19.09.13/ po spotkaniu z Consuelą w markecie
Weekend, weekend, weekend. A to oznacza prace w ogródku. Harry wypakował zakupy w kuchni, przebrał się w swoją ogrodową koszulę, złapał za motykę, grabki i łopatkę po czym poszedł bawić się w piachu, który niedługo stanie się żyzną glebą.
W przeciwieństwie do coniektórych w tym mieście, Brightów nie stać było na ciężarówki i robotników, więc biedny Harry był skazany na samotne zwożenie i usypywanie ziemi. Kilka godzin roboty w słońcu i nadal wyglądało to jakby nie zrobił żadnego postępu. Westchnął zmęczony, chwycił za lemoniadę i poodpoczywał w cieniu jak na człowieka z połową wieku na karku przystało.
Prawnik jednak był twardy, mimo swojej niemal nie istniejącej kondycji i nie poddał się. Po półgodzinie podniósł się i z nową siłą wrócił do przygotowywania podłoża.
Gdy skonczył słońce zbliżało się ku zachodowi. Usatysfakcjonowany swoją robotą otrzepał dłonie i wrócił do domu, gdzie zapewne gdy ładnie poprosił, Alice zrobiła mu kanapkę.
/po kanapce
Harry przeglądał dzisiejeszą pocztę. Rachunki, rachunki, reklamy... pocztówka? Odłożył pozostałe papierzyska na stolik i przyjrzał się kartce. Z pocztówki szczerzyło się do niego jakieś dziecko w hawajskiej koszuli na tle plaży, palm i różowego nieba. W górnym rogu mienił się brokatowy napis "Pozdrowienia z St. Augustine".
Odwrócił kartkę i przeczytał standardową formułkę pozdrowień z wakacji i podpis: Gary Bright. Uśmiechnął się. Brat nigdy nie wysłał mu żadnej pocztówki... nigdy też nie jeździł na wakacje... Zmarszczył nieznacznie brwi gdy zauważył dopisek "i Laura".
Harry westchnął i pokręcił głową. A więc to było powodem, Gary znowu musiał sobie znaleźć nową dziewczynę. Nigdy się nie zmienił.
Już miał odłożyć kartkę na stół kiedy jego uwage przykuł znaczek z aligatorem. Ostre, żywe kolory i idealnie odciśnięta pieczątka. Odchodził też chyba gładko od kartki.
- Huh - uśmiechnął się przypomniwszy sobie jego młode lata kiedy to z bratem mieli wypełnione trzy klasery ze znaczkami z całego kraju. Mieli nawet cztery z egzotycznej, wschodniej europy. Wyciągnął swój notatnik, ostrożnie odkleił znaczek od pocztówki i schował go między strony. Pocztówka wylądowała zapomniana na biurku a prawnik poszedł po swój laptop i otworzywszy sieć poszukiwał strony zbierającej filatelistów. Przeszedłszy przez proces rejestracji znalazł sklep i zamówił klaser.
Z zadowolonym z siebie uśmiechem rozsiadł się na kanapie i zaczął wspominać czasy kiedy z spędzał każdą wolną chwilę z bratem. Szczęśliwe dzieciństwo i szczęśliwe wspomnienia....
/zt