę powrotną.

Jedne z ochroniarzy od razu chwycił kluczyki; ławy zarobek, podwieźć Smithów do domu, gdy ci będą się migdalić na tylnym siedzeniu. A potem powrót taksówka do domu, marudzącej żony w ciąży i obsranego gówniaka imieniem Brian.
Żyć nie umierać!

/zt

<-- OW 25.08.2013, ok21

Alice i Cath dotarły do centrum Appaloosa, wysiadając gdzieś nieopodal Brzoskwinki, gdzie sznureczek chętnych do zabawy, ciągnął się od drzwi do chyba końca ulicy.
Pani weterynarz popatrzyła na to zjawisko z niemałym zaskoczeniem i zwróciła twarz na swą towarzyszkę, nie mając ochoty na stanie na końcu kolejeczki. A co jak w ogóle ich nie wpuszczą? Tak się mają bawić?
- Może poszukamy innego miejsca?

/ z OW, 25.08, ok. 21

Na szczęście Catherine nie była tak sceptycznie nastawiona jak Alice.
- Co ty. Żeby ominęła cię najlepsza impreza w mieście? - Wyprostowała się i dumnie niosła głowę. Chwyciła pod rękę kobietę i pomaszerowały w kierunku wejścia, tupiąc obcasami. Była w wyśmienitym humorze, bo zmieściła się w sukienkę sprzed ciąży. Ciężka praca i dieta opłaciła.
Zatrzymała się wcale nie na samym końcu kolejki, a tuż przy ochroniarzu. Szepnęła mu coś na ucho, a potem wyciągnęła z torebki małą kartę, pokazując mu. Zostały wpuszczone bez zająknięcia, ku oburzeniu pobliskich osób w kolejce.
Catherine zarzuciła włosami jak gwiazda i ruszyły przez kolorowy od neonów korytarz, aż do sali głównej, gdzie był bar i parkiet.

Dała się pociągnąć i pomaszerowała za Hernandez, zachowującą się jak gwiazda. Kątem oka tylko zerkała na twarze ludzi stojących w kolejce, czasem kpiąco na kobiety spoglądając, czasem z zawiścią. Niektórzy myśleli, że obie zaraz cofną się na koniec. Ba! Alice była tego pewna i z niedowierzaniem spoglądała jak Cath przystaje obok ochroniarza, by jednym słowem sprawić, że drzwi stanęły otworem.
Alice rozchyliła usta w niedowierzaniu i ruszyła za koleżanką, wyrównując się z nią prędko.
- Jak?!
Zapytała tylko, spoglądając na blondynkę. Jednak gdy dotarły do sali głównej, rzuciła spojrzenie przed siebie i rozglądnęła. Było niesamowicie!

/25.08.13

A za barem huczącego klubu stał Kenny. Jeszcze nie przyzwyczajony do pracy w miejscu gdzie obowiązują go ścisłe reguły. Zawsze w Kaliforni miał wolą rękę a tu nie mógł pracować i bawić się jednocześnie. No i jeszcze przez ten okres próbny wszyscy patrzyli mu na ręce.
A nie wiedział nawet o tym w co się wpakował Sasha bo sam zajęty był robotą i nie wrócił do domu na noc. Ech.

Posłała Alice uśmiech. A co będzie ściemniać.
- Znam właścicieli. - specjalnie powiedziała w liczbie mnogiej, chociaż to, że znała Panią Smith to lekkie przegięcie. Przystanęła też w przejściu i rozejrzała się, chłonąc wzrokiem widok, za którym tak tęskniła. Jednak tym razem jeśli trafi na kogoś, kto będzie chciał się z nią dzielić czymś to nie będzie musiała odmawiać.
- Kierunek parkiet czy bar? - krzyknęła do ucha kobiety i ruszyła wgłąb pijanego, spoconego tłumu. Mimowolnie w stronę baru, bo wciąż jej było mało.

Hoho! No to Alice wiedziała z kim się zakumplować! Skoro z Cath mają być takie łatwe wejściówki do ekskluzywnego klubu, to może Alice pozwoli sobie na częstsze wypady?
- Bar!
Odkrzyknęła do towarzyszki, ruszając do celu. Mijając pięknych ludzi, roześmianych i bawiących się w najlepsze. Alice nie mogła oprzeć się pragnieniu przyjrzenia niektórym osobom. Pięknym kobietom i przystojnym mężczyznom. Gdy dotarły do baru, Alice oparła się o niego i spojrzała pytająco na Cath. Będąc jeszcze w szoku, nie wiedziała nawet co zamówić!

Kenny obsługiwał właśnie jakieś plastikowe lafiryndy gdy do baru podeszły kolejne laski w kusych kieckach. Ech gdyby tylko mógł na chwilę wyjść zza baru i się z jakąś poznać. Ale to nie Santa Barbara..
Uśmiechnął się mrużąc swoje skośne oczy do nowo przybyłych.
- Co podać, piękne?

Jak tylko podeszły do baru to Catherine miała chwilę czasu na pozamiatanie wszystkiego dookoła wzrokiem. Ludzi na parkiecie, przy barze oraz samych barmanów. Ah, gdzie ten długowłosy chłoptaś, z którym ostatnio tak miło rozmawiała. Teraz był jakiś azjata. Blondynka nie omieszkała otaksować go spojrzeniem. Nie przepadała za żółtymi, średnio im się podobała zawartość ich spodni. A Cath, cóż, była materialistką.
- Cztery szoty z cytryną. - zamówiła, ale uśmiechnęła się. Swoje już i tak wypiła. W międzyczasie spojrzała też na obrączkę Alice. Cóż, miała coś zaproponować, ale kobieta zapewne nie była za zdradami, więc lepiej się w to nie pchać. Trudno. Więcej dla Cath.
- I jak? Podoba się? - nachyliła się do ciemnowłosej.

Przelotnie zerknęła na barmana, nie w głowie mając flirty z młodszymi mężczyznami. Autorka sama rozważała obecność obrączki na palcu Alice, ale kobieta nie przyszła tutaj na podryw! Chciała się dobrze zabawić, owszem. Ale raczej na parkiecie!
- Niesamowicie! Nie sądziłam, że masz takie znajomości! Kim są ci właściciele?
Nachyliła się lekko w stronę Cath, po raz pierwszy od dawna uśmiechając się tak szeroko. Przed samą sobą musiała się przyznać, że dzisiejszy wieczor był najlepszy od ponad dwóch lat.

- Się robi - i po chwili przed kobietami pojawiły się upragnione szoty.
Chyba panie nie były zaintersowane Liu, ech mówi się trudno, nie będzie się zadawał z kimś kto nie ma gustu, hehe.

Skoro Alice chciała się dobrze zabawić to trafiła do dobrej osoby pod dobry adres. Gdy tylko dostały szoty, to dwa poszły w stronę pani Bright, a dwa dla Cathy. Może jak wypije trochę więcej to i oczy Kennego przestaną być skośne. Bo o gustach się nie dyskutuje.
- Dzięki. - rzuciła do niego. Chwyciła kieliszek i uniosła. - Za wieczór wolności i szaleństwa!
Wzniosła toast do Alice. Zapewne stuk kieliszków i do dna.
- Drugi! - zakrzyknęła rozochocona i wyzerowała drugą wódkę, zagryzając cytryną. Zmarszczyła przy tym nos. No bo jak komuś smakuje wódka, to już z nim źle jest.
Potem spojrzała ponownie na Kennego i przekrzywiła głowę.
- Nowy? - krzyknęła w jego stronę. - Gdzie Max?
I wskazała jeszcze na puste kieliszki chcąc więcej.

- Tak jest!
Odpowiedziała na toast ze strony Cath i nie wyglądała na kogoś, kogo trzeba było namawiać dwa razy. Po to wylazła z domu, by nie myśleć trzeźwo, ha! Dlatego stuknęła kieliszkiem i szybko przechyliła go do góry dnem, wlewając w siebie alkohol. Odstawiła szkło na bar i złapała za drugi kieliszek, pijąc równo z Hernandez.
Odetchnęła, gdy w szkle nic nie zostało i złapała za cytrynkę, nie wtrącając się w pytanie Cath, ale zerkając na barmana.

Przytaknął.
- A no. Max...? - zastanowił się o którego chodzi - aaa, on chyba ma jakiś urlop zdrowotny? Chyba jakiś weneryk.

Skrzywiła się w odpowiedzi na słowa Kennego. Jeśli dobrze zrozumiała. Fuj!
- Cóż, w takim razie mam nadzieję, że jesteś równie uroczy jak on. - mrugnęła do niego, a potem uśmiechnęła się do Alice. - I jak głowa? Parkiety wzywają.

Uniosła brwi, słysząc odpowiedź barmana i spojrzała na Cath, mając nadzieję, że ta nie poznała Maxa bliżej. Jednak nie było czasu nad tym się zastanawiać, bo rzuconą propozycję, trzeba było przyjąć.
- Idziemy!
Odpowiedziała z uśmiechem i pierwsza odwróciła się w stronę parkietów. W dawnych czasach lubiła się bawić i chętnie męża do tańca wyciągała. Dziś zamierzała sobie przypomnieć tamte chwile. A raczej te gdy była jeszcze panienką.
Ruszyła między ludźmi, przeciskając się powoli, póki buty nie dotknęły parkietu.