Opuszczony plac budowy - FIGHT CLUB - WALKI

Och, gdyby tylko nie te pięć punktów refleksu, to pewnie Smith by już leżał i płakał. Grubemu może nawet przeszło przez myśl, że może warto zainwestować w jakąś inną formę aktywności fizycznej, niż tylko leżenia i dawanie się zaspokajać okolicznym dziwkom.
Ryknął wściekle i znowu ruszył do ataku!

Smith znowu uniknął ciosu. Co więcej, sam zadał kolejny - plaskacza w pupala. 
Wiedział jednak, że nie ma szans położyć tego byka. Jedyne co mógł robić, to prowokować tę małpę. 
Znowu uniknął ciosu. Ale przez to coraz bardziej wychodził poza ring. Ostatecznie wpadł na jakieś składane krzesło. Chwycił je i przylutował mu w pysk.

Jimmiego zamroczyło. Padł na deski. Ziemia się zatrzęsła i pękła na pół. Apokalipsa.

Smith odrzucił krzesełko idealne na grilla i potarł wierzchem dłoni czoło. Splunął i odwrócił się, by w końcu zejść z ringu.

Jimmy widział gwiazdy, było mu tak dobrze...
...do momentu, w którym usłyszał skandowanie nazwiska Smitha przez tych brudasów, Buendiów. Szlag go trafił. Podniósł się z miejsca, podszedł do Smitha, szarpnął go, przylał mu w ryj, ten padł na ziemię, po wszystkim go jeszcze kopnął. Raz, dwa.
I wygrał. Tłum Świętych wpadł w ekstazę. Buendie płakali. Róże leciały na ring.
Jimmy Balboa. Tak się naprawdę nazywał.

A Smith leżał na ziemi a nad nim wirowały gwiazdki. Zapewne przypomniała mu się rodzinna Europa, a w uszach brzmiał hymn Unii Europejskiej, czyli CHŁOSTA.

Na ring wpadła pani Smith. Pisnęła i sprzedała Jimbo plaskacza w twarz. A potem szybko uciekła, ciągnąć po ziemi za sobą bezwładnego męża.

Na ring wparował Skittles. Wściekły, be koszulki, seksowny, piękny, silny, młody...
Co ja się będę rozdrabniać. Skittles zlał zdyszanego i zmęczonego już Jimmy'ego jak małą dziwkę. Po otrzymaniu koncertowego wpierdolu, Gruby padł na ziemie, a tym razem Buendie uniosły się nieposkromioną radością. Polały się łzy wzruszenia, a w tle zaczęła lecieć muzyka z Rocky'ego.

Kolejna walka - już jutro!

52

Howahkan był zdenerwowany. Dlatego jak wszedł na ring i stanął naprzeciw Williama to zareagował zbyt emocjonalnie i zamachnął się w chaotyczny sposób prosto w prawy policzek mężczyzny.

3 (82)

52

Dostał w podbródek cios i potrząsnął głową, by się jakoś z niego pozbierać.
- A powinienem? - burknął i zrobił krok w stronę Willa

57

Zamachnął się teraz w brzuch, ale i tak nic z tego nie będzie.

3 (82)

77

Dostał w nochala.
- Zobaczymy. - burknął, odsuwając się lekko i wycierając krew niedbale spod nosa. - I nie nazywaj mnie Howie...

57 -.-

Zamachnął się, ale już kręciło mu się w głowie wiec nawet nie psizę gdzie celował.

5 (92)

57 lub 77 i tak dupa

Dostał, aż zgiął się wpół. Uklęknął na jego kolano i splunął krwią. Koniec walki. Ona ma dość.
- Lepiej strzelam - odparł. Dobrze znosił przegrane. W wojsku tego było pełno. Zbyt wiele stracił, by się przejmować czymś takim. Potem wstał i zapewne też poklepał Willa i zszedł z ringu.

74

Seth został wezwany do walki i odsunął się od Roberts, mówiąc na ucho żeby uważała. Potem wdrapał się na ring. 
Poprawił owijkę na pięściach i wytarł wierzchem dłoni ranę na skroni. Tym razem nie padnie tak prosto. Gdy Foxxy weszła na ring miał pewne opory, bo to jednak kobieta, jednak nie da się zlać po raz drugi. Dlatego biorąc poprawkę że kobiety lubią mieć buźkę całą, po prostu wyszedł do ataku zaczynając od ciosu w brzuch.

62
Foxxy ku jej niezadowoleni też została wezwana do walki. Nie była kompletnie na to przygotowana. Poprawiła jedynie kitka i spojrzała na Setha.Gotowa garda. Skupiła się na przeciwniku, nie była pewna wygranej, ale chyba nie chciała doprowadzić do nokautu. On chciał uderzyć w brzuch, ona za to celowała w jego buźke, zeszła z linii jego ataku i chciała przywalić mu prawym sierpowym w szczęke,

57
Nie udało jej się uniknąć ciosu. Zgięła się w pół i wzięła dwa szybkie wdechy. Była twarda więc zacisnęła zęby i się wyprostowała trzymajac gardę.