Dom Autumn

First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać, a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Na podwórku znajduje się podjazd.

No nie zależało mi... Właściwie wolałem być łysy, lubiłem swoją fryzurę, a właściwie jej brak.
Kiedy powiedział że nie Baker... Odchyliłem się, nie wiedziałem nic o Ramirez.
- To kto? - Zapytałem a potem rzuciłem - heheh z tą dwunastoletnią Tammy Johson, jej stary robił u nas swoje graty nie raz ją tam widziałem z nim, oni jakoś w tamtym roku się sprowadzili - zamyśliłem się.
- Tyrsen? - tak tylko on przychodził mi do głowy.

- Ta.. ta.. - machnęła ręką w bliżej nieokreślonym geście. - Ta pizda co jest na plakatach. - zapomniala nazwiska. Wyprostowala się i spojrzala na Maro.
- Kto to kurwa ukladal? Ja dostałam jakiegos nieogarnietego pedała. Nie wiem czy ktoś myślał, że jak lubie dziewczyny to można mi wcisnac pedała?

- Z plakatów? Hmm... czekaj ta zguba tej ekhe - już chciałem powiedzieć suki - znaczy tego kundla, a w zasadzie kundlowatej Ramirez aaaa ja pierdole i ona ze świętymi...? - zamyśliłem się no kurwa Baker, hm równie dobrze ona mogła by być łysa... Tak milczałem dłuższą chwilę jakbym coś sobie układał w głowie.
- Ty i pedał? Lezba bym zrozumiał ale pedał ooo kurwa to może było mu pokazać co i jak to by zmienił orientacje hahahah ja pierdole - roześmiałem się w głos - a wiesz że Parker też z jakimś dzieckiem brrrr jeszcze nas by pozamykali za pedofilie...

- No tak, Ramirez. - przytaknęła, bo coś to nazwisko jej się właśnie kojarzyło.
- No mialam nadzieje na cos ciekawszego . - fuknela. Po cichu miala nadzieje na jakas kobiete. Za duzo sobie wyorbazala.
- Co, Parker? Z kim?

- Coś ciekawszego? - spojrzałem pytająco... Och oczywiście że moja wyobraźnia zaczynała działać.
- Parker? Co Parker? - pogrążony własnych myślach o randce Autumn i innej kobiety  aż mi sie gęsia skórka na karku zrobiła.
- ...aaa nie wiem urwał temat... szybko! - rzuciłem wciąż zamyślony.

- Teraz to już i tak nieważne. - mruknęła. - Tylko ty mi zostałeś póki nie wyjadę, bo jesteś tak samo lysy jak ja. - skrzywila się jakby miała znów się rozryczeć i napiła z butelki.
- u.. ale był zadowolony z randki? Płeć..? - zainteresowala sie. Może Parker nie jest nią zainteresowany bo zwyczajnie woli... co innego?

- Zostało jeszcze ci wiele osób nie skreślaj nikogo - mruknąłem w jej kierunku.
- Nie wiem chyba nie był, skoro sam przyszedł do Vivy - skomentowałem Parkera.
- Musisz wziąć się w garść jedno strzyżenie nie powinno zmieniać ci światopoglądu - zamyśliłem się nad swoimi mądrymi wywodami. No trzeba by było dodać jeszcze coś mądrego - zobacz... takie owce, czy tam barany strzygą je na łyso na okrągło, gdyby chciały uciec z łąki po pierwszym strzyżeniu, mógłby zjeść je wilk... - aż uniosłem głowę w dumie.

- Ciekawe kto!? - fuknęła. - K tokolwiek mnie tak zobaczy to.. to mnie wyśmieje! To że tobie tylko na dupie zalezy to nie moja sprawa! - podniosła się z krzesła chwiejnie.
- Sam jesteś kurwa baran. - warknęła i walnęła go pięścią w ramie. - Idę się przebrać. - zataczając się trochę poszła do sypialni gdzie na chwilę usiadła na łóżku. Wyciągnęła z szafy męski t-shirt i dresowe spodnie, ściągnęła ten cholerny stanik z Vivy i spodenki i przebrala się, a potem wrócila tak, na boso, do Maro.

- Baran... może i baran ale ostrzyżony i kurwa daj już spokój z tymi włosami - pomyślałem chwilę.
- Perukę se kup i będziesz miała z głowy ooo - upiłem spory a gdy wyszła dodałem - a właściwie na głowie.
- A ty co spać idziesz? - zmierzyłem ją wzrokiem, ją i tą piżamę i męska koszulkę ooo na pewno nie była moja.
- Aha i nie myślę tylko o dupach! - rzuciłem udając obrażonego.

- Dobra, już nic nie mówie. - burczała pod nosem. Nie to nie, nie będzie się odzywać.
- Nie idę. - mruknęła sięgając po butelkę i upijając łyka. A koszulka.. Autumn nawet nie pamiętała czyja to. Pewnie kogoś kto był u niej raz i zapomniał jej zabrać. Kto wie? Nie myślała nad tym.
Pomyślała, że powinna się umyć, ale w takim stanie to prędzej się zabije pod prysznicem.
- Nie? A o czym jeszcze? O samochodach?

- O cyckach - wyszczerzyłem zęby - pewnie że o samochodach o świętych o życiu... dom chce sobie kupić chyba, a może nie chce?!
Akurat ja i dom, na cholerę mi dom, kobieta, żona, aby motor chodził jak należy, asfalt się nie kończył i stacja benzynowa była za kilkadziesiąt mil.
- Wiesz... mi też tu czasami się nie chce siedzieć, wsiadłbym na motocykl i pojechał chuj wie gdzie, przed siebie... Wiatr we włosach... kurwa znaczy no wiatr asfalt i kręcące się koła, nic za sobą a wszystko przed...

- Dom? Na co ci? Źle ci tak, jak masz? - zdziwila się. Dom kojarzył jej sie raczej z rodziną jakąś czy coś.. A Maro z dzieckiem? Nie, chyba sobeie nie wyobrażała.
- No to moglibysmy wyjechać w pizdu, choćby na miesiąć czy coś..

- Kasy nie mam, z czegoś trzeba żyć a przynajmniej jeść, srajtaśma w kiblach też kosztuje, a igłami dupy nie podetrzesz... chociaż hmmm... - podrapałem się po po brodzie, patrząc na dziewczynę.
- Nie no nie da się, a dom to tak tylko palnąłem...

Wzruszyła ramionami, żałożyłą nogę na nogę i oparła się na krześle zgarniając do siebie butelkę. Napiła się i skrzywiła.
- Jezu. Chcesz do tego soku? Już mi się niedobrze robi. - odstawiła z hukiem szkło i spojrzała na Maro.

- Nie dzięki nie rozrzadzam już rzadkiego - uśmiechnąłem się w jej kierunku, chciałem poczochrać ja na pocieszenie po włosach, ale w ostatniej chwili powstrzymałem rękę.
- To chodź się położysz, mogę posiedzieć koło ciebie... Chcesz? Prześpisz się jutro bedzie lepiej, zobaczysz.

Popatrzyła na niego, trochę zdziwiona propozycją. W końcu wstała.
- Jak chcesz. Możesz iść. Nie musisz ze mną siedzieć. A możesz się tu przespać. - dziwnie się czuła. Zwykle nie spotykali się, żeby ze sobą posiedzieć.

- No co... - kurwa, a może by ją przelecieć żeby dalej czułą się dobrze, tak źle i tak niedobrze, miałem nie myśleć kutasem, ale weź zaraz pomyśli ze bez włosów nie jest atrakcyjna. Hmmm zaryzykuję.
- Wiesz jak byś miała chęć to wiesz no... mogę nawet poleżeć koło ciebie... yyy przytulić - zapytałem trochę niepewnie - no jakbyś chciała sobie ulżyć to wal... - wal było tu słowem kluczem.

- Tak, poleżeć.- fuknęła, ale pociągnęła go za sobą za rękę.
- Jeśli tylko poleżeć, to możesz. - stwierdziła, wchodząc do sypialni z nim. - Ale jeśli myślisz o czymkolwiek innym to tam masz kanapę. - wskazała podbródkiem salon, z któego przyszli.

- Nieee no nic - pokręciłem przecząco głową... - poleżeć tylko nooo - mruknąłem kładąc się sztywno na plecach.
Pewnie zasnęliśmy, na kilka godzin, ja jeszcze przed ranem wyślizgnąłem się z łóżka by przed świtem wrócić do domu.

ZT

---> warsztat

Szarpnąłem za klamkę, było zamknięte...Zastukałem.
- To ja Rattelsanke! Jesteś? - wiedziałem że jakiekolwiek smsy nie wchodziły w grę, jeżdżenie i szukanie nie miało sensu Connora nie było, Parker pewnie na randce a Trysen cieciuje.

- Jezu.. - mruknęła pod nosem słysząc pukanie. Podniosła się i podeszłą do drzwi.
- Jestem. - otwarła je przed Maro i spojrzała na niego, zupełnie nie wiedząc o co chodzi. Co, tak go przycisnęło i sobie laski nie znalazł czy co?
- Co chcesz? - miała na sobie dresowe spodenki i zwykły biały t-shirt.

- Jak tam samopoczucie? - rzuciłem mijając ją w progu i zamykając drzwi za sobą - a może stęskniłem się za twoją wilgocią? - żartobliwy Maro jak zawsze ale nie mogłem się powstrzymać od walnięcia jej swojego żarciku, taki byłem zabawny.
- Wiesz myślę o tobie - przeniosłem wzrok w okolice jej skarbu jaki miała między nogami...
- Ja rozumiem twój brak chęci do czegokolwiek ale zrozum też mój... - spojrzałem poważnie na dziewczynę.
- Po prostu przyszedłem posiedzieć... - rzuciłem.

- To sobie znajdź inna. - przekluczyła drzwi odruchowo i ruszyła za nim do salonu zapewne.
- Twój brak chęci do czegokolwiek? To świetnie. - prychnęła, wiedząc że tylko tak pokracznie ułożył zdanie.
- To siadaj i siedź. Coś chcesz do picia?

Usiadłem na krześle a gdy mnie minęła pociągnąłem ją za rękę by usiadła mi na kolanach.
- No nie dąsaj się - rzuciłem, przesuwając palcem bo jej policzku - wiesz przyszedłem zobaczyć jak u ciebie i chciałem cię o coś prosić... - dodałem trochę niepewnie, może to był zły pomysł przychodzić tutaj.

- Nie dąsam. - spojrzala na niego z miną pięknego "wtf". Bo przecież nie byla złą. Nie na niego. Po prostu nie miała ochoty na seks, a na prawdę nie widziała innego powodu, dla któego Maro by się tu zjawiał.
- Tak? O co? - siedziała jak ją posadził i czekała na to, czego od niej chce.