Bar i salon gier "Chaco Taco"

First topic message reminder :

Chaco Taco to jedno z ulubionych miejsc mieszkańców Old Whiskey. To za sprawą licznych maszyn, które pochłaniają skromne pensje w zamian za kilka minut rozrywki i nadzieję na wygraną.
Jest to budynek wolnostojący, ogłaszający się krzykliwym szyldem. Na pierwszy rzut oka wydaje się zaniedbany, tylne ściany pokrywa graffiti - jednak wewnątrz prezentuje się jednak nieco lepiej. Można tu usiąść przy białej ladzie i zamówić specjalność: czekoladowe tacos! W ofercie znajdują się też tortille i inne przekąski. Wybór alkoholi nie jest zatrważający: głównie piwo, tequila i różne kolorowe drinki. Część lokalu zajmują białe, plastikowe stoliki i krzesła, tyły zaś to strefa rozrywki. Są tu dwa stoły do gry w piłkarzyki, kilka jednorękich bandytów, flippery (znane także jako pinball) i parę symulatorów, dzięki którym zagramy w strzelankę lub wyścigi samochodowe.

---

JEDNORĘKI BANDYTA  

1. Grę na Jednorękich bandytach można przeprowadzić w dwóch lokacjach w Old Whiskey – Chaco Taco i Kasynie.
   
2. Żeby rozpocząć grę, należy napisać posta zaczynającego w jednej z powyższych lokacji oraz określić jaką stawkę pieniężną wprowadza gracz przez losowaniem. Jedna stawka = jedno losowanie.
   
3. Minimalna stawka – 1$, maksymalna – 100$ (na jedno losowanie).
   
4. Po określeniu stawki, gracz wykonuje potrójny rzut kostką w temacie RZUT KOŚĆMI, ustawiając opcję „Jednoręki bandyta”. Po prawidłowo wykonanym rzuci, powinny się pokazać trzy grafiki przedstawiające obrazki charakterystyczne dla Slot Machines. 
   
5. Żeby wygrać, musisz wylosować trzy identyczne obrazki. Każda grafika ma przypisany swój mnożnik, to znaczy, są one odpowiednio punktowane, co jest opisane w tabelce poniżej. Gdy wylosujemy już 3 identyczne obrazki, mnożymy swoją postawioną stawkę przez określony mnożnik – to daje naszą wygraną. Uwaga, liczą się tylko te pieniądze postawione bezpośrednio przed wygranym losowaniem.
   
6. Np. Jeśli wylosujemy potrójny symbol „7”, stawiając wcześniej 100$ - wygrywany 700$.
   
7. Wszystkie wygrane oraz straty wpisujemy w RACHUNKACH.   
   
   

Symbol	Wartość
Czereśnie	*2
Cytryna	*3
Banan	*4
$	*5
BAR	*6
7	*7
Dzwon	*8
Serca	*9
Koniczyna	*10

---

Na szczęście dla Cath, Smith był na tyle wkurwiony, żeby nie reagować na to, że powiedziała o jego córkach "gówniarze". Co jak co, ale tylko on ma prawo tak gadać. 
W telewizji pokazali jak Gabrielle wyskakuje z bronią na jego dzieci.
- O kurwa, ale ta to pierwsza dostanie - odgrażał się.
- Gdzie ich wiozą? Ja pierdolę, nie wiem czy mam drobne - spojrzał do portfela, szukając kasy na kaucję.

http://14.10.2015 popołudniu
Chaco Taco to miejsce w którym Carmalita lubiła się najbardziej uczyć. Miała taki stolik, na którym się miesicły jej wszystkie książki, notatki a nawet sok pomarańczowy. Było też stosunkowo nie daleko do lady a także do toalety. Okno nie daleko dopuszczało też świeże powietrze. Słuchając muzyki na słuchawkach uczyła się pilnie, bo musiała wszystko szybciej pozaliczać, bo porodu niestety nie przełoży.

// 14.10.2013, popołudnie

Po treningu, Howahkan podrzucił Noah do Chaco, by ten kupił coś na wynos. No przecież nie będą gotować obiadu. W czasie, gdy Oldwood zawoził maszyny, Houser składał zamówienie.
- O... e... cześć Carma - przywitał się z dziewczyną, niedyskretnie wpatrując się w jej brzuch.

Carmalita czytała książke i coś w niej zapisywała na marginesie. Noah nawwet ją przestraszyła bo sie wzdrygnęła, gry do niej zaczął mówić. Spojrzała na niego i się usmeichneła. Brzuch już było nieco widac, ale nieco luźniejsze koszulki zasłaniały.
- Cześć. - powiedziała. Nie ona nie miala problemu z rozmawianiem z nim, chociaz pomyśleć co robiła na ostatniej imprezie.
- Znowu w chaco.. - zagadnęła.

No cóż, Chaco mu się kojarzyło z jednym. Dlatego chciał stąd jak najszybciej wyjść.
- Em, no cześć. Co to? - spojrzał w notatki. 
- Powrót do szkoły? - zaśmiał się, odpinając swoją kurtkę motocyklową.

Zauważyła jedno. Zmienił się, co ją oczywiście zaciekawiło. Zaśmiała się jednocześnie zaczesując kosmyk za ucho.
- Studia.. położnictwo. - odpowiedziała. Cóż za ironia losu. - A ty co teraz porabiasz? - spytala. Czula, ze dla niego jest to niekomfortowa sytuacja, dlatego po prostu pociągną jakieś zwykłe tematy. Wtedy on dostanie jedzenie i sobie pójdzie.

- Ach, no to powodzenia...a  u mnie? No... nic - wzruszył ramionami.
- Sobie nowe hobby znalazłem. takie tam... - spojrzał po swoich zakurzonych i obłoconych butach - nic wartego uwagi.

Podniosła w zapytaniu brew spoglądając na niego. Spojrzała na błoto na jego ciuchach.
- Na pewno nei wartego uwagi? chyba musiałeś się świetnie bawic. - powiedziała głową wskazując jego nogawki.

- Hm... no, motocross - odparł, drapiąc się po głowie. Właśnie przyszło jego zamówienie, więc podbiegł do lady i je odebrał.
- To wcale nie jest aż takie fascynujące jak się wydaje... - zaśmiał się, ściskając w ręku papierową torbę z taco.

Uśmiechnęła sie.
- Dla mnie pewnie nie - powiedziała nadal się uśmiechając. po czym spojrzała na zegarek. Już było późno.
- Miło było ciebie znowu spotkać. - powiedziała na pożegnanie. Cmoknęła go w policzek i wrócila na swoje miejsce do książek.

- Och... no, ciebie też - poczuł się dziwnie, gdy ta pocałowała go w policzek. Pewnie jeszcze miesiąc temu by spalił raka i wybełkotał coś jeszcze, ale teraz... czuł tak neutralne emocje wobec tego. Było mu miło, ale nic poza tym.
- Do zobaczenia! - rzucił i wyszedł z baru.

/zt

/ 19.10.2013, godzina 18:00 – WYSTĘP IRENE HARPER I LICYTACJA RANDEK


Zgodnie z zapowiedziami, w Chaco Taco miała się odbyć dziś wielka impreza. Na samym początku goście tego przybytku mieli nakarmić swoją duszę występem gwiazdy z Las Vegas – Irene Harper. Artystka przybyła z Nevady z bagażem kostiumów i oczywiście odpowiednim repertuarem. W głośnikach już rozbrzmiewała meksykańska muzyka, światła były przygaszone, a stoły odpowiednio przygotowane. Zgodnie z życzeniem artystki – białe obrusy i świeczki, a także kwiaty – mnóstwo róż! J.B. Się postarał!
Ludzie się schodzili, a za chwilę miał się rozpocząć występ.


Rozpoczynamy event „Występ Irene/Licytacja randek”. Na ten event dozwolona jest BILOKACJA, ale tylko na terenie Chaco Taco (lub tematów związanych z eventem).  

/ 19.10.2013, godzina 18:00

Wpierw pojawił się Howahkan i nawet się ładnie ubrał. W końcu zbierali kasiorkę na przedszkole czy coś tam, nie pamiętam, wybaczcie.
Założył błękitną koszulę, normalne spodnie ( a nie dresy czy spodenki, jak to zwykle) i był taki pachnący i świeżutki. Oby panie go chciały brać. Jak żadna nie zechce to się chyba zapłacze na tej kanapie u Consueli co tam koczował już nieco zbyt długo.
Przysiadł gdzieś na uboczu, samotnie.

/19.10.2013, 18:00
Lil też wygrzebała z szafy coś ładniejszego i weszła do Chaco. Nie była przekonana co do tego co robi i chciała się wycofać w ostatniej chwili.. no ale cel szczytny.. chociaż i tak przekazała już 1000$. Tylko, że bała się.. upokorzenia? I tak chyba wszyscy tutaj mieli ją za wariatkę. Westchnęła i rozejrzała się po sali, dostrzegajac Howiego. Uśmiechnęła się i podeszła do brata.
- Ładnie ci w koszuli - stwierdziła.

Drgnął zasłuchany w muzykę oraz własne myśli. Podniósł wzrok i uniósł brwi zaskoczony tym widokiem. Takiej ładnej i eleganckiej siostry. Oh i ah, ale oni dzisiaj byli ładni. Jak... nie oni.
- Liluye, kurde, aleś się wystroiła! - rzucił na dzień dobry, ale przeczesał włosy palcami, w typowym dla niego, nerwowym geście i zaraz się poprawił. - To znaczy, bardzo ładnie wyglądasz. Sama przyszłaś? Będziesz brała udział w tych randkach? Po której stronie? Eh, ja nie czuję się najlepiej z tym, że biorę w tym udział...
Ale się rozgadał. Na koniec się uśmiechnął i spojrzał na swoją koszulę.
- Dzięki. Odliczam minuty, kiedy będę mógł wskoczyć w t-shirt i dresy. To nie moja bajka.

/ wraz z rozpoczęciem imprezy.

Jonathan pojawił się znacznie wczesniej, wraz z siostrą. Ubrany elegancko jak zawsze, a może nawet bardziej w czarnych wyjściowych spodniach i ulubionej fioletowej koszuli stał oparty o ścianę. Siostra wygoniła go z pokoiku w którym się przygotowywała bo "niespodzianka", a on wcale się nie boczył o to. Zamiast tego popijał jakiegoś bicz drinka, którego zmajstrował mu J.B.

- Dziękuję - uśmiechnęła się. Może ładnie, może jak wieszak. Nie wiedziała do końca. Ale przy okazji się pomalowała, co tez robiła rzadko więc może nie wyglądała tak najgorzej.
- Sama. I tak, też się zapisałam.. Chyba po tej stronie co ty, jak na to patrzę.. I tez nie wiem czy to dobry pomysł - kucnęła i poprawiła buta.
- Już mnie bolą stopy.. - mruknęła. Usiadła obok brata.
- Mam ochotę stąd zwiać..

/ 19.10.2013, godzina 18:00

Pojawiła się też gwiazda, a raczej osoba, która za gwiazdę się uważała. Do Chaco wkroczyła Catherine, piękna i zadufana jak zwykle z nosidełkiem w ręki i wielką torbą na ramieniu. Odstawiona, a mały Antoś chyba jeszcze bardziej. Miał śmieszną koszulkę ze słodkim nadrukiem rysunkowego lisa.
Zapewne zjawiła się w towarzystwie drugiej divy - siostry.
Usiadła sobie do stolika, stawiając dziecko obok i zamawiając coś bezalkoholowego. Starała się nie zwracać uwagi na obecność osób, które powinna raczej unikać.

/19.10.13 koło 19:40

Do knajpy przyszła Eva. Wcześniej niż planowała bo słyszała o jakiejś lafiryndzie z Vegas co tu się ma podobno rozbierać. Co ma nie popatrzeć jak może hehe. Podeszła do baru i kupiła colę, bo tu jej alkoholu raczej nie sprzedadzą. Durne przepisy. Mogli by wziąć przykład z europy... no ale tam to jest jakaś kraina rozpusty.


Przyszedł też Kenny. Stanął w kącie z piwem i patrzył co to się dzieje w tym wypiździewie. Może wsioki jednak potrafią się bawić?
Wątpił.

W końcu na niewielką, prowizoryczną scenę wkroczyła Irene. Bez zbędnych wstępów - w długiej, czerwonej sukni i diamentach, zaczęła śpiewać największy przebój Chrisa Tailora - How was your day?

/19.10.2013, po 19.00/

Rita weszła do baru z raczej ponurą miną. Wprawie wyszpachlowała sobie twarz na cacy, wbiła w swoje najlepsze (w swoim mniemaniu) ciuchy - zapewne takie, które kupiła kiedyś za namową Skittlesa. Był zatem blask i blichtr. Spódniczka z cekinów, bluzka z głębokim dekoltem ze wstawkami z koronki i dużym wycięciem na plecach, jakiś wielki naszyjnik, nadgarstki obwieszone sztuczną biżuterią i intensywnie różowe buty na obcasie.
Szkoda tylko, że w duchu płakała rzewnymi łzami. Po wejściu natychmiast udała się do baru i poprosiła o zestaw szotów. Dziesięć kolorowych wódek powinno jej pomóc.

/19.10, koło 19

Pojawiła się też Lola (bo jakby inaczej?), odwalona w jakąś dopasowaną kieckę z elastycznego materiału w jakimś odblaskowym kolorze (różowy?) i kardigan typu waterfall, który choć odrobinę zakrywał jej brzuszek. Pewnie gdzie się dało były cekiny i wzór w panterkę. Włosy spięła lekko jakimś grzebykiem z diamencikami. Podobnie jak swoja poprzedniczka, obwieszona była tanią, błyszczącą biżuterią, ale niestety ona nie mogła się pokazać na wysokich obcasach. Dziwnie czuła się musząc na co dzień radzić sobie w życiu ze swoim niewielkim wzrostem. Szpilki tak jej pomagały!
Przebiegła wzrokiem po tłumie zebranych ludzi. Catherine, Rita, Liluye, dziewczyna od Augustów, pan barman z Santa Barbary... i Jonathan. Uśmiechnęła i skierowała się w stronę tego ostatniego. Sprzedała mu buziaka.
-Wow, nie wiedziałam, że z Ireny to AŻ TAKA gwiazda!

Jonathan patrzył na siostrę czujnie wypatrując J.B. Musiał mieć faceta na oku bo...
Z zamyślenia wyrwał go buziak.
- O. Hej. Gotowa na zakupy? - powiedział mając na myśli licytację. Popatrzył na Lolę z dumą na twarzy.
- No raczej. Gdybyśmy za młodu nie mieszkali w tej pipidówie to już dawno by opanowała brodłej czy inne takie... Jak dzieciaki? Nie chcą już wychodzić? Musi tam być ciasno - kiwnął na jej brzuch i sprzedał jej mega komplement no bo jak ciasno znaczy, że nie jest wielka jak wieloryb co nie?

W tym samym momencie Kenny zauważył Lolę, która była już wielka jak planeta. Blady Jon robił jej za księżyc. Wstydził się trochę podejść nie będąc na swoim terenie więc tylko śledził ją wzrokiem czekając aż może się odwróci i da mu się do niej uśmiechnąć czy coś. Póki co popijał piwko.

Początkowo była zdezorientowana, słysząc o zakupach, ale zaraz palnęła się w czoło. No tak.
-No raczej!-zachichotała.-Jeszcze nie wiem kogo sobie przygrucham...-rozejrzała się po tłumie, mrużąc lekko oczy, jakby wyszukując swojego celu.
Minęło już ponad pięć miesięcy od śmierci Tobiasa... Lola westchnęła, próbując odrzucić od siebie tą myśl.
-Hihi, no wyobrażam sobie.-powiedziała, rozchmurzając się.-Ano.-pogłaskała się po brzuchu, prostując się dumnie.-Ale jeszcze trochę. Dwa miesiące i się wyklują.-mrugnęła do niego.-Ej... Jon... tak się zastanawiałam. Myślisz, że każde z nich powinno mieć osobnych rodziców chrzestnych? Bo... ja nie wiem, czy mam tylu znajomych!-odezwała się, przejęta.

Po pewnym czasie syreni śpiew Ireny Harper się urwał, a na scenę wkroczył JB w swoim lśniącym garniaku, objął brunetkę w pasie i chwycił za mikrofon.
-Drodzy państwo!-odezwał się do mikrofonu, wzrokiem wodząc po tłumie zebranym w Chaco Taco. Aż serce mu urosło. Zupełnie jak w towarzystwie śpiewaczki.-Niestety musimy przerwać wspaniały występ naszego słowika.-tu pewnie obrócił Irenę w tanecznym ruchu.-...i rozpoczynamy LICYTACJĘ RANDEK!
I wtedy JB zaprosił na scenę... Ritę Bishop!
-Zaczynamy od... 10$, drodzy państwo! Rita, powiedz coś o sobie! Pamiętajcie, że to wszystko na szczytny cel! No i... kto wie, kto wie, jak ten wieczór się zakończy?!
W tle zagrało: to.