Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Dom Williama Parkera - obecnie: Consueli Ramirez

Idź do strony : Previous  1 ... 19 ... 35, 36, 37, 38, 39, 40  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 36 z 40]

William Parker

William Parker
First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Na podwórku znajduje się podjazd.
+ później będzie dodatkowy opis
Od 28.05.2013 dom jest własnością Consueli Ramirez.


Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
- Gdyby nie miała z nimi nic wspólnego, to nie dostałbyś wtedy wpierdolu. - odpowiedziała, zanim zdążyła pomyśleć. Pewnie tym samym zasiała w głowie Noah kolejne pytania.
- Za ćpuna. Jesteś ćpunem. - oznajmiła. Nie było w tych słowach żadnej intencji obrażenia go. To był czysty fakt. W końcu chłopak ćpał kilka dni temu, w Apaloosa, zaraz po tym, jak zarzekał się, że rzucił prochy. Ona też tak robiła. Ćpuny notorycznie kłamią. Dlatego też do tej pory wcale nie była taka pewno co do tego, czy to przypadkiem nie on ściągnął na jej dom gwiezdny pył. Obiecała sobie, że przeszuka wszystkie jego rzeczy, kiedy tylko będzie miała okazje. W normalnych warunkach, pewnie kazałaby mu wypierdalać, jednak znali się dość długo, a poza tym chyba była na to za miękka, mimo wszystko. Bo Consuela, tak naprawdę za tą jej hardą pozą była mięczakiem.
- Co on nawywijał? - zapytała ściszonym tonem, kiedy Howie zniknął za drzwiami łazienki, a kiedy chłopak wrócił z apteki i wręczył jej kwiatka, Consuela poniosła na niego nieufne, przekrwione spojrzenie.

Noah Houser

Noah Houser
Tak, był ćpunem i nie usiłował nikomu wmówić, ze jest inaczej. Consuela tez nim była. Ale jest różnica między ćpaniem samemu a wrzucaniem komuś tabletki do drinka. A tego Noah by w życiu nie zrobił. Samemu wciągnąć to jedno, zmuszanie kogoś innego... aż nim wzdrygnęło na samą myśl!
Dlatego sobie postanowił, że znajdzie tego, kto im wykręcił ten numer.
- Nie mam pojęcia co mógł nawywijać. Nie mówił mi. Ani nie pisał... - powiedział półszeptem - ale jak ucieka od Liluye, no to chyba... musiało być coś BARDZO POWAŻNEGO.
Spojrzał na kwiatek a potem na Consuelę. 
- No. Proszę. Nigdy kwiatów nie dostałaś?

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
- BARDZO POWAŻNEGO? - zapytała, również drukowanymi literami - O kurwa. Trzeba będzie z niego wydusić o co kaman. Nie chcę mieć na głowie psiarni, zwłaszcza, że mnie jeszcze nawet Harry od ciupy do końca nie wyratował. - Schowała na chwilę twarz w dłoniach. Wtedy usłyszała pytanie o kwiatki. Consuela nigdy wcześniej nie dostała kwiatka.
- Dostawałam tysiące kwiatków. - oznajmiła ze wzruszeniem ramion. - Dzięki. - odparła jeszcze. Nic dziwnego, że starał się być dla niej miły, skoro mu pomaga. Mimo wszystko nie do końca wiedziała jak reagowac na takie miłe gesty.

Noah Houser

Noah Houser
- Tak, na pewno. Dostawałaś je od swoich wielbicieli - powiedział, usiłując się nie zaśmiać. Wcisnął w końcu jej ten kolorowy badyl. 
- Normalnie musiałem się w kolejce ustawić, żeby móc ci go wręczyć. Czekaj, Howahkan za chwile tez ci jakieś kwiaty przywlecze.
Zrobił mocna kawę i odpalił laptopa. 
- Psiarni? A co ostatniego miałaś wspólnego z psiarnią? Mam się bać? - dopytał.
- Hej, Lupita, musisz i w końcu opowiedzieć... co z tobą i tym gangiem... - spojrzał na nią i chwilę milczał, czekając, aż mu się rumblr włączy.
I wtedy dostał milion powiadomień.
- O... kurwa, ja pierdolę..! - krzyknął, widząc zapodany mu w milionie linków, filmik. Z jego udziałem.

Howahkan Oldwood

Howahkan Oldwood
Wylazł z łazienki z krzywym wyrazem twarzy jakby właśnie musiał dziesięć litrów wymiocin wysprzątać. Cóż, tak właśnie było. Kwasem żołądkowym to walił na kilometr. Otarł pot z czoła.
- Ja pierdole, wieloryb się wam tam zrzygał? Kto ma taki żołądek! - rzucił lekko podenerwowany. - No, ale jest czysto.
Ich rozmowy nie słyszał, ale uniósł brwi, gdy zobaczył reakcję Noah, wgapiającego się w ekran laptopa.
- A ty co? Zobaczyłeś swe nagie fotki w internecie?

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Patrzała na niego z miną Grumpy Cata, kiedy uświadamiał jej przez jakie kolejki absztyfikantów musiał się przeciskać, by jakimś cudem dobić do niej i dać jej zmęczonego upałem kwiatka.
- A żebyś wiedział. - oznajmiła dość kwaśno, uświadamiając sobie, że ludzie pewnie wolą rwać chwasty niż ją samą. No cóż, nie żeby to jej jakoś szczególnie przeszkadzało, w końcu miała ważniejsze sprawy na głowie.
- No co, no co... jestem po prostu... - nie była najlepsza w kłamaniu, więc po chwili otwierania i zamykania ust jak ryba, powiedziała w końcu - Jestem groźnym przestępcą. - w jej ustach to brzmiało całkiem zabawnie, no ale poniekąd była to prawda.
Zaskoczona reakcją Noah zajrzała mu przez ramię, oglądając filmik. Na początku na jej twarz wpełzło zdezorientowanie. Coraz większe zdezorientowanie. A kiedy doszło do momentu, w którym  obejrzała siebie, całującą się z Noah, wyciągnęła rękę, by szybkim ruchem zamknąć laptopa.
- Eeee... no właśnie nie ma internetu. - powiedziała - No bo... eeee.. zapomniałam za niego zapłacić. - oznajmiła, przypominając sobie, że rzeczywiście zapomniała za niego zapłacić. Potem, dodała jeszcze, naśladując Noah i wierząc, że to doda jej wiarygodności: - O.... ja pierdole... o.. o o o. - i dosko się czuję.

Noah Houser

Noah Houser
Pewnie twarz miał już koloru czerwonego, jak burak zalany czerwonym winem i pomidorową. 
Dobrze, że Consuela sama zamknęła tego laptopa, bo on był zbyt zawstydzony by się ruszyć.
- O Jezu, tak, jak mi jest potrzebny, to... nigdy nie ma! A ja tu ważnego maila muszę wysłać, do... promotooorkii... mojej byłej z uczelni... - zaczął się tłumaczyć.
- W każdym razie, mam robotę, a tu jak zwykle, Tepsa sobie w kulki leci!
Spojrzał na Consuelę przez ramię i rzucił do niej bezgłośne "co to było?".

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Consuela wzruszyła ramionami, mówiąc bezgłośnie "nie mam pojęcia". Po czym skuliła się na chwilę w sobie i odsunęła od Noah na drugi brzeg kanapy. Koniec z imprezami. Do końca życia.
Po chwili siedzenia z podkulonymi pod brodą nogami jak taka ostatnia gundzia, uznała, że czas najwyższy się wziąć w garść. I zmienić temat. A o tamtym to najlepiej zapomnieć.
- Lepiej powiedz coś takiego nawywijał, że potrzebujesz schronienia. Musze wiedzieć, skoro mam cię ukrywać.

Howahkan Oldwood

Howahkan Oldwood
Oho, do czegoś doszło na imprezce. Jednak Howahkan był tylko facetem, dosyć tępym w tych sprawach. Pół życia w wojsku. Pewnie nawet nigdy dziewczyny nie miał. Nigdy się nie całował. Na pewno. Jego noce były zimne i samotne. Czuł się czasem jak plastikowa torba, driftująca na wietrze. Tak było.
Zatem nie ogarnął co to mogłoby być. Drgnął, gdy Consuela chciała się dowiedzieć co takiego zrobił. Wzruszył ramionami jak to miał w zwyczaju.
- Kurwa, zjebałem, to się stało. Już kilka razy mi się to zdarzyło, ale tym razem przegiąłem i dałem w pysk własnej siostrze. A potem jebnąłem nią o stół. - zasiadł na fotelu czy czymkolwiek i schował twrz w dłoniach. - No i nie wiem czy już za mną policja nie lata, ja pierdole.

Noah Houser

Noah Houser
Odłożył laptopa i sam zaczął uciekać gdzieś wzrokiem, czując się strasznie niekomfortowo. Spojrzał ukradkiem na Cosnuelę, ale nic nie powiedział. Z jednej strony - tak, koniec imprez. Z drugiej - co, aż takie to złe było, ze i ona teraz się dosuwa??!
nie, chwila... koniec z imprezami i zapominamy o wszystkim.
Na szczęście (lub nie) rozterki Howiego były poważniejsze.
- Chwila, co? Przyjebałeś własnej siostrze?! - aż nie wiedział jak to skomentować.
- I... co... zostawiłeś ją? A ONA W OGÓLE ŻYJE?!

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
No cóż, Consuela tak się odgrażała, że zrobiłaby sobie z organów wewnętrznych Liluye kotyliony, jednak trochę ją wmurowało, jak Howie przyznał, że jej wjebał. I rzucił o stół. A potem Noah spytał, czy ona w ogóle żyje, przez co Consuela też zaczęła się zastanawiać, czy ona w ogóle żyje. W sumie Lilu przez swoje konotacje z Buendiami zasługiwała na wszystko co najgorsze, no ale bez przesady z tą śmiercią. No i jeszcze z rąk brata.
- Czy ty się przypadkiem, ziomuś, nie nazywasz Kain? No i czy Liluye skończyła jak Abel? - potem spojrzała na Noah - ...bo to jest Noah. Powinniście się dogadać, jesteście z tej samej książki. TYLKO GDZIE JEST BÓG?! - złapała się za włosy, już nie wiedząc co mając o tym wszystkim myśleć.
- Ćpun, damski bokser, członek gangu. Wiecie co? Nakręćmy może sitcom. - powiedziała ponuro.
A kiedy jeszcze miała kasę mogła wyjechać do Liechtensztajnu, na plantację bobu i całymi dniami siedzieć na kamieniu i grać na grzebieniu. Ale nie.

Howahkan Oldwood

Howahkan Oldwood
Gdzie w tym wszystkim był Bóg. Na to pytanie zapewne odpowiedź znała Mulan, która na ostatnim wykładzie z filozofii odnalazła owego Boga. Jednak Howahkan raczej nie i siedział teraz taki załamany.
- Żyje, taaak. - skłapał z przesadnym zdecydowaniem, bo w sumie nie miał pojęcia. ALe dzwonił po karetkę, na pewno żyje. - Kurwa, nie patrzcie tak na mnie. Ja nawet nie pamiętam niczego z tych chwil, kiedy to zrobiłem! Jakbym... obudził się po fakcie.
Wyznania, wyznania. Do sitcomu nijak nie pasowały. Tutaj trzeba było śmiesznych gagów. No w tym Hołi był cieniasem.
- Ta sitcom. Chyba Liga Przegrywów. - odpowiedział z kwaśną miną. Spojrzał ze wstydem na Noah. Bosze. Damski bokser. A myślał, że jest honorowym człowiekiem. Dupa blada, a nie honor. Nie widział w niczym sensu.
- To wszystko jest bez sensu. Nie wiem co dalej robić ze swoim życiem. Boże! - uniósł ręce do nieba.

Noah Houser

Noah Houser
- Ja pierdolę... - aż się za głowę chwycił.
- Jezus Maria, człowieku, teraz to ja się boję tu ciebie trzymać. Co jak przyrżniesz... Consueli?!
Aż się wystraszył. Spojrzał na nią z lękiem w oczach.
- Ona się w pół złamie! Dobra, dobra, nie to, ze na pewno lejesz każdą laskę, ale człowieku. Może... zamiast się przed nią ukrywać jak jakiś przestępca, pójdziesz i... ją przeprosisz?! Jeśli mówisz... że nie chciałeś. Ani... że to specjalnie... to czemu, kurwa, uciekasz?

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Kiedy powiedział, że Liluye żyje, Consuela odetchnęła z ulgą, a zaraz potem pomyślała sobie, jak bardzo wepchnęłaby jej widelec w oko.
Consuela sama nie była idealna, wiec daleko było jej od oceniania Howiego, czy Noah. Jasne, nie wszystko jej się zawsze musiało podobać, jednak miała na tyle wyrozumiałości w sobie, że zawsze starała się  zrozumieć czyny innych (nie obejmowało to nikogo w zasięgu Buendiów przyp.red.).
- nie rozśmieszaj mnie Noah. Ja się już biłam z TAKIMI bysiorami. TAKIMI. - miała oczywiście na myśli Joolsa, który nie był wcale TAKIM bysiorem i pewnie na dodatek sam dał jej wygrać tego pamiętnego razu na fajtklapie.
- Ma przepraszać te zołzę?! Niech lepiej idzie opychać dragi pod gimnazjum, albo obciągać Skittlesowi. - prychnęła - nie żebym cię broniła, Howie. Bicie kobiet to słaba sprawa. No ale w tym wypadku jestem w stanie przymknąć na to oko. Może właściwie wyświadczył jej przysługę? Może w głowie jej się coś tam poprzestawia? - zrobiła kółeczko przy skroni, a potem westchnęła ciężko.
- Nie martw się. Tutaj nikt nie wie co zrobić ze swoim życiem. - zerknęła to na załamującego się Howiego, to na Noah, to na syczącego na nią Wypierdalaj. Ich obraz tylko potwierdził jej tęzę.

Howahkan Oldwood

Howahkan Oldwood
Nie miał słów na języku ani w głowie. Nie wiedział co odpowiedzieć Noah.
- Zwariowałem jak to zobaczyłem. Jestem tchórzem i boję się spojrzeć jej w oczy. Lepiej jej będzie jak mnie w pobliżu nie będzie. I może lepiej będzie jak mnie znienawidzi. Łatwiej na pewno. Dla obu stron. - wyjaśnił w bardzo pokrętny sposób przyczynę swojego zachowania. - Ona musi się wziąc w garść, a ja muszę coś zrobić ze sobą, by... tak nie robić.
Uniósł też ręce do góry.
- Raczej nic nie zrobię. - spojrzał na Consuelę. - Zwisa mi i powiewa co ona papla. Liluye bardziej jechała mi na emocjach...

Noah Houser

Noah Houser
- Consuela, ja rozumiem, może ty byś jej nie przeprosiła - zaczął - ale to jest jego SIOSTRA. Jakbyś przywaliła Gabrielle i zrobiła jej krzywdę... no, nie wiem, a ona wjebała się w stół, to co? Uznałabyś że zasłużyła? I co? Ty, jako siostra? Co byś myślała?
Westchnął ciężko. Znowu go w gardle ścisnęło na wspomnienie o swoim bracie. Potarł oczy. 
- Jeśli chcecie się wziąć w garść... Jezu, nie wiem. Ja nic nie wiem, nie ogarniam. Co się w ogóle tutaj dzieje?! Ja... ej, Lupita, ja wiem co chce ze swoim życiem zrobić!

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Wywróciła oczami, kiedy jej wiele wnoszące monologi zostały nazwane zwykłym paplaniem. W końcu była latynoską, a każde jej słowo było czystym złotem. No i każde jej słowo okraszony było spora ilością decybeli. Czasami to nawet dramatycznymi plaskaczami w twarz. Miała to po tatusiu.
- Nawet nie przyrównuj mojej kochanej siostry, do tej narkotycznej, Indianskiej, pokurwionej Pokahotas! - i tu pada dramatyczny plask w twarz. Dla Noah.
- Gabrielle jest prawie święta! A Liluye zabiła Sugar, zabiła swoje nienarodzone dziecko i na dodatek trzyma się z wrogim gangiem! Ile razy mam to jeszcze powtarzać?! - mogłaby do usrania, tak szczerze mówiąc. Niestety, nakręcona Consuela mogła w kółko paplać to samo.
Ona też potarła oczy na myśl o Gabrielle. Wszyscy mieli tutaj najwidoczniej jakieś brother's/sister's issues.
- No to co chcesz zrobić ze swoim życiem? - spytała Noah, już spokojniej.

Howahkan Oldwood

Howahkan Oldwood
Zmarszczył brwi i zacisnął dłonie w pięści. Wstał i spojrzał wpierw na Noah, a potem na Consuelę, gniewnie.
Miał coś powiedzieć. Do Noah, który tak zabrzmiał, że teraz Howahkan poczuł się jak jakiś potwór. Do Consueli, która jechała jego siostrę niczym sankami z górki. Jednak przemilczał wszystko. Ostatkami wolnej woli zamknął się i ruszył pośpiesznym krokiem do wyjścia.
Na zewnątrz czekał na niego Papaj, który zaraz był obok. Indianin po prostu pobiegł przed siebie.
Ale bagaż zostawił w domu, więc zapewne wróci. Nie martwcie się.

zt

Noah Houser

Noah Houser
Dostał w pysk. Za nic! Nie zasłużył! On po prostu chciał, żeby Howahkan zachował się jak BRAT. Brat, który podobno nie chciał krzywdy Liluye.
Ale widać było, ze Consuela była w gorącej wodzie kąpana - co jednak nie usprawiedliwiało jej ciosu. A Noah nie poczuł się lepiej.
Dotknął policzka, spuszczając wzrok. Nie odgryzł się, nie oddał jej, ale było mu przykro.
Spojrzał na wychodzącym Howiem. Widać musiał ochłonąć - dobrze. Jeśli mu pomoże włóczenie się po mieście. Sam Noah uznał, ze już nie bezie mędrkować, ani radzić. Niech sobie radzą sami, prawda?
- No, na dobry początek, to chciałem cię dziś gdzieś zaprosić, no ale nie wiem, czy nie dostanę za to drugi raz w pysk - mruknął, patrząc na swoje stopy.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Consuela pewnie obróciła się tyłem do zgromadzenia i oparła dłonie o blat komody, oddychając ciężko. Miała kaca, dopiero co zeszły z niej dragi, dorobiła się nagle trzech współlokatorów, z których każdy okazał się w jakiś sposób znacznie problematyczny. Poza tym Gabrielle, z którą nie za bardzo mogła się widywać, Baker, który ją pewnie udusi za te włosy, Will, z którym miała kosę, a przede wszystkim Buendia Familia, która łaziła jej po głowie jak najgorszy koszmar. Świadomość tego, że Skittles jest praktycznie jej sąsiadem i w każdej chwili może minąć się z nim na ulicy była dla niej wyjątkowo ciężka do zniesienia. Tak jak i cała ta 'koalicja' jego i Świętych. I jeszcze ta cała sprawa z Liluye, która tak naprawdę była jedynie pretekstem do tego, by mogła wybuchnąć i chociaż przez chwilę dać upust swoim złościom i frustracjom.
Wychodzący Howie wcale jej nie zdziwił. Nie zdziwiłaby się także, gdyby niedługo potem wyszedł i Noah.
- Co? - zapytała, nie odwracając się nawet do chłopaka, tylko skupiając się na swoim oddechu, by uspokoić się choć trochę.

Noah Houser

Noah Houser
Noah to już  w ogóle miał sieczkę z mózgu. Przyjechał do miasta rozliczyć się z przeszłością i ułożyć swoje życie a wpada w sam środek jakiejś dziwnej, zimnej wojny. Consuela, która jest w gangu. Liluye, która nagle ma problem z bratem, motocyklistami i kartelem. 
A on? On w sumie nie lepszy. 
I tak bardzo, bardzo chciał o wszystkim Consueli powiedzieć. I ją o tyle rzeczy wypytać - ale jakoś nie szło. Oboje mieli blokadę, bo nie mieli pojęcia, czy sobie do końca ufać... właściwie... on by chciał jej ufać, i to bardzo! Ale gdy widzi, jak ta miota się z własnymi emocjami, to nie miał serca zsyłać na nią kolejne problemy.
Z drugiej strony...
- No, nie ważne. W sumie, to może to poczekać, bo wiesz, w kinie dają "Szalonego Maksymiliana" i mogliśmy się przejść, co nie? A potem, zjeść. Coś. Ale to nie ważne teraz. W sumie wiesz, co, chyba musimy porozmawiać.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Wywróciła oczami po tym 'nie ważne' i słuchała go dalej. Uniosła brew, kiedy zasugerował wspólne kino i jedzenie, czym przypomniał jej jeszcze o kolejnej kropli w czarze goryczy, a mianowicie viralowym filmiku na blogu Mulan. Obróciła się powoli w stronę Noah, opierając się tyłkiem o komodę.
- Słucham. - oznajmiła, wpatrując się w chłopaka wyczekująco.

Noah Houser

Noah Houser
- Ale... musi to zostać między nami, Consuela - powiedział, poważnie. 
- To, co teraz powiem, może mi mocno zaszkodzić. Albo pomóc... zależy od ciebie - wziął głęboki oddech.
Wpatrywał się chwilę w swoje stopy, zbierając myśli.
- Mówiłem ci, ze chcę się rozliczyć z pewnymi osobami. I, że, no. Że mogę ci tez pomóc w twojej... wiesz, w czym i z kim - zaczął się plątać.
- Kojarzysz... te... Duszki?

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Dziewczyna pokiwała głową i słuchała. Wstęp zapowiadał obiecującego niusa. Kiedy padło pytanie o Duszki, Consuela pokiwała głową.
- Tak, to te łobuzy, co anonimowo po nocach robią rozpierdol co jakiś czas, a potem znikają na parę miesię... czekaj. Ty jesteś Duszkiem? - zapytała, po czym powtórzyła pytanie: - Ty?! - ...i jeszcze raz - Ty Duszkiem?! - otworzyła usta i uniosła brwi, tkwiąc w tej durnej minie przez parę ładnych sekund.
- Czy jesteś tego pewny?

Noah Houser

Noah Houser
Wypuścił ciężko powietrze. No tak, tak. Dał jej się nadziwić i przetrawić tę informację.
- Tak, jestem pewny. Bo co, bo nie byłby w stanie podpalić śmietników, zrobić Mołotowa i użyć baseballa? 
No tak, na co dzień byłoby niemądrze pozować na takiego co to umie robić. Więc może lepiej, ze dziewczyna nie dowierza? To znaczyło, że raczej mało kto go podejrzewał! Problem by się zaczął, jakby każdy widział w nim jakiegoś chuligana. 
- Prawda jest taka... że mój brat też był. I... podczas jedne z akcji go postrzelili. Jak... ratował dupę Skittlesowi. Bo widzisz, Skittles i Naiche też byli Duszkami. Długi czas. 
Odgarnął włosy z czoła, jak to miał w zwyczaju, gdy zaczynał się denerwować.
- Gdyby nie to, że pojechali tam, żeby tego sukinsyna ratować, to pewnie by jeszcze żył. No i Naiche... też by, kuźwa, żył. 
Zacisnął dłonie w pieści.
- Wywaliłem go z grupy. Ale skurwiel i tak musi zapłacić. Tylko, ze teraz, po śmierci Jacoba, Naiche... Nikt nie chce się wychylać. Ale może w końcu coś do reszty dojdzie.
Spojrzał wreszcie na dziewczynę, jakby nieco przepraszającym spojrzeniem. 
- Chyba w końcu trzeba się zorganizować.
Spuścił głowę i przyłożył do niej dłonie, jakby ciężko nad czymś myśląc. Zgarbił się i skulił w sobie.
- Lupita, boże, ufam ci chyba jak nikomu na świecie.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 36 z 40]

Idź do strony : Previous  1 ... 19 ... 35, 36, 37, 38, 39, 40  Next

Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach