Opuszczony plac budowy - FIGHT CLUB - WALKI

35+ 5 = 40

Walker się właśnie zapisał na sromotny wpierdol. Ale nie zniechęcał się. Właśnie puściła mu farba z nosa, który już nie raz oberwał w podobny sposób, skulił się instynktownie i ruszył na blondyna, mając zamiar wykorzystać swoją pozycję i sprzedać mu cios w splot słoneczny.

35 + 20 = 55

74 again.

Cóż, Setha chyba ogarnęła determinacja by uratować Beth jak najszybciej, dlatego poszedł za ciosem i zignorował atak przeciwnika, byle szybciej to skończyć. Widząc jak jego atak wszedł, ponowił atak, tym razem wyprowadzając swój na poziomie żołądka. Pił piwo, więc pewnie miał nieco nabrzmiały żołądek od gazów.

35 + 30 = 65 D:

W końcu Scott'owi NIE udało się uniknąć zgrabnie ciosu i mógł się nikle nie uśmiechnąć, nie ciesząc się na myśl, że coś zaburzy spokój jego żołądka.
Zasadził się na blond kolegę z ciosem w szczękę. Prawy sierpowy nigdy go nie zawiódł. I miał nadzieję, że będzie też tak tym razem. (35 + 25 = 60).

Seth może wyprowadzić kolejny atak.

74

Seth parł do przodu jak blond małpiszon. Skoczył w prawą stronę, by uniknąć ciosu w podbródek. Publika prawdopodobnie mogłaby mu rzucić teraz banana, widząc jego zachowanie. Cios który chciał wyprowadzić to cios w nery, póki był z boku człowieka-którego-nie-znał.
Miał dziś niezwykłego farta do walki z ludźmi których widział na oczy pierwszy raz.

45 < 74

I poczuł nagły ból pleców i padł na deski na czworaka, przeklinając pod nosem. Splunął pianą zmieszaną z krwią. Podniósł się raz dwa, bo mężczyźnie nie wypadało tak w takiej pozycji pozostawać, szczególnie przy innym facecie. Otarł rękawem koszuli usta, krzywiąc się lekko na ilość krwi, która na nim została i skinął głową blondynowi.
Nie było co mieć wyrzutów do kolesia, nie?
Usiadł z boku ringu, łapiąc swoje niedopite piwo. Trza było się orzeźwić.

47

Loki nie zdążył usłyszeć odpowiedzi od indianki z którą rozmawiał i już ruszał na ring. Był cholernie zmęczony a właśnie wezwano go na kolejną walkę. Poczekał aż przeciwnik znajdzie się naprzeciw niego i zaatakował. Wymierzył mniej więcej kopniak pod żebra.

65

Scott, mimo że poturbowany, to tym razem nie miał zamiaru się tak łatwo dać sprowadzić do parteru. Wytoczył ciężkie działa, nie bawiąc się w żadne kopniaki, a wycelował w... zęby! Znaczy się w szczękę.

Rzucasz kondycja + refleks, by uniknąć musisz przekroczyć 65. Jeśli nie - dostajesz. W następnym poście od razu rzucasz też na cios (siła + kondycja).

59 - unik; 64 - cios w kolejnej

Loki oberwał znowu w szczenę aż go przymroczyło na sekundę. Ledwo ustał na nogach, czuł jak w nim krew się gotowała. Nie chciał jednak dać się znowu uderzyć w szczękę bo bał się że straci przytomność. Wycelował z lewego sierpowego w przeponę przeciwnika i uderzył najmnocniej jak mu na to pozwalał.

Scott w końcu zdołał dosięgnąć kogoś ciosem. Aż zapomniał jakie to było uczucie!

35 + 25 = 60

Nie zdołał jednak wystosować już następnego ciosu, bo po chwili poczuł, jak cios przeciwnika odbiera mu dech (unik: 60 < 64).

Rzucasz na cios, siła + refleks.

1:1

67
Loki czuł, że może nie wypadnie tak źle w tej walce tak jak w ostatniej, wszystko przed nim. Wymierzył więc kolejny cios, tym razem celował prawym sierpowym ucho przeciwnika.

35 + 15 = 50 cios

Poprzedni cios Loki'ego na tyle odebrał mu dech, że dał się i tym razem zaskoczyć, i dostał ogłuszający łomot w głowę. Przez chwilę było głucho.

55 unik < 67

Zamrugał kilka razy, zszokowany, zanim w końcu dotarła do niego świadomość co się dzieje wokół.
-To nie dla mnie jednak.-mruknął pod nosem, opuszczając arenę z piwem w ręku.

/zt

35 + 30 = 65

/z placu

Scott ledwo co zlazł z ringu, a już za chwilę go zaciągali z powrotem. Niefajnie. Znaczy... adrenalinka huczała w głowie, ale jutro będzie tego mocno żałować!
Gdy przeciwnik przed nim stanął, ustawił się do walki i wycelował pięścią w krtań!

50

Scott znowu zdołał wyegzekwować pierwszy cios. Pewnie dalej będzie już tylko gorzej i dostanie w pysk. Podskakiwał lekko z jednej nogi na drugą, chcąc się ożywić. Powinien ubrać jakąś normalną koszulkę, a nie koszulę. Jak zwykle miał problem z ustaleniem rzeczywistych oczekiwań co do przyszłych wydarzeń. Niestety.
-A ty postaraj się uderzyć tu z lewej strony.-dotknął palcem koniuszka swojego nosa.-Może się wyrówna.-zaśmiał się, przyjmując z ulgą to rozproszenie przez rozmowę.
Czuł się lepiej obijając komuś mordę (lub mając ją obijaną), gdy zachodziło to w takiej... niezobowiązująco-czystej atmosferze.
Wystosował kolejny cios w splot słoneczny, chyba litując się nad twarzą Joolsa.

cios: 45
unik: 39

unik: 45

Sapiąc, zaśmiał się, odchylając tułów do tyłu. Sam też był zmęczony i przez tą nieuwagę i odpuszczenie, niechybnie dostał w nos.
-Ał!-wyrwało mu się i złapał się za bolące miejsce, marszcząc brwi. Po chwili parsknął śmiechem na swoją reakcję i rozluźnił się nieco. Z nosa znowu poszła krew, ale adrenalina na tyle huczała mu w głowie, że... to tylko taka męska zabawa, nie? Kto by się przejmował.
Ruszył ostrożnie nos palcami na boki, sprawdzając go i syknął przeciągle.
-Będzie żyć.-osądził.-A ty?-zapytał gościa, schodząc powoli z ringu.

/zt

/z placu

Claus się zdążył trochę zrobić, lekko buzowało mu w głowie od alkoholu i lekko chwiejnym krokiem wlazł na ring.
-Dawaj, brudasie. Już ja ci dam nauczkę! Nie będziesz mi tu... tu...-czknął.-...no!-zakończył niezgrabnie, marszcząc brwi i zapomniał co chciał powiedzieć.

61

Po swoim 'no' Claus zapewne dostał koncertowo w szczenę. Oczywiście, może i miałby szansę uniknąć ciosu, gdyby nie to, że Skittlesowi w kostkach wyszło aż 137 punktów! Cios, za zgodą stron, okazał się nokautem.
Skittles pokręcił głową, uznając, że równie dobrze mógłby się bić z dzieckiem.

Koniec walki!

A Clausa pewnie ktoś wyciągnął z ringu i ułożył gdzieś pod ścianą.

/zt

cios: 2 (45)