Dom Betty Jou

First topic message reminder :

Parterowy dom o niskospadowym dachu pokrytym brązową dachówką. Zbudowany ze dobrej jakości materiałów. Ma dobrą izolację i działającą klimatyzację.
Wchodzi się do sieni, a z niej do dużego pokoju dziennego z otwartą kuchnią. Jest tu też dość miejsca, by postawić duży jadalniany stół. Korytarz po lewej stronie prowadzi do łazienki i dwóch pokoi, a mały korytarzyk przy kuchni kryje małe pomieszczenie gospodarcze i przejście do garażu.
Garaż mieści jeden samochód.
Goście mają dostęp oczywiście do salonu i kuchni-jadalni. Drzwi obu sypialni sa zawsze zamknięte i raczej właścicielka nikogo tam nie wpuszcza.
Wnętrze urządzone jest skromnie, acz przytulnie. W kątach stoją nieco babcine meble, a na komodach poustawiane są liczne zdjęcia i szkatułki z biżuterią. W kuchni zawsze coś się dzieje, chociaż sama Bety mało gotuje - mimo to, to jej ulubiona cześć domu, gdzie często pije kawę, pali papierosy lub czyta jakieś szmatławce. 
Wszędzie unosi się zapach słodkich i ciężkich perfum.

Jak wielu się domyśla, dom dostała od drugiego męża, którego oskubała na rozprawie rozwodowej.

Carma jak usłyszała, że ta ma test ciążowy od razu wstała wylewając trochę farby z pędzla.
- Jasne, a gdzie go masz? - zapytała wychylając dalej piwo, tym razem by zachciało jej się do toalety.

Uniosła brew.
- Ty tak na serio? Znaczy, z tym wyjazdem? Teraz? - Zdziwiła się. Jakoś nie wyobrażała sobie Bakera, który by ją zabierał na wakacje.
- I o, gdzie byś mnie zabrał? Zostawiłbyś tu ten cały grajdoł i zrobił obie ze mną urlop w Kalifornii?

- Nie bez tescia. I to porządnego teścia a nie jakiegoś ciapatego, ani kitajca ani pedała. Serio, ochroniarz wygląda spoko i na takiego co ma ułożone we łbie.

Ściągnął usta. No tak, nie wierzyła mu. W sumie - czemu on się dziwił?
- Jezus. Tak. Mówię poważnie, Betty Jou. Mam dość, okej? Jestem, kurwa, zmęczony. Mam wrażenie, że wszystko się sypie - powiedział cicho, przechylając się do przodu i opierając łokcie o kolana.
Prawdopodobnie wyjazd, gdy ma się wrażenie, że wszystko się sypie, nie był najlepszym pomysłem, ale chodziło tylko o kilka dni.
- I tak, zostawię ten grajdół w innych rękach. Trochę ich ostatecznie jest - dodał.

Wstała i przyniosła jej test.
- Łap - podała Carmie - i śmigaj do łazienki - wróciła do malowania. Obróciła się na Evę.
- Czyje to dziecko by było? - zapytała ją.

Malowała dalej.
- hm... tego miasta? Nie mam pojęcia Carma zmienia facetów jak bieliznę.... raz na tydzień.

Carma spojrzala pytająco na siostre.
- Nadal nie wiem o kim mówisz. - powiedziała zdziwiona. Po czym zlapała test i pobiegła do toalety po drodze wyrzucajac pustą butelkę od piwa. Zrobiła test i czekała w toalecie, aż pokaże wynik.

Czuł się skonfundowany całą rozmową dziewczyn, ale nie miał zamiaru nic mówić, bo w sumie nie wiedział co powiedzieć - "Ale przypał";"Znam ten ból" czy klasyczne "Nie ważne czyje - byle zdrowe". Jakby znów siedział z matką i jej przyjaciółkami gdy był mały.

- Dobrze, pojadę z tobą do Kalifornii. Albo Oregonu Czy Kanady - odparła i pocałowała Bakera w czoło a potem w usta, gdy ten już raczył podnieść na nią wzrok.
- Ale najpierw chyba musimy jeszcze pogadać o tym jak bardzo pobili Smitha i czy mam się bać, ze Kojot nas zaatakuje.

Mnożnik na celność dla Carmy, próg 20. Jak przekroczysz, sikasz na test Jak nie obsikujesz sobie rękę.

-A..ha - stwierdziła nie bardzo wiedzą co jeszcze dodać. - no cóż. - westchnęła - przytrzymasz mi drabinę? - spojrzała na Evę. - zacznę od góry. .

Uśmiechnął się, ale kolejny temat kazał mu zachować powagę. Wyprostował się i mruknął pod nosem raz czy drugi.
- Z tego co się orientuję, to bardzo. Ale nie miałem z tym nic wspólnego. Nie o siebie się tu martwię, tylko o Marshalla i Davisa - odparł. - Nie wiem też, czy posuwałby się do tak drastycznych kroków... Fakt faktem, że mogą mieć przejebane. I wszyscy musimy się z tym liczyć.
Co nie znaczyło, że obecność lub nieobecność Bakera coś by tu zmieniła, gdyby faktycznie Smith chciał się mścić.

- A no, Carma nie potrafi utrzymać nóg razem. Zjebane zawiasy, co poradzić.
Kocha całym sercem swoją starszą siostrę ale ta zawsze była pieprznięta. To chyba rodzinne.
- No jasne - wyszczerzyła się, przytrzymała ową drabinę i czekała aż Lilu się na nią wdrapie i zrobi jej show.

15
Kurde.. obsikała sobie łapę. Kurwą cisnęla, test schowala, łapy umyła. Po czym zasadą jedno piwo dwa razy siku poczekała chwilę i jak jej się zachciało znowu spróbowała.

- A umiałbyś ich poświęcić, żeby Smith mógł poczuć się, ze ma dużego, a my mielibyśmy spokój na chwilę? - zapytała. Trzeba było rozważać wszelakie możliwości, prawda?
Odsunęła się i poprawiła sobie stanik pod sukienką.
- Lepiej chyba to załatwić przed twoim urlopem... nie myślałeś, żeby ze Smithem pogadać?

Carma w końcu nasikała do kubeczka, a nie bezpośrednio na test! A teraz...
2 - ciąża!
1,3,4,5,6 - nie ma bobo

Pracujący ludzie, czas wykańczać robotę. Mnożnik na inteligencje, próg 100. łączycie punkty cechy wszystkich osób pracujących.

Weszła na drabinę i spojrzała na wchodzącego Willa z góry.
- Hej! - przywitała go i zaczęła malować. No może sukienka to nie był najlepszy pomysł ale przecież miała bieliznę! Ale pewnie Evie wystarczy patrzeć na jej gacie.

Pokręcił głową. Jasne, że nie. Dlatego chodził taki podkurwiony. Kolejne zmartwienie na jego głowie. Westchnął ciężko, wstał i sięgnął z lodówki jeszcze jedno piwo. Oparł się o blat, stając naprzeciwko Betty.
- No... Ale jeśli pojadę z nim gadać, to znów będzie chciał odpowiedź odnośnie naszej współpracy. Wydaje mi się, że mu się spieszy. Jakby sam się bał - wzruszył lekko ramionami i otworzył butelkę.
- Może da się to wszystko połączyć. Pogadam z Jimem. Zwołamy ludzi, ostatni raz przedyskutujemy tę sprawę, zamkniemy ją, a potem w długą. - Spojrzał na kobietę, czekając na jej zdanie.

Carma aż pisnęla ze szcześcia, że test pokazał negatywnie (4). Wyrzuciła go i zadowolona wrócila do roboty.
- Nie jestem. Nasz ojciec przeżyje. - powiedziała. Przywitała się z Wiliamem i oddała sie malowaniu.

Robota ruszyła ! Irlandczyk chwycił farby, pędzel i leciał razem z innymi. Osobiście walnąłby coś fajnego na ścianie jak Baksiego czy scenę z "7 samurajów", ale to nie był jego domu ani wymagana od niego praca.

Betty westchnęła. Wstał i podeszła do mężczyzny, by objąć go od tyłu.
- Odwlekanie nic nie da. Ważne, żebyśmy mieli plan B, gdy wszystko zacznie się sypać z tą współpracą. A ten mamy, prawda?
Westchnęła.
- Może znowu spotkajcie się tu, w Old whiskey. Jeśli Smith przyjedzie, to znaczy, że serio ma nóż na gardle.

1 (po zsumowaniu - 148)

Eva delektowała się widokiem kościstego tyłka Liluye. Ach, oglądać go w bikini na jakiejś plaży.
Jednocześnie malowała, od czasu do czasu kapiąc farbą na Carmę.
- To co? Kończymy? Gdzie grill?

Carma szczesliwa że nie jest w ciąży malowała ścianę z bananem na twarzy. Trochę się nawdychała oparów, ale co tam. Jej włosy zmieniły kolor na taki sam jaki miały ściany. Jednak nic sobie ztego nie robiła. Puściła tylko oczko do siostry w nagrodę za miejsce strategiczne pod sukienka Liluye.

Co jak co ale akurat tyłka nie miała koscistego! Lata jazdy konnej, biegania i innych sportów sprawiły że akurat nogi i tylek miała całkiem niezłe, chociaż trochę tłuszczyku dobrze by im zrobiło. Domalowywała przy suficie dokładnie im w sumie już kończyła. Obróciła się na drabinie chwiejac się niebezpiecznie.
- ol.. wow.. trzymaj ją, co, Eva? - przestraszyła się.

- Trzymam, trzymam. A jak spadniesz to cię złapię, Pocahontas - puściła jej oko i przytrzymała drabinę stabilniej.