NOCNY RAJD - WIDOWNIA

First topic message reminder :

02.02.2014, koło 22:00

Wszyscy zawodnicy ich towarzysze i widownia zebrała się na parkingu u stóp puntu widokowego. W światłach reflektorów aut prowadzi głośne rozmowy, muzyka rozbrzmiewała z głośników jednego z low riderów. Dziewczyny machały cyckami, pomponami i piwem, mężczyźni chwalili się swoimi samochodami...

Kilka zasad:

1. Impreza zaczyna sie o 22:00.
   
2. Każdy zainteresowany dostał sms z wiadomością "Hot wheels, 22:00", wraz z niedokładnym adresem. O samej imprezie dowiedzieliście się z podejrzanego forum w internecie o zestawach Hot Wheels. Info dostaliście godzinę przed zbiórką. 
   
3. Każdy uczestnik musi mieć swój samochód. Można jeździć w dwójkach, lecz w mnożnikach używanie cech kierowcy.
   
4.  tym temacie dozwolona jest BILOKACJA, ale tylko miedzy tematem z WYŚCIGIEM a PUBLICZNOŚCIĄ. 
   
5. Data i godzina wyścigu: 02.02.2014, 01:00
   
6. Możliwy nalot policji!
   
7. W samym evencie mogą brać udział policjanci o ile ukryją swoją tożsamość. Muszą się liczyć z konsekwencjami, jeśli ktoś ich odkryje.
   
8. Event trwać może do końca weekendu (zależy od odpisów)
   
9. LINK DO TEMATU Z WYŚCIGIEM
   

Teddy - mnożnik na celność i refleks, próg 40. Jeśli przekroczysz, to udaje ci się prysnąć w twarz kolesia. Jak nie, ślepy los:
1,2,3 - pryskasz w oczy Reginy
4,5,6 - pryskasz w oczy Delshaya

Dzieciak odszedł od Liluye Chyba nie miał zamiaru być natarczywy. Zniknął w tłumie. Liluye za to przyuważyła szarpaninę niedaleko.

Delshay postanowił również coś zrobić. Spróbował wykorzystać szamotanie się Reginy, która dostała w oczy gazem pieprzowym, co przyjemne nie było. Gdy był niemalże pewien, że trafi z całej siły spodem buda uderzył w kolano draba.

Regina pisnęła, a zszokowany dryblas ja puścił. Dziewczyna zasłoniła sobie oczy i płakała. Cóż, raczej nic dziwnego.
- JA NIC NIE WIDZĘ!!!

Del - by zadać cios - mnożnik na siłę i refleks oraz celność, próg 80. Jak się nie ud, to dryblas daje ci w papę.

93 > 80

Del uderzył, a drab pewnie zdał sobie sprawę, że ktoś poza dziewczynami ktoś jest, bo wcześniej zdawał się Indianina nie dostrzegać. Latynos pewnie był lekko zdezorientowany (albo i wściekły) więc Dleshay postanowił iść za ciosem i wyprowadzić cios w brzuch natręta.
-Panie nie są Tobą zainteresowane. - Powiedział spokojnie z większą pewnością siebie bo udanym ciosie.

Lil podeszła blizej, poznajac postacie. Del, Teddy i.. Regina. Dlatego się zawahała. W końcu jednak podeszła do dziewczyn, zerkajac na Delshaya. Miala ochotę tam wpaść, ale wolala nie przeszkadzać.
- Hej, jesteście całe?

Teddy udało się odciągać Regine od zamieszania, lecz ta wciąż płakała. Oczy ją bolały nic nie widziała a z bólu to jej się kolana ugięły.
- Nie, nie jesteśmy - krzyknęła w odpowiedzi, nie zdając sobie jeszcze sprawy, kto pyta.

Mnożnik dla Dela - refleks, siła i kondycja, próg 90. Jak się nie uda, am dostajesz w papę.

85<90

Delshay widocznie zbyt pewny siebie sam otrzymał cios, co nie było zbyt miłe. Jeśli to tylko możliwe, próbował oddać przeciwnikowi, chociaż pewnie na darmo.

- Mam - potwierdziła i wyciągnęła z torebki małą, półlitrową butelkę.
- Odchyl głowę i nie trzyj - poleciła Reginie i obejrzała się na Delshaya, który własnie dostał w pysk.

Mnożnik dla Dela - refleks, siła i kondycja, próg 75. Jak się nie uda, sam dostajesz w brzuch i padasz na ziemię.

Wokół bijących zebrała się publika, która już zbierała zakłady...

Regina przysiadła na ziemi i odchyliła głowę.
- Co? Boże, to boli! Zabije go! Zniszczę! Aaaaa... boże, boże!

65<75

Delshay upadł, ale przynajmniej dziewczynom nic już nie jest. Przynajmniej tak sobie wmawiał. Spróbował wstać, żeby znów zaatakować. Może znajdzie na ziemi coś, co mu pomoże.

Lil oddała otwartą butelkę Teddy.
- Widze właśnie.. - skrzywiła sie - Popilnuj mi torbę, dobra? - rzuciła ją pod nogi keswood wcześniej wyciagająć nóz i ruszyła w stronę Dela.
- A może wyrównamy szanse, co? - zaproponowała z uśmiechem, chociaż to chyba raczej szczękościsk.

Regina siedziała na ziemi, pozwalając by Teddy jej przemyła oczy. W końcu je otworzyła i spojrzała na Liluye.
- A ta szmata co tu robi?! - rzuciła, łamiącym się głosem. Oldwood jednak odeszła.
Gdy tylko Latynos zobaczył nóż... zza tylnej części paska od spodni wyciągnął pistolet i wycelował w dziewczynę.

Mina jej zrzedła. No tak, to Hameryka.
- Del, zwijaj się - rzuciła do niego, wycofując się i podając mu rękę.

Delshay spróbował wstać i zasłonić cel draba, a gdy zobaczył, że to...
-Liluye... Co Ty tu... Spieprzaj! - Powiedział i rozwarł ręce wystawiając się na strzał i zasłaniając tym samym Indiankę.

- Nie chce od niej żadnej pomocy - warknęła i wstała. Ale chyba zdanie a temat Liluye było mało ważne.

Mnożnik dla Dela i Lil - na refleks (łączcie swoje dwie cechy) - próg 120. Jak przekroczycie, to uciekacie w tłum. Jak nie, to Latynos dopada Liluye.

(77 maksymalnie więc lipa)'

Gdy drab złapał Liluye, Delshay nawet nie pomyślał o tym, żeby uciekać samemu. Odwrócił się obolały i ruszył ku nim by ratować Indiankę. Gdyby Lilu wypadł nóż, Del podnosi go, jeśli nie rzuca się na draba gołymi pięściami tak, by wytrącić mu pistolet z ręki lub wziąć strzał na siebie w razie gdyby mu się pierwsze nie udało. Wszystko, żeby Liluye i tamte dziewczyny były bezpieczne.

Lil starała się wyrwać, ale jeśli poczuła by lufę przy ciele to daje sobie spokój.
- Del, idioto! - to było głupie. Głupie ze ona się wmieszała, a teraz głupie że on robił coś takiego. Ktoś mógł oderwać.

Latynos puścił Liluye i odepchnął Dela od siebie.
Wystrzelił. Kula leciała w slow motion, kierując się w stronę Liluye. Jednak Del wyskoczył - niczym bramkarz nie chcący stracić punktu na Copa America. Wszyscy wokoło zamarli - usta się rozwarły, oczy szeroko otwarły... Pocisk leciał, leciał...
I chybił, trafiając jakiegoś grubego kolesia jedzącego hot doga. Padł martwy, tak samo jak zmarnowana bułka z parówka.
- Kurwa, gliny! - ktoś krzyknął, słysząc jak Teddy podnosi alarm. I mimo, ze nie było słychać syren, w pierwszym momencie wszyscy zaczęli w popłochu uciekać.

Na moment stracila grunt pod nogami, ale zaraz sie podniosła. Podbiegła ten krok czy dwa do Delshaya i miała ochotę mu strzelić w pysk na miejscu. Ale to potem, obrażą sie na siebie nawzajem.
- Spadamy - zlapala go za reke.

Stanął jak wryty nie dając sie pociągnąć.
-Ciebie pojebało?! - Rzucił do niej, jakby ona była wszystkiemu winna.
-Mogłaś zginąć kobieto! Kto kazał Ci sie wtrącać? - Był wkurzony na nią za to, że w ogóle zbliżyła się do tej awantury. W jej stanie nie powinna mieszać się w takie sprawy.

Nie była w ciazy ani nie byla chora przeciez. Wszystko juz było dobrze!
- Potem się pokłocimy, dobra? - fuknęła - Chodźmy stąd, bo zaraz bedzie nieprzyjemnie. Nie chce siedziec za kratkami.

Indianin odpuscil poki co i dal sie odporwadzic Liluye. Mial nadzieje, ze wybuchnie zanim zrobi to jego pierwsza milosc.

Lil skierowała sie do przystanku nocnego autobusu. Nie odzywala się, chociaż w niej buzowało. Chętnie by mu nagadała! Ojjj... chętnie. Ale to potem. Wsiedli teraz w koncu do busa i pojechali do OW.

zt-ow

Regina dała się poprowadzić Teddy. Podbiegły do auta,a Smithówna drżącymi rękoma wyciągnęła kluczyki do Mini. Podała je koleżance, ona sama nie mogła prowadzić w tym stanie.
- Skąd ją znasz?! - zapytała, wchodząc do auta. No tak, teraz był najlepszy moment na rozmowy o Liuye.
- Kurwa! - spojrzała w lusterko i przyjrzała się swoim czerwonym, opuchniętym oczom.

- Parku, pfff - nie miała jednak siły dalej tego komentować i tłumaczyć Teddy. Nie teraz... w tym momencie liczyło się to by uciec z tego grajdoły. 
Sięgnęła ręką do schowka i wygrzebała z niego wielkie, ciemne okulary. Doskonale - szkła przeciwsłoneczne w środku nocy. 
Miła nadzieję, że uda jej się wrócić do domu i nie wpaść na ojca ani matkę. och, jak bardzo chciała, by nie było ich w domu! To by na pewno oszczędziło jej kolejnych nerwów!..
Gaz do dechy i wyjazd na Dawn Roda a stamtąd na San Maria. 

/zt x 2