First topic message reminder :
BLOOPERS to klub niesamowicie popularny wśród młodzieży Appaloosa City. Jeśli ktoś chce uchodzić za osobę modną, na czasie i „oceniającą życie ironicznie” - musi chociaż raz odwiedzić to miejsce. Tutaj kształtuje się hipsterska kultura miasta, to tu rodzą się alternatywy i „undeground” który już dawno wyszedł z podziemia.
Klub jest mniejszy niż Słodka Brzoskwinka i łatwiej jest się tu dostać – nie ma selekcji. Lecz często odbywają się tu imprezy zamknięte, na które nie wejdziesz bez zaproszenia.
Gdy już wejdziesz do klubu, wpierw musisz przejść przez długi, ciemny korytarz, który wypełniają basy dochodzące z głównej sali. Tam zaś twoje oczy zaatakują fioletowe światła, a uszy muzyka, którą mało kto zna, ale i tak wszyscy udają, ze dobrze się bawią.
Bar schowany się w kącie sali – za kontuarem siedzi znudzony barman, która może ci coś naleje o ile to będzie piwo. Nic innego tu nie sprzedają. Zjeść można organiczne czipsy, a jak ktoś jest abstynentem, to zapewne zamówi świeżo wyciskany sok z pomarańczy.
Na parkiecie ludzie dosłownie się „bujają”, bo tańcem tego nazwać nie można. Komunikują się między sobą dziwnym językiem migowym, a do toalety, która znajduje się po prawej stornie baru- zawsze chodzą grupkami.
BLOOPERS to klub niesamowicie popularny wśród młodzieży Appaloosa City. Jeśli ktoś chce uchodzić za osobę modną, na czasie i „oceniającą życie ironicznie” - musi chociaż raz odwiedzić to miejsce. Tutaj kształtuje się hipsterska kultura miasta, to tu rodzą się alternatywy i „undeground” który już dawno wyszedł z podziemia.
Klub jest mniejszy niż Słodka Brzoskwinka i łatwiej jest się tu dostać – nie ma selekcji. Lecz często odbywają się tu imprezy zamknięte, na które nie wejdziesz bez zaproszenia.
Gdy już wejdziesz do klubu, wpierw musisz przejść przez długi, ciemny korytarz, który wypełniają basy dochodzące z głównej sali. Tam zaś twoje oczy zaatakują fioletowe światła, a uszy muzyka, którą mało kto zna, ale i tak wszyscy udają, ze dobrze się bawią.
Bar schowany się w kącie sali – za kontuarem siedzi znudzony barman, która może ci coś naleje o ile to będzie piwo. Nic innego tu nie sprzedają. Zjeść można organiczne czipsy, a jak ktoś jest abstynentem, to zapewne zamówi świeżo wyciskany sok z pomarańczy.
Na parkiecie ludzie dosłownie się „bujają”, bo tańcem tego nazwać nie można. Komunikują się między sobą dziwnym językiem migowym, a do toalety, która znajduje się po prawej stornie baru- zawsze chodzą grupkami.