Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Główna siedziba klubu Świętych z Arizony

Idź do strony : 1, 2, 3  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 1 z 3]

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Stan na 2017 rok:
ZAMKNIĘTE

Siedziba klubu znajduje się na obrzeżach miasteczka, parę minut drogi od Heaven's Gates.
Dom podobny do innych, które stoją w okolicy. To, co go wyróżnia, to stojący zwykle na podjeździe rząd motocykli Świętych.
Wewnątrz znajduje się salon z otwartą kuchnią, dwie gościnne sypialnie z małymi łazienkami i dość duży gabinet. Jego głównym przeznaczeniem jest Kościół – spotkania organizowane dla członków Świętych z Arizony. Dom posiada zadbany ogród, gdzie można organizować BBQ dla Świętych i ich bliskich. Ma też piwnicę – najchłodniejsze miejsce w domu, a przy tym posiadające dyskretną gablotę z zapasem broni na czarną godzinę.
Wnętrze pełne jest symboli Świętych z Arizony, w gabinecie wisi wielkie logo. Lodówka zawsze wyposażona w piwo. Dobre miejsce na spotkania, ploty, picie itp.



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Sro 23 Sie 2017, 10:33, w całości zmieniany 1 raz

Sue Baker

Sue Baker
noc z 25 na 26.09.2013

Baker zajechał pod siedzibę Świętych. To było najlepsze wyjście w takiej sytuacji, a nie zabieranie go do siebie.
- Idziemy - poprowadził Patricka do środka. Kazał mu usiąść, a sam pozapalał parę lampek i wykręcił numer do Betty Jou, zerkając co jakiś czas na dawno niewidzianego Świętego.

E. "Tai Ni Hed" Basker

E.
Canizas nie wypowiadając ani jednego słowa od czasu ponownego spotkania z Bakerem, usiadł i w końcu przemówił. Słabo, jakby od niechcenia.
- Pić. - mruknął tylko i oblizał usta. Pewnie to jego ostatnie chwile spokoju, a za niedługo zaleje go grad pytań - gdzie był, co robił, dlaczego komuś jeszcze wisi kasę...
Tyrsen układał sobie w głowie plan opowieści, żeby wyglądała jak najbardziej realistycznie. Serce zaczęło mu bić szybciej i mocniej. Stres.

Sue Baker

Sue Baker
Baker syknął parę słów do słuchawki i się rozłączył. Spojrzał na Tyrsena i poszedł do kuchni, złapał szklankę wody i polał od serca kranówy. Siadł obok Patricka i wręczył mu szklankę.
- Gdzieś ty był? Co się stało?!

Betty Jou

Betty Jou
noc z 25 na 26.09.2013, początek

W końcu pod Dom Klubowy przyjechała Betty. Wciąż zaspana, ledwo ogarnięta i w szlafroku. Wpadła do środka z apteczką.
- Co jest, co... Co?! - aż prawie zeszła na zawał widząc Tyrsena.

E. "Tai Ni Hed" Basker

E.
Mężczyzna prawie wyrwał Bakerowi szklankę z rąk, a zawartość szybko wlał sobie do gardła. Jeszcze raz oblizał usta i nim zaczął cokolwiek mówić, odczekał chwilę, wpatrzony w podłogę. W końcu podniósł wzrok na Sue.
- Oni... P... - mówił powoli. - Szłem ulicą i coś mnie uderzyło w głowę. Upadłem i straciłem kontakt. Obudziłem się związany, a wszędzie było ciemno. - przerwał i dotknął łuku brwiowego, sycząc przy tym cicho. No, Skittles wyśmienicie zagrał swoją rolę. Nos cały czas pulsował bólem.
- Chcieli ze mnie wyciągnąć wszystko o gangu, a potem bili do nieprzytomności bo nic nie mówiłem. Mówili, że chcą zemsty za jakichś swoich ludzi. Kurwa stary... - Tyrsen ukrył twarz w dłoniach i głośno westchnął.
- Wkurwili się że nic nie gadam... zakryli mi oczy i załadowali na pakę. Pojechali na pustynię i chcieli mnie tam zajebać... jak psa, czaisz? Myślałem że to koniec. - mężczyzna westchnął ciężko. - Zaczęli się kłócić, a później jeden kazał reszcie wyrzucić mnie na drodze do miasta.
Mam was ostrzec, że mamy spierdalać z ich biznesu... muszę odpocząć... - stwierdził i mocniej wbił się w oparcie.
- Jestem zmęczony... Z tego co się domyśliłem, to byłem gdzieś na Sugar Hill. Kurwa, co to za gnojki?

Sue Baker

Sue Baker
Co?! P? Jak to, jak to?! Baker zachmurzył się, zmarszczył brwi i słuchał. Nic nie powiedział, pokręcił głową i obrócił się, usłyszawszy kroki od wejścia. Kiwnął Betty głową.
- Zajmij się nim, będzie potrzebował odpoczynku - zarządził i wstał. Zabrał szklankę, by napełnić ją raz jeszcze i ponownie postawić przed Canizasem.
Sam zaś przystanął za wyspą w kuchni, by mieć oko na poczynania kobiety i na Tyrsena. Zaparzył sobie kawę i zaczął wystukiwać wiadomości do Świętych.

Betty Jou

Betty Jou
- Co on tu robi?! - Zapytała, ale nie czekała z opatrywaniem. Od razu zabrała się do roboty i zaczęła ogarniać pobijanego Tyrsena. Ta sytuacja skutecznie ją rozbudziła.
Chwyciła za gaziki i wodę utlenioną.
- Mocno dostałeś? Pokaż ręce, trzeba zobaczyć, czy nie masz nic złamane, bo jak tak, to kaszana, trzeba będzie prześwietlenie skombinować...

E. "Tai Ni Hed" Basker

E.
- Jest tu coś do jedzenia? - spytał. Kuźwa, nie jadł od południa. A kolacja? No tak się nie godzi przecież. To niehumanitarne i pewnie jeszcze łamie parę konwencji.
- Nos mnie boli. Jak cholera. - długo nie trzeba się było przypatrywać, żeby stwierdzić że ten jest złamany.

Sue Baker

Sue Baker
Co robi, co robi! No siedzi, jak widać. Reszta... Pozostawała do wyjaśnienia. Wysłuchał historii Tyrsena, ale miał dużo pytań. Bardzo dużo.
- Jest - odparł.
Odłożył telefon po wysłaniu wiadomości i sięgnął do lodówki po paczkę z gotowymi burgerami. Wrzucił jednego do mikrofali i obrócił się, by zerknąć na pracę Betty.
P, porwanie, potem go wyrzucili... Ale to nie wyjaśniało niemal pół roku nieobecności! Co z pozostałym czasem? Gdzie był Tyrsen, gdy go dopadli? Co robili, co mówili, gdzie go przetrzymywali?! Pytania w głowie Sue rosły w postępie geometrycznym.

William Parker

William Parker
/ 25/26.09, noc, początek, ze skarbnicy w Pompei (sen)

Półsen spędzany nad stosem papierów nie służył temu, aby gdzieś dupsko ruszać. Ale jeśli wiadomość się pojawiała i to od szefa gangu - to nie było co sobie odpuszczać. Zwłaszcza, że były obowiązki, które należało wykonać.
Pewnie dobre pół godziny po otrzymanej wiadomości, Parker pojawił się siedzibie z tak zaspanym spojrzeniem, że dużej różnicy to nie zrobiło.
Zażartowałby, że urodzin nie ma, ale tylko zaklął przy wejściu, bo pierdolnął w klamkę.

Betty Jou

Betty Jou
- Widzę, ze jest, Jezu - warknęła, zła. 
- Teraz zaboli - uprzedziła i nastawiła Tyrsenowi nos - no siedź spokojnie!
Założyła opatrunek.

Szalony Max Dalton

Szalony Max Dalton
noc z 25 na 26.09.2013

Akurat pracował, ale tylko gdy nadszedł ważny sms od Bakera to szybko znalazł zastępstwo i zajechał na swoim motorku w kurteczce Świętych. WPadł do środka ze strzelbą w łapach.
- Co?! Co?! Kurwa, kogo zajebać?! - nie był zbyt rozgarnięty, a do tego chyba po kilku piwkach. Widząc resztę, uspokoił się nieco i odstawił broń. Spojrzał na Canizasa, a jego brwi prawie przejechały po całej głowie.
- O niech mnie dundel świśnie, kogo ja na oczy widzę! Człowieku, zawsze byłeś brzydki jak murzyn nocą, ale dziś to... - zarechotał rubasznie. Potem klepnął brata w plery.

Sue Baker

Sue Baker
W międzyczasie Baker wystawił parującego burgera na blat. Ale Tyrsen go dostanie dopiero, jak Betty Jou z nim skończy. Z ulgą zerknął w stronę drzwi, gdzie pojawił się wpierw Parker, a potem najstarszy z Daltonów.
- Niemalże - odparł ponuro i podszedł do mężczyzn, by wymienić z nimi uścisk dłoni.
- Mad Max, opanuj się - warknął, bo w ogóle mu nie było do śmiechu. Rzekł do nich ściszonym tonem: - Powiedział, że P go uprowadzili, że bili, wypytywali o nas... I nagle wyrzucili gdzieś na pustyni w okolicy Sugar Hill - pokręcił głową, potarł przekrwione oczy. - Parker, ty sprawdzałeś jego przyczepę? Wszystko wskazywało na to, że wylądował na Florydzie, tak? Więc... Jest dużo pytań do zadania - zakończył i spojrzał poważnie na Świętych.

Gruby Jim

Gruby Jim
noc z 25 na 26.09.2013

- Co jest grane? - zapytał Jim, zasłaniając swą posturą dochodzący do siedziby blask księżyca. Wmurowało go, kiedy ujrzał Tyrsena.
- Widze, że wróciła koza do woza. Czy właśnie zgarnął zaległy wpierdol? Jeśli tak, to czemu na mnie nie poczekaliście, kurwa... - mruknął i zapalił papierosa, usadzając swoje ciężkie dupsko na którymś z foteli.

William Parker

William Parker
- Z grobu wyciągnięty bym lepiej wyglądał - stwierdził na słowa Briana, witając się następnie z Maxem i Jimbo, i wtedy jeszcze z Bakerem.
Will był w stanie się zakładać, że jakaś emerytka go zmasakrowała sztuczną szczęką. Już po portfel sięgał, a tu Baker zaczął mówić o jakichś P(i-er-dolę), więc przeniósł spojrzenie na szefa.
- No, z Clausem - powiedział. - Floryda, parę miesięcy temu i nic więcej, zero odzewu, zero obecności - wzruszył ramionami, marszcząc brwi. - Dość dużo - dodał po chwili.

E. "Tai Ni Hed" Basker

E.
- Tak, poleciałem tam z trzema gnojkami. Szukali jakichś duchów apaczów i potrzebowali bodyguarda. Bujdy na resorach. Zajęło mi to chyba dwa tygodnie. Jak dzieci. Stary chłop, z jakiejś patologicznej rodziny i dwóch jeszcze, a bawili się w Ghost Busters jak dzieci.
Jak wróciłem, to dopadli mnie na obrzeżach. Ma ktoś mój motor? - schylił się i chwycił za hamburgera, pożerając go z niebywałą prędkością. Na koniec wytarł usta ramieniem i głośno przełknął ostatni kawałek.

Betty Jou

Betty Jou
Betty skończyła opatrywać Tyrsena. Odeszła na bok, wycofując się do części kuchennej, by tam obmyć ręce i przygotować jakieś leki przeciwbólowe. Nic nie komentowała, słuchała jedynie.

Szalony Max Dalton

Szalony Max Dalton
Podrapał się po jajkach jak to zwykle robił, gdy myślał intensywnie.
- Eeeee... Sry szefie. Pierdoły mu to zrobiły?! Się jebańce rozpanoszyły! Kurwa, do tego grozić nam zaczynają. - wygłosił swą mądrą przemowę, a potem zaczął się rozglądać w poszukiwaniu alkoholu. Gdy już go dorwał, przysiadł se z boku, żłopiąc piwo. Beknął.
Sam nie był podejrzliwy i nie wypytywał. Byli od tego mądrzejsi.

Sue Baker

Sue Baker
Sapnął ciężko i powiódł wzrokiem po oporządzonym z grubsza Tyrsenie, a potem po reszcie. Podszedł do Maxa i wyrwał mu puszkę.
- To nie zabawa, Max - warknął. - Chlać możesz w domu, jak ogarniemy sprawę!
Potem podszedł do Betty Jou i nachylił się do niej lekko.
- Dzięki za pomoc. Możesz wracać do siebie, wyśpij się - wymusił jakiś cień uśmiechu, ale widac było, że sytuacja mocno go zafrasowała. Potem kiwnął na wszystkich i wskazał gabinet. - Ty też, Patrick. Mam nadzieję, że znajdziesz jeszcze siły na krótką rozmowę - rzekł, wchodząc do środka i zasiadając na swoim miejscu.
Zaczekał, aż wszyscy się usadzą.
- Kiedy to było, Tyrsen? W marcu? Mamy wrzesień, nie wiem, czy jesteś tego świadomy - wbił w niego wyczekujące spojrzenie.

Gruby Jim

Gruby Jim
Jimmy palił papierosa i przysłuchiwał się dyskusji uważnie, przyglądając się pokrótce każdemu ze Świętych, wbijając ślepia na dłużej jedynie w Tyrsena.
- Trzymali cię tak długo? - zapytał, a potem łupnął pięścią w pobliski stolik, aż żarówki pod sufitem zadzwoniły.
- Nic dziwnego, że tyle o nas wiedzą, skoro łapali się aż takich sposobów. - warknął wkurwiony nielekko.
- Nie mamy na co czekać, bo nasz jeszcze te kurwy pozabijają. Najpierw Connor, teraz Tyrsen ledwo się wywinął, cud, że Clausowi i Ramirez włos z głowy nie spadł. Tak czy siak to tylko kwestia czasu. Myślę, że ostrzeżenia się im powoli kończą. Trzeba się w końcu za nich porządnie wziąć. - fuknął mocno zdenerwowany, pewnie nawet nie zauważając kiedy właściwie pośród nich pojawiła się Consuela. Pewnie któryś ze Świętych wyjaśnił jej wszystko pokrótce, po czym dziewczyna, cała blada, usiadła gdzieś wśród mężczyzn i słuchała.

William Parker

William Parker
Will, zaspany i bez możliwości na ogarnięcie sobie kawy, bez słowa przeszedł do gabinetu po wysłuchaniu tego, co ma do powiedzenia Baker i Tyrsen. Następnie się usadowił wygodnie, być może sam najpewniej tłumacząc Consueli całą sprawę z wyraźnym zmęczeniem na twarzy.
Wysłuchał też tego, co ma do powiedzenia Jim, ale nic nie komentował.
Jeszcze nie myślał tyle o ile.
- Od razu jak wróciłeś? - rzucił tylko do Canizasa, a potem zamilkł.

Betty Jou

Betty Jou
Betty westchnęła ciężko. Wyciągnęła na blat leki przeciwbólowe i -zakrzepowe.
- Niech nie miesza z alkoholem, bo zejdzie - odparła. To wszystko było... abstrakcyjne. Tyrsen wyrasta spod ziemi, wywracając wszystko właściwie do góry nogami. Betty nie miała pojęcia co o tym myśleć i sądzić. Ale wypyta potem. Jakoś, kogoś. Wcale jej się to nie podobało. Z jednej strony powinni się cieszyć, że facet wrócił, ale z drugiej - nagle znika i teraz wraca syn marnotrawny, jako ofiara "P". Jak dla niej i wszystkich wokoło Tyrsen był przekonujący. "P"... aż się wzdrygnęła na myśl o nich. Splunęłaby najchętniej!
Ona nie była od oceniania, prawda? Nie znała całej historii, więc osąd pozostawi reszcie. Oni zadecydują, że to wystarczający powód by iść na pełną wojnę z "P", czy nie. 
Pogłaskała Bakera po zarośniętym policzku i tylko dodała:
- Będę u siebie, jakby coś się z nim działo. 
Po czym skierowała się do wyjścia.

/zt

E. "Tai Ni Hed" Basker

E.
- Jak ja za wami tęskniłem. Od marca? O kur... Tyle czasu bez człowieka, oprócz tych pojebów. - spróbował wstać, ale zachwiał się i upadł ponownie na siedzisko. Zaraz złapał się za głowę.
- Tylko jeden zadawał mi pytania. Reszta była tylko jego przydupasami. Wszyscy mieli chusty na twarzach.
Szefie, jest jeszcze mięso? Albo cokolwiek? Nic normalnego nie jadłem.
Trzymali mnie tam jak psa. Woda z kawałkami chleba w misce. - ściszył głos, wydawał się być trochę zażenowany, trochę zawstydzony. Dziwnie to wyglądało przy tym jaskiniowcu.
- Jak psa... Trzymać człowieka na smyczy? Z kolczatką na szyi i kneblem w ryju? - przesunął wzrokiem po zgromadzonych. Pewnie na twarzach wielu z nich pojawił się uśmiech.
- Zostawiali mnie, związanego. Nie wiem na ile, szybko straciłem poczucie czasu, nie było okien. I tylko podsuwali tą miskę, żebym ze związanymi rękoma mógł z niej żłopać. A potem przychodził ich szef, zadawał pytania, a jak nie odpowiadałem to najpierw bili do nieprzytomności, albo podtapiali.
Tylko to... to z obrożą... niech zostanie między nami... proszę panowie. - błagalnym wzrokiem spojrzał na kogo tylko mógł.

Szalony Max Dalton

Szalony Max Dalton
Ajajaja piwko, piwerko, piwunio. Skrzywił się, ale nie skomentował zachowania Bakera jakby ten miał PMS jakiś. Wciąż w końcu był szefem.
Zatem siedział se i słuchał pytań, a potem odpowiedzi Tyrsena. Podrapał się po brodzie. Chciałby wtrącić coś mądrego, ale szczerze... Nic takiego mu nie przychodziło do głowy. Zatem spojrzał na starszego brata i, gdy usłyszał to co on powiedział to nagle pokiwał głową.
- No, no, no właśnie.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 3]

Idź do strony : 1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach