--->
Drzwi od przyczepy zamknęły się głośno za Tyrsenem, gdy ten właśnie powrócił z Vivy do swojego domu. W końcu miał tą chwilę, by załatwić co najważniejsze, czyli...
- Gdzie ja jebnąłem te papiery? - mruknął, przeszukawszy przestrzeń na stole, za stołem, pod stołem, w szafkach, pod łóżkiem, pod poduszką i w szafie... W końcu znalazł - za kiblem. Co robiła tam teczka? Nie miał pojęcia i raczej wolał nie wiedzieć jak przemieszczają się rzeczy po jego 27m2, od kiedy znalazł kostkę do muszli toaletowej w płatkach śniadaniowych...
- Zobaczmy. - mężczyzna wyciągnął dokumenty zza super-tajnej skrytki i poszedł z nimi usiąść do jadalni. Tam dopiero obejrzał ksero z przychodni.
Jego oczy przesunęły się po całym tekście, później ponownie... i jeszcze raz.
Patrick poddał się, ruchem ręki odrzucił teczkę na drugi koniec pokoju i podparł głowę ręką.
- Ja pierdolę. - gniew powoli zbierał się w nim, jednak już sam nie wiedział na kogo... na lekarkę? Nieuważnego kierowcę? Bakera? A może na siebie samego...
- Przyjechała, umarła i pojechała. - powtórzył tę sentencję paranoicznym głosem jeszcze parę razy, aż w końcu wrócił po rzucone papiery, pozbierał je z powrotem w teczkę, którą później rzucił na stół w jadalni, a sam wyszedł, wsiadł na motor i pojechał, wyładować zdenerwowanie. Gdziekolwiek, przed siebie...
/zt ---> Gdziekolwiek, przed siebie