Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Szkoła podstawowa i szkoła średnia

Idź do strony : Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 13 ... 21  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 6 z 21]

1Szkoła podstawowa i szkoła średnia - Page 6 Empty Szkoła podstawowa i szkoła średnia Sro 21 Maj 2014, 10:01

Mistrz Gry

Mistrz Gry
First topic message reminder :

Obowiązkowa edukacja dzieci i młodzieży Old Whiskey odbywa się w dwóch podobnych i sąsiadujących ze sobą budynkach. Młodsze dzieci ze swymi kolorowym plecakami, codziennie maszerują do parterowego budynku, który wewnątrz został niedawno wyremontowany i wymalowany na ciepłe kolory. Rodzice najwidoczniej zadbali, by ich pociechy czerpały radość z nauki i chętniej chodziły do szkoły. Wejścia do podstawówki pilnuje stary, wąsaty dozorca, siedzący w niewielkiej kanciapie i witający u progu szerokiego korytarza. Przechodząc nim najpierw dojdziemy do pokoju nauczycieli, a następnie sal lekcyjnych, między którymi umieszczono toalety i gabinet pielęgniarki. Na końcu korytarza zatrzymamy się przed drzwiami, prowadzącymi na podwórze i małe boisko, gdzie dzieci spędzają czas między lekcjami, pod czujnym okiem dyżurnej.

Starsza młodzież naukę swą pobiera w piętrowym budynku, który wydaje się starszy niż sąsiedni. Do wnętrza szkoły średniej prowadzą schody, zawsze oblegane przez uczniów, niechętnie czekających na dzwonek. Tutaj korytarzy jest więcej, a beżowe ściany niemal zupełnie zasłonięte zostały przez wysokie szafki. Na parterze znajdziemy pokoje nauczycieli i sale przystosowane na lekcje z nauk ścisłych, na piętro zaś przejdziemy do sal humanistycznych i wyciszonej sali treningowej.

Przed budynkami wybudowano sporych rozmiarów plac oraz parking, który zazwyczaj zajmowany jest przez samochody uczniów szkoły średniej.


W szkole, po skończeniu zajęć dla uczniów, sale gimnastyczne i siłownia mogą być użytkowane przez resztę mieszkańców Old Whiskey. Ze sprzętów można korzystać w godzinach 17:00-22:00.
Siłownia jest darmowa, ale mile widziane datki na utrzymanie przybytku!


Każdy sprzęt/ćwiczenie ma specjalny mnożnik i oczywiście progi, które należy przekroczyć, by wykonać poprawnie dane zadanie.


HANTLE (pięć podnoszeń) – Siła+k6*5

Waga jednego hantla (czyli w ćwiczeniu podnosimy podwójną wartość)Próg, który należy przekroczyć, by wykonać 5 podnoszeń
0,5 kg10
0,75 kg15
1 kg20
1,5 kg22
2 kg25
3 kg30
4 kg33
5 kg40
10 kg55
15 kg65
20 kg75
30 kg90
50 kg100


SZTANGA (pięć podnoszeń) – Siła+k6*5

Waga (kg) = Gryf + (waga obciążnika*ich ilość)Próg
Gryf bez obciążników – 20 kg25
20 + 0,5 * 2 35
20 + 1 * 240
20 + 2 * 242
20 + 2,5 * 250
20 + 5 * 255
20 + 10 * 262
20 + 15 * 267
20 + 20 * 273
20 + 25 * 277
20 + 0,5 * 4 80
20 + 1 * 483
20 + 2 * 485
20 + 2,5 * 490
20 + 5 * 495
20 + 10 * 4100
20 + 15 * 4105
20 + 20 * 4112
20 + 0,5 * 6120
20 + 1 * 6125
20 + 2 * 6126
20 + 2,5 * 6129
20 + 5 * 6131
20 + 10 * 6133
20 + 15 * 6140
20 + 20 * 6150
20 + 25 * 6170




BIEŻNIA ELEKTRYCZNA (10 minutowy bieg) – (Siła +kondycja)+k6*5

TempoPróg
Chód40
Trucht70
Szybkie tempo80
Bieg pod górkę (trucht)95




ROWEREK (10 minutowy bieg) – (Siła +kondycja)+k6*5


TempoPróg
Wolne 40
Średnie70
Szybkie 80
Jazda pod górkę (trucht)100




POMPKI – (Siła+Kondycja)+k6*5

Ilość pompekPróg
530
1050
2070
3085
50110
70130
80150
95180
100210


ATLAS DO ĆWICZEŃ – (pięć podnoszeń – ramiona lub nogi) – Siła+k6*5

Waga (kg)Próg
510
1015
1520
2022
2525
3030
3533
4040
4555
5065
6067
6575
7085
7595
80110


STEPPER – (10 minut) – (Siła+kondycja)+k6*5

Ilość wykonanych kroków po przekroczeniu danego proguPróg
1030
3040
5050
6055
7060
8065
9080
10095
110120
150150
200200



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw 30 Paź 2014, 13:26, w całości zmieniany 1 raz


126Szkoła podstawowa i szkoła średnia - Page 6 Empty Re: Szkoła podstawowa i szkoła średnia Sob 18 Paź 2014, 20:50

Naiche

Naiche
- No nie wiem. Zawsze możesz mnie spróbować przekonać, nie?
Zafalował brwiami.

127Szkoła podstawowa i szkoła średnia - Page 6 Empty Re: Szkoła podstawowa i szkoła średnia Sob 18 Paź 2014, 20:54

sier. Lola Martinez

sier. Lola Martinez
Lola naprawdę nie miała pojęcia jak się zachowywać teraz.
Nie chciał z nią spać, a jednak chciał z nią spać? UGH!
-Potrafię być całkiem przekonywująca.-powiedziała, postanawiając wpaść w podobny nastrój jak chłopak, zbliżając się do niego z niegrzecznym uśmiechem.
Położyła dłoń na jego udzie i przygryzła wargę.
-Mogę dać ci próbkę moich możliwości.
Po czym powtórzyła swój wyczyn z 11 klasy. Z lepszym skillem.

128Szkoła podstawowa i szkoła średnia - Page 6 Empty Re: Szkoła podstawowa i szkoła średnia Sob 18 Paź 2014, 21:23

Naiche

Naiche
Naiche powiedział coś po apacku i przymknął oczy.
Jak mi dobrze, jak przyjemnie, bo mam ciebie. Dziękuje ci za to a dziękuję to Merci.
- Ale... nie dasz mi mandatu za obnażanie się? - wyszeptał, leżąc na środku boiska?

129Szkoła podstawowa i szkoła średnia - Page 6 Empty Re: Szkoła podstawowa i szkoła średnia Sob 18 Paź 2014, 21:34

sier. Lola Martinez

sier. Lola Martinez
Lola wytarła usta wierzchem dłoni, podnosząc się.
-A nie było warto?-spytała, rozbawiona, że to jedyne, o czym był w stanie teraz myśleć.-To zależy czy masz zamiar dalej wywalać mnie na kanapę!-dodała po chwili, poważnie.
Poza tym, ona zamiast ze swoimi podejrzeniami nt. drugiej strony Naczeza lecieć na posterunek i wszczynać śledztwo, to próbowała zrobić wszystko, by się dowiedzieć, czy jej przypuszczenia są prawdziwe lewą drogą i spróbować jakoś ogarnąć jak go kryć. Pff.

130Szkoła podstawowa i szkoła średnia - Page 6 Empty Re: Szkoła podstawowa i szkoła średnia Sob 18 Paź 2014, 21:45

Naiche

Naiche
Naiche chciał już powiedzieć, ze chyba warto było i że chętnie on by sie odwdzięczył, ale nagle dojrzał latarkę ciecia.
Zerwał się na równe nogi, podciągając gacie.
- Ej, wy tam! Zboczeeeńcyyyy! - wołał cieć, biegnąc na Naiche i Lolę z latarka i miotłą.

131Szkoła podstawowa i szkoła średnia - Page 6 Empty Re: Szkoła podstawowa i szkoła średnia Sob 18 Paź 2014, 21:55

sier. Lola Martinez

sier. Lola Martinez
Lola naprawdę miała wrażenie, że ciągle są w liceum. Być może fakt, że przebywali w tych samych miejscach, w których bywali w tamtych czasach nie pomagał.
Nie potrzebowała poganiania, bo chichocząc, złapała za koc, po czym oboje z Naiche się ulotnili na tym wspaniałym rowerze.

/zt przyczepa Lali pewnie!

132Szkoła podstawowa i szkoła średnia - Page 6 Empty Re: Szkoła podstawowa i szkoła średnia Sro 29 Paź 2014, 14:50

Christie Johns

Christie Johns
Christine była wielce niezadowolona z faktu, kiedy szef potrącił jej z pensji za to, że ponoć nie wykonywała swojej pracy. Możliwe, że chwilę się z nim wówczas wykłócała, jednakże nie było sensu dalszej dyskusji, skoro ten szedł w zaparte. Uznał, że dopóki kobieta nie wykaże się większym udziałem zawodowym, dopóty pensja będzie obcięta.
No trudno.

Rudowłosa od samego rana siedziała w szkole. Postanowiła dzisiaj dłużej posiedzieć, by w następnych dniach skracać sobie o godzinę. Ot, pozwalała sobie na takie zachowanie, choć kto wie - czy czasem nie dostanie po rękach za to, że szybciej się zwija. Co z tego, że wcześniej mogła siedzieć dłużej lub przyjść szybciej? No właśnie, nic.
Johns zgarnęła do odpowiedniego pomieszczenia oba, stare komputery stacjonarne. Może nie tyle, co stare, ale z pewnością mogły zostać zastąpione lepszym sprzętem! Kobieta zadbała o przestrzeń, jak i o to, że to, co jest jej potrzebne do pracy, znajduje się nieopodal. Jeden z komputerów ułożyła bokiem na pewnym stoliku, rozkręcając jego obudowę. Najpierw wypadało to wszystko wyczyścić ogólnie, a potem dokładniej - każdą część z osobna. Rozkręciła je, uprzednio odłączając całe, wewnętrzne okablowanie. Ułożyła na wszystko obok, następnie bawiąc się w sprzątaczkę komputerową - ostrożnie oczyszczając z kurzu różne podzespoły. Z pewnością była przygotowana na to, że trochę jej to zajmie. Co tam, że musiała robić kilka przerw, bo nagle zachciało jej się kichać (a nie miała zamiaru zapluć komputera przy okazji) czy też oczy od tego jej załzawiły kilka razy, co szybko próbowała zniwelować.
Po jakimś czasie postanowiła to wszystko złożyć w jedną całość, uporządkować przy tym. Dopiero wtedy mogła wziąć się za oprogramowanie, formatując system, dzieląc dyski na poszczególne partycje. Zainstalowała i dostosowała odpowiednio sterowniki do danych podzespołów, by pracowało się na PC-cie optymalnie. Upewniła się o licencjach do obowiązujących szkołę programów - czy graficzny, czy edytor tekstowy, czy odtwarzacz. Wszystko uaktualniła. W tym czasie, kiedy następowała aktualizacja w jednym z komputerów, Christine wzięła się za ten drugi - powtarzając powyższą, przedstawioną całość, której efektem było ciężkie westchnięcie, swędzący nos, lekkie pieczenie w oczach i pewne poddenerwowanie, bo ktoś ciągle próbował jej zwrócić na siebie uwagę, żeby w czymś pomogła. W rezultacie - kobiecie o jakąś godzinę przesunęła się cała robocizna, jak nie dwie, od czasu zamierzonego. To nie było zbyt zadowalające, ale nic w związku z tym począć nie mogła.
Gdy wszystko wykonała odpowiednio, odłączyła komputery, odstawiła je w odpowiednim miejscu, podłączyła ponownie i machnęła ręką, oznajmiając zebranym pracownikom, że już mogą korzystać.
Następnie odpisała swoją obecność i stwierdziła, że jeśli nic nie ma do roboty, to sobie pojedzie do domu i tam w końcu zajmie się swoim laptopem, a jakże.

/zt

N. Cooper

N. Cooper
< - trening policyjny

Wyszedł przed szkołę, przysiadł na chodniku i spojrzał na Fifi, która kompletnie nie rozumiała co się dzieje. 
- Ciesz się, ze jestem taka głupia, ze nie kumasz, Fifi - powiedział do suki i poklepał ją po głowie. 
Westchnął ciężko i zaczął obracać ciemnymi okularami w dłoniach. - Hej, a wiesz co jest zabawne? Że wcale mi nie ulżyło - mruknął, wciąż kierując słowa do swojego pupila - wcale mi, kurwa, nie ulżyło. 
Westchnął i wytarmosił sukę za uszy. Potem się zaśmiał.
Śmiał, jakby właśnie usłyszał najzabawniejszy dowcip świata, którym był on sam.
- Ha, och, jest źle. Bardzo źle. Nie powinienem tego robić.

Jonathan Harper

Jonathan Harper
<-- trening policyjny

Jonathan zachaczywszu uprzednio o automat z napojami stanął za Cooperem i przyłożył mu zimną puszkę do policzka.
- Trzymaj.
Otworzył swoją i szybko upił jeden łyk, co mu wszystko nie ucieknie razem z gazem.

N. Cooper

N. Cooper
Skrzywił się, chwycił puszkę ale ja odłożył.
- Dzięki.
Nie upił ani jednego łyku.
- Przepraszam.

Jonathan Harper

Jonathan Harper
- Nie mnie przepraszaj - wzruszył ramionami i po chwili jego maska się zmyła i bez sił opadł koło Nathana na chodnik. Schował na chwilę twarz w obu dłoniach i wypuścił ciężko powietrze.
- Słuchaj, ja nie jestem dobry w tych całych "koleżeństwach", "przyjażniach" czy jak to tam chcesz sobie nazywać. Ale nie podoba mi się to jak moi ...no moi znajomi się żrą zamiast porozmawiać jak ludzie. I mówię to zarówno jako kolega jak i współpracownik. Narobiliście strasznie dużo zamieszania i to się odbije na pracy.
Łyknął jeszcze trochę sody i przyłożył puszkę do czoła.

N. Cooper

N. Cooper
- To kogo? - spojrzał na niego zdziwiony - Bo tego kutasa nie mam zamiaru przepraszać. I, tak, chuj z ty, ze się to odbije na robocie. Mnie tu niedługo już nie bezie!
Wstał. Widać znowu zadziałały nerwy.
- Wiesz co on mi powiedział? Hm?
Zaczął chodzić w kółko.
- Że myśli o tym jak jego dłonie idealnie pasują do tyłka Ramirez. Tak, to mi powiedział, wiesz?

Jonathan Harper

Jonathan Harper
- No to nikogo.
Zmarszczył się na jego wypowiedź.
- Ciebie może nie, no ale dlaczego miałbyś się przejmować resztą ekipy, no nie? W końcu żadni z nas kumple, nie to co twoi koledzy z dużego miasta. To że zastawisz po sobie wielką rzekę kwasu nie ma absolutnie znaczenia?
Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Siedział dalej trzymając chłodną puszkę przy twarzy.
- Wybacz.
Śledził krzywe koło, które zataczał Cooper i zamrugał kilka razy.
- I tyle? Zarzucił tekstem jak ostatni dupek, ok ale tyle wystarczyło, żebyś przestał myśleć?

N. Cooper

N. Cooper
- Widać nigdzie nie mam kumpli - uciął. Cofnął się o krok.
- Oczywiście, tylko tyle. Tylko tyle Harper. Wybacz, że nie pasuję do standardów ludzi, którzy inaczej reagują na takie teksty. O, na przykład twoich, pan idealny. Wspaniały, nieskazitelny, opanowany Harper. Dla którego liczy się tylko i wyłącznie rozsądek!

Jonathan Harper

Jonathan Harper
Zacisnął usta. To go ubodło i było to po nim widać. W sumie nie powinno, biorąc pod uwagę niechęć jaką czuł do Coopera od jego pierwszego pojawienia się w mieście. Ale jakoś tak przestał go uważać za skończonego bubka... czy to przez Fifi czy też przez zapomniany szaliczek, nie był pewien.
- Masz rację, nie powinienem sugerować, że się kumplujemy - powiedział sucho patrząc gdzieś w bok.
Z każdym słowem był bardziej dotknięty. Szlag by ich wszystkich trafił. Tak źle, że chciałby żeby wszyscy się jako tako dogadywali?
- Przestań - powiedział cicho ale nie ruszył się z miejsca.

N. Cooper

N. Cooper
- Co mam przestając, co? Że dostaje opierdol za to, ze przywaliłem kolesiowi co ma w dupie szacunek do kobiety, którą szczerze lubię? - Zapytał, śmiejąc się - JA dostaje opierdol a nie on?! Ten, co już, raz pokazał, ze ma w dupie jakieś zasady?!
Zaśmiał się.
- Jasne, najlepiej powiedzieć mi, ze to ja mam się kajać, paść na kolana. Może jeszcze rękę mu uścisnąć? Za to, że pierdolił Gabrielle a potem jedyne co umie o niej powiedzieć to, to, że jej tyłek pasuje do jego zafajdanych łap?

Jonathan Harper

Jonathan Harper
- Nic nie dostajesz. Przyszedłem zobaczyć jak się trzymasz i widzę że świetnie. Po prostu genialnie. Nie powinienem się był w ogóle martwić ani wtrącać.
Zaniemówił i wpatrywał się chwilę w Coopera.
- Czyli w twoim świecie istnieje tylko "kajać się" lub "wpierdolić"? - popatrzył chwilę na ziemię po czym kiwnął jakby sobie coś zadecydował.
- Nie będę przeszkadzał - Podniósł się z ziemi. Usta mu drgnęły w czymś co miało w zamierzeniu być uśmiechem, ale wyglądało jak jakiś skurcz i wrócił szybko do budynku.
A z Samem też ktoś powinien porozmawiać.... i może jeszcze raz mu strzelić w pysk.
Chwilę później Cooper mógł usłyszeć z korytarza huk, zupełnie tak jakby ktoś kopnął automat z napojami.

zt --> trening policyjny

N. Cooper

N. Cooper
- Jasne, że nigdy nic nie dostaję, nawet porządnie po pysku nie mogę dostać - krzyknął za Jonathanem. Lecz jego słowa słyszała chyba tylko Fifi.
- Bo patrz, należało mi się a ta cipa Swarek nawet przyłożyć nie umie. Patrz... - wskazał palcem na policzek.
- Dopiero Gabi musiała mi przypierdolić, bym coś poczuł.
Suka chyba nic z tego nie rozumiała.
- Nie umiem się zachować, nie umiem wpierdolić, nie umiem dostać po gębie, nie umiem nawet jebanej krzyżówki rozwiązać do końca. Nad ostatnią siedziałem cztery dni i tak nie udało mi się wszystkiego odgadnąć.
Aż przykucnął i chwycił się za głowę.
- Nie zadzwoni, jestem tego pewien, Fifi.
Po tych słowach wstał, zagwizdał na psa i ruszył przed siebie.
Jeszcze nie wiedział, czy pójdzie się najebać...
/zt - ?

sier. Lola Martinez

sier. Lola Martinez
/10.05, późny wieczór

Lola, odwieziona wczoraj do domu ojca, w życiu nie myślała, że spotkanie ze staruszkiem jej jakkolwiek pomoże. Już zapomniała, jak blisko z nim była. Ale nawet on nie potrafił ukoić bólu jej złamanego serduszka i wypełnić tej pustki. Jakaś spora część niej samej się od niej oderwała i odeszła w nicość. Nie była pewna, czy się pozbiera. I przede wszystkim nie chciała.
Wymknęła się z domu, nie potrafiąc być z kimś. Czuła się stale napierana. Nawet, jeśli ktoś przy niej milczał. Chciała być sama. Kompletnie. Jeżeli dostawała jakiekolwiek wiadomości od ludzi, to stykały się one z pocztą głosową. Chyba nikt nie był w stanie dać jej jakąkolwiek pociechę.
Ubrana w bluzę, którą wykradła z domu Naiche, przedarła się przez ogrodzenie wokół terenu szkoły i udała się na boisko. Ubranie ciągle nim pachniało. To prawie tak, jakby ciągle tutaj był. Szła dosyć instynktownie do miejsca, z którym było w końcu tyle wspomnień. Starych i nowych.
Trzymała w ręku pogiętą kartkę. Taką, z jakiej całkiem niedawno czytał jej chłopak z tym dokładnie miejscu, w bokserkach i tej samej bluzie, którą miała teraz na sobie.
Wpatrywała się w słowa zapisane na papierze, ściskając go mocno w palcach. Recytowała swoje wyznanie w myślach, wstrząsana kolejnymi salwami płaczu. Powinna móc mu to wszystko powiedzieć. Powinna. Nie mogła uwierzyć, że już nigdy tego nie zrobi. Nie mogła sobie wybaczyć, że nigdy tego nie zrobiła.

Gabrielle Ramirez-Cooper

Gabrielle Ramirez-Cooper
- Lolu..
Odezwała się, będąc już o kilka kroków od przyjaciółki. Gabrielle spojrzała na Consię, z którą obeszła wszystkie potencjalne miejsca, gdzie mogłaby znajdować się pogrążona w żalu dziewczyna. Kierując się z jednego miejsca do drugiego, wybierała numer przyjaciółki, próbując się z nią skontaktować. Niestety na próżno. Nie wiedziała czy rezygnować, poddać się niechętnie, gdy jeszcze szkoła przyszła siostrom na myśl.
Gabrielle spoglądała na Lolę ze współczuciem, chociaż nigdy nie była dobra w pocieszaniu. Ale czy to miało znaczenie teraz? Gdy najważniejsza była świadomość, że Lola nie jest sama? Może i chciała być, ale musiała wiedzieć, że nikt jej nie zostawi.
A już na pewno nie siostry Ramirez.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
--->

To mógł być taki piękny dzień.
Wiadomość o ostrzelaniu Rosie natchnęła ją nadzieją, że kolejny zamach na życie okolicznego, zodiakalnego pajaca dobiegło własnie końca. Niestety - kolejny raz udało mu się przeżyć. Był w tym podobny nieco do Hitlera. Tyle, że Jones był chyba nawet gorszy. Bo żył.
Informacja o śmierci Nachosa zdruzgotała ją dość mocno. W końcu , razem z Lolą, byli jej najlepszymi, szkolnymi przyjaciółmi. No i doskonale wiedziała, co to znaczy utrata kogoś bliskiego.
Mimo wszystko wciąż nie umiała zachować się w tego typu sytuacjach.
- ...był taki młody! - załkała, płacząc jak dziecko - ...a po oberwaniu tylu kulek nadawałby się jedynie do odcedzania makaronu - zawodziła.
No cóż. Każdy przeżywał smutek na swój sposób.

sier. Lola Martinez

sier. Lola Martinez
Blondynka z desperacją szaleńca chodziła po boisku, szukając dokładnego miejsca, w którym ostatnio przesiadywali. Miała zamiar to odtworzyć tak, jak to powinno wyglądać. Powinna wtedy wyciągnąć swoją karteczkę. Zaczynała się frustrować, że nie potrafiła sobie przypomnieć, gdzie to dokładnie było. Tak drobny szczegół wyprowadzał ją z równowagi. Ale wydawało jej się to takie ważne. Skupiać się na drobnych rzeczach, zupełnie tak, jakby zależało od nich całe życie.
Bo tak teraz trochę było. Ale tu bardziej chodziło o jej zdrowie psychiczne. Czy coś.
Słysząc głosy, początkowo miała zamiar je zignorować. Poderwała jednak głowę, obracając się, gdy zobaczyła znajome twarze. Przełknęła ślinę, próbując nie wybuchnąć płaczem na ich widok. Bo momentalnie przypomniały jej się zdarzenia, w których były jakoś powiązane z Naiche. I to było okropne.
Jednak gdy młodsza Ramirezówna zaczęła mówić o Naiche jak o sitku na makaron... Wpadła we wściekłość. Na początku stała jak osłupiała, jednak potem ruszyła na nią i odepchnęła mocno do tyłu. Próbowała coś wyartykułować, ale sama nie wiedziała co. Rozpłakała się. I zaczęła panicznie ocierać policzki.
-Jak.. jak możesz!-wyrzuciła jej głośno, w sumie krzycząc.-Ty...-pogniotła kartkę, zaciskając mocno palce w pięści. Nosiło ją całą.
Normalnie byłaby wyrozumiała. Bo Consuela taka była. Ale teraz...?

Gabrielle Ramirez-Cooper

Gabrielle Ramirez-Cooper
Rozumiała, że siostra ma siano w głowie, takie jak na głowie, ale tym razem nie potrafiła zignorować jej słów. Spojrzała na nią ostro, mając ochotę kazać jej się zamknąć, ale nim zdążyła, Lola sama zareagowała.
Aż się Gabrielle cofnęła na widok rozszalałej blondynki. Pozwoliła jej wyżyć się na Consueli, bo nie było lepszej do tego osoby. Obserwowała jak Lola się rzuca, może nawet chcąc, by się zmęczyła, co zmniejszy ryzyko uderzenia jeszcze Gab.
W końcu jednak postąpiła o krok do niej.
- Kochanie.. chodź, już ćśśś
Próbowała ją uspokoić, nie chcąc też by Lola wpadła w histerię. Złapała ją za dłoń, z zamiarem przytulenia, chociaż nie była pewna czy sama zaraz nie zostanie jednak odepchnięta.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
- No co, no co?! Nie było tak?! - zapytała z głęboka rozpaczą w głosie.
- To nie ja zrobiłam z niego durszlak! To nie ja go podziurawiłam go jak jakiś chory naziol mojego Żyda ze strychu... - załkała głośno, ocierając łzy z policzków.
- Nie zrozumiesz... - westchnęła z bólem - ...pewnie nawet nie wiesz co to są Kaszuby. - tyle bólu naraz. Jej serce było w takim stanie, jakby właśnie miała konfrontacje z lodołamaczem. Takie inwazyjne operacje zawsze kończyły się traumą.

sier. Lola Martinez

sier. Lola Martinez
Policjantka i być może dałaby się przytulić, gdyby Consuela przestała w końcu paplać. Wyrwała rękę i ponownie popchnęła Consuelę.
-JAK...
Popchnęła ją ponownie, wkładając w to całą złość i frustrację, która się w niej wezbrała.
-...BYĆ...
Zrobiła to ponownie, zmuszając ja do tego, by się cofała.
-...TAKA!!!!!!
Stanęła w końcu, oddychając ciężko. Nieco zbaraniała, słysząc o Kaszubach. Oczywiście, że nie wiedziała co to. Ale co ją obchodziły w tym momencie jakieś Kaszuby.
-Ja nie rozumiem?! JA?! TY! TY nie rozumiesz!! Jak możesz nazywać go durszlakiem! Naiche! To Naiche, ty głupia...-zacisnęła usta, by znów nie wpaść w ryk. Zaczęła histeryzować.
Pokręciła głową, z bezsilności i frustracji. Milczała przez chwilę, jakby zbierając siły. Myślała.
-Po co żeście tu przylazły! Nie potrzebuję was! Nie potrzebuję!-i z tymi słowami zaczęła się od nich oddalać szybkim krokiem.
Wszystko psuły. Wszystko. Burzyły jej to. Nie chciała do siebie przyjąć, że to nie wróci już. Wlazły tutaj i... i tak okrutnie jej zburzyły to, co próbowała odbudować.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 6 z 21]

Idź do strony : Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 13 ... 21  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach