Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Dom Williama Parkera - obecnie: Consueli Ramirez

Idź do strony : Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 23 ... 40  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 6 z 40]

William Parker

William Parker
First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Na podwórku znajduje się podjazd.
+ później będzie dodatkowy opis
Od 28.05.2013 dom jest własnością Consueli Ramirez.


William Parker

William Parker
- No to nie masz czym się zamartwiać, nie? Nadrobicie to szybko, znając twoją chęć i energię do ćwiczeń - powiedział z uśmiechem.
- To może jej zaproponuj albo sama ugotuj? Powinna pójść na kompromis w takim wypadku - zarzucił, choć pewności nie miał czy Betty Jou by tak zrobiła.
Will skinął lekko i napił się tej kawy ze smakiem. W przeciwieństwie do Liluye, nie miał śmietankowej plamy na nosie. Pił ostrożnie, a zresztą i tak po odstawieniu kielicha przetarł twarz. Przechylił się przez podłokietnik kanapy, wygrzebując z torby papierosy. Zanim jednak odpalił, otworzył okno.
- Connora aresztowali - odparł, wracając na miejsce.

Liluye

Liluye
- TO nie do końca tak. Trening głownie silowy to nie taka latwa sprawa. Moira głownie jest teraz ćwiczona pod weight pulling, to znaczy uciąg ciężaru na wózku. Zobaczymy jak to jej wyjdzie. Dodatkowo jakieś pierdoly, ale to głowna konkurencja dla nas. - teraz napiła się już kawy ostrożniej.
- Zwykle robię sałatki do obiadów - dopowoedziała.
- Aresztowali? - poczula jak cos jej się zacisnęło w żołądku i odstawiła kawę.
- Za co?

William Parker

William Parker
Chcąc nie chcąc, Liluye mogła Williamowi opowiadać i wyjaśniać to wszystko, ale mężczyzna nie za bardzo ogarniał. Wyobrazić sobie potrafił, aczkolwiek jeśli miałby wygłosić swoją opinię to po prostu powiedziałby, że nie rozumie i nie widzi tego, dlaczego ludzie chodzą ze zwierzętami na wystawy.
- Na następne spotkanie zrób - zaśmiał się, jednak spoważniał gdy wyszło na jaw, że Liluye nic o tym nie wiedziała. Strzepnął popiół do popielniczki i westchnął.
- Za napad i kradzież - wyjaśnił. Lilu mogła Williama teraz swobodnie przepytać. - Postrzelili go, a potem do szpitala i teraz w areszcie siedzi - dodał.

Liluye

Liluye
- jak.. co? - wydawałą się zaskoczona. - jaki napad i jaką kradzież?!

William Parker

William Parker
- Wow, on tobie serio o niczym nie mówił - skwitował po chwili i poprawił się na kanapie.
- Pewnie nie bez powodu, Liluye - westchnął i się napił kawy, zastanawiając nad tym czy jej powiedzieć, czy nie.

Liluye

Liluye
- No jak widac nie mówi - przyznała ze smutkiem w głosie.
- Możesz mi powiedzieć? - spojrzałą na niego prosząco.

William Parker

William Parker
Westchnął bezgłośnie na jej smutek. Nie lubił takich sytuacji, co nie znaczyło, że nie potrafił sobie z nimi poradzić. Prędzej nic w związku z tym nie zrobił.
- Jak bardzo mogę ci ufać?

Liluye

Liluye
- Jak myślisz, komu mogłabym powiedzieć? - uniosla brwi pytająco - Bo ja nie wiem. Mów jeśli możesz.

William Parker

William Parker
- Na upartego kogoś niezrzeszonego z nami, by się znalazło - oczywiście, wiadomo, że miał tutaj na myśli każdego, kto nie miał bliższego kontaktu ze Świętymi.
- Wiesz, że będą ciebie chcieli przesłuchać, nie? - spytał i zaraz machnął dłonią, w której jeszcze trzymał papierosa.
- Nie bez powodu był napad - zaczął. - Też jakoś musimy się uzbroić, więc pojechaliśmy w odpowiednie miejsce, by tym się zająć. I każdy z nas to i owo dostał - powiedział, nie zagłębiając się w szczegóły. - I najwidoczniej Connor, który wówczas został postrzelony, po sobie zostawił krew, więc mogli zbadać i się upewnić. A skoro jeszcze znaleźli broń u niego w przyczepie to tak wyszło - wyjaśnił, przenosząc wzrok na Liluye.

Liluye

Liluye
- Ale nikomu nie powiem - westchnęła lekko. Usiadła głębiej na kanapie i popatrzyła na Willa.
- Wiem.. chyba. W końcu z nim mieszkałam. Można go odwiedzać? - dopytala jeszcze.
- Broń w przyczepie? Nic mi nie mowil. Może to i dobrze. Mogę z czystym sercem mówić, że nic nie wiedzialam... - przeniosla wzrok na swoją kawę.

William Parker

William Parker
- Tego akurat nie wiem - stwierdził. - Chociaż patrząc na to, jak są złośliwi to pewnie nie zgodziliby się na to - cóż, chcąc nie chcąc Liluye na pewno wiedziała, że Święci z psami to akurat za dobrych relacji nie mieli.
- No teraz nie bardzo - zaśmiał się i podrapał po karku. - Po prostu to ukrywał, a teraz psy zaczynają węszyć, więc będą się czepiać każdego, z kim jesteśmy powiązani - wyjaśnił, siadając wygodniej.

Liluye

Liluye
- Jeśli będzie mnie przesłuchiwal Cooper to nie ma problemu - stwierdziła. - Ramirez też.. Gorzej z Lolą. - westchnęłą lekko.
- No zobaczymy jak to się ułoży. Ja i tak o niczym nie wiedzialam.. Potem będę się dowiadywać czy mogę go odwiedzić. Jest w OldWhiskey czy wywieźli go gdzieś indziej? - zainteresowala sie.

William Parker

William Parker
- Nie ma? - spytał. - Akurat na niego trafiłem, okropny bałaganiarz - pokręcił głową i aż lekko się wzdrygnął.
- Wiesz, zawsze możesz wymówić się tym, że prywatne relacje nie pozwalają na przesłuchanie - powiedział po chwili obojętnym tonem. Najwidoczniej coś tam wiedzieć musiał.
- Z tego co mi wiadomo to nadal powinien tutaj siedzieć, w areszcie - odpowiedział. - Coś jeszcze chcesz wiedzieć, Liluye?
Dobrze, że nie zaczęła ryczeć!

Liluye

Liluye
Jakoś się trzymała. Najwyraźniej już się z tym pogodziła i może trochę zdystansowała do relacji z Loco. Chociaż i tak trochę brakowało jej tego jak przydreptała do niego w nocy w piżamie, a on po prostu zaprosił ją do środka. Trudno. Jakoś sobie poradzi. Musi.
- Z Cooperem sobie radzę. Chyba mnie lubi, a przez to co się stało pewnie nie bedzie naciskał. Ramirez też. Lola.. nie wiem. Nie przepadamy za sobą - wzruszyla lekko ramionami.
- To dobrze.. - stwierdziła, chociaż w sumie nie wiedzialą czy chce go widzieć. - Coś mu jest? - dopytała, skoro miałą taką okazję.

William Parker

William Parker
- A co się stało? - no hej, on jej to i owo powiedział, to ona też mogła powiedzieć, prawda? - To skoro nie przepadacie za sobą to wykorzystaj to, że osoba, z którą się znasz osobiście, nie może cię przesłuchiwać. Masz prawo do wymogu o zmianę przesłuchującego.
- Pewnie ma obandażowaną nogę, skoro mu kolano przestrzelili. Czy tam zagipsowaną - mruknął. - Tyle się od cwaniackiego Coopera dowiedziałem.
I zapił swoje słowa kawą po irlandzku.

Liluye

Liluye
- Mam? - zapytała, bo ona się kompletnie nie rozeznawala w tym.
- To dobrze, muszę pamiętać w takim razie. Co sie stalo, że sie nie lubimy? Naiche, znaczy jej narzeczony. Przez niego za mną nie przepada, bo.. w sumei nei wiem co. Jest zazdrosna? Nie przypominam sobie, żeby stalo się coś konkretnego - chwycila po kawę, bo troche sie uspokoila. Nadal zoladek miala scisniety, ale moze taka kawa z alkoholem coś pomoże.
- Możesz dolać alkoholu? Chyba jednak mi się przyda - spojrzała na niego.
- Pewnie powie mi więcej niż tobie.. - zastanowilą się - KOlano.. nie wiem, czy będzie mogl normalnie chodzić po tym i ćwiczyć. Pewnie się wścieknie..

William Parker

William Parker
- Masz - odparł. - Jeśli osoba, która cię przesłuchuje jest twoim znajomym to nie może cię przesłuchiwać; możesz domagać się zmiany. To tak jak z lekarzem. Jeśli jest ci bliski, twoja rodzina, nie może cię operować - wyjaśnił.
- Lola to ta, która ma taką lokową czy jak wy to zwiecie, szopę na głowie. Taka nieogarnięta trochę? - podpytał, chcąc skojarzyć twarz z imieniem. Po udzielonej - lub też nie - odpowiedzi, William się przysłuchiwał krótkiemu dialogowi Liluye.
- Jasne - mruknął i wziął kielich kobiety, podnosząc się i kierując do kuchni. Tam, zgaszonego pod kranem, papierosa wrzucił do śmietnika. Dolał alkoholu, wymieszał i zaraz wrócił, podając go Liluye. - Poczekaj chwilę - dodał jeszcze i wziął torbę, z którą skierował się do sypialni; zaraz z niej wyszedł i opadł na kanapę.
- Pewnie już jest, a ja wątpię, by mieli mnie dopuścić do niego na odwiedziny.

Liluye

Liluye
- No dobrze. Będę pamiętać i w razie czego się tym zaslonie. Nie bardzo mam ochotę się użerać - podziękowała nieznacznym uśmiechem i oddala mu swoją kawę.
- Tak, to ta - pokiwala glową, ciut rozbawiona.
Gdy kawa do niej wrocila sprobowala jej i skrzywila się ,akurat jak Willa nie było w pokoju. Teraz było czuć tam alkohol.
- No dobrze. Mialabym mu coś powiedzieć jak się z nim spotkam? Od ciebie czy ogólnie?

William Parker

William Parker
- Nie dziwię się. A psy potrafią być wyjątkowo nieznośne.
I nie miał tu na myśli czworonogów, bo te wydawały się lepsze.
William musiał się zastanowić.
- Na pewno to, by się nie dał i nie sprzedawał - zaśmiał się do Indianki. - I żeby się trzymał, a w razie czego nie musi się o ciebie martwić, bo możesz liczyć na Betty czy też na mnie - dopowiedział swobodnie, jakby nie było mu głupio w związku z takim względnym wyznaniem.

Liluye

Liluye
Nie skomentowalą, bo w sumie ona nie miała z tym problemów, nie miała takiego podejścia jak Święci.
- Nie jesteśmy już razem więc nie musi się o mnie martwić. Wyjechał bez słowa, więc nie sądze, by się przejmował tym co i jak się stanie ze mną - wzruszyla ramionami, a głos jej się ochłodził.
- Nadal też nie wiem c zemu Betty się mną.. zaopiekowala.

William Parker

William Parker
- Nie jest tak łatwo sobie odpuścić i zapomnieć, Liluye - powiedział cicho, jakby do siebie i do własnych przekonań. Może coś w tym było? Prawdopodobne nawet, jeśli chodzi o Parkera!
- Wiesz, może coś mu obiecała, a Betty dotrzymuje obietnic i wbrew pozorom, ma dobre serce, Lilu - zaśmiał się. - Możliwe, że zdążyła się do ciebie przekonać czy coś?
Zastanowił się, patrząc na koszulkę, którą odłożył na szafkę.
- Jak długo szyjesz?

Liluye

Liluye
- Mi to mówisz.. - westchnęłą i ściągając z nóg buty podciągnęła się jeszcze na kanapie.
- Może tak. Z tego co wiem on jej dużo poobiecywał.. Więc nie wiem jak to wygląda w drugą stronę. Ja mam splacić jego długo względem Betty? Teraz, jak trafił do więzienia? Nie wiem.
Powędrowała spojrzeniem na koszulkę.
- Długo, ale miałam długą przerwę i.. jak chcesz to przymierz koszulkę, jakby coś było nie tak to zobaczę co i od razu poprawię - oabwiala się, że Will pomyslal, ze uszyla mu jakieś szkaradztwo.

William Parker

William Parker
- Ano - mrugnął do kobiety.
- Nie wiem czy obiecywał. Nie wszystko mi mówił, ale przecież nie zaszkodzi, jakbyś spytała Betty, prawda? - zagaił.
Wbrew pozorom Will nie myślał, że to szkaradztwo. Czemu miałby tak myśleć? Dobrze wyglądało! A Liluye jeszcze go zachęciła, więc pewnie dlatego księgowy bezpardonowo skierował się po koszulkę, w drodze do niej ściągając tę, co miał już na sobie.
- Myślałem po prostu czy dałabyś radę później uszyć mi krawat - powiedział, zakładając powoli na siebie t-shirt.

Liluye

Liluye
Zastanawiajac się nad tym co powiedział zerknęła na niego kątem oka. W końcu widziała go bez koszulki, a daleko bylo jej do napalania się na Willa. Nie, żeby nie było na co.
Podniosla wzrok pijąc kawę i patrząc jak zakłada koszulkę, czy wszystko pasuje.
- Krawat? Jak znajdę wykrój to tak. Albo jak masz jakiś stary, któego nie używasz to go rozpruję i na jego podstawie zrobię drugi.

William Parker

William Parker
Pewnie w głowie Liluye nadal siedział nagi Romero...
Gdy założył koszulkę, wedle własnego widzimisię ją poprawił. Jak widać, nie było problemów. Logo dobrze się prezentowało, długość też była odpowiednia i rękawy - choć przez chwilę wydawały się zbyt obcisłe, za krótkie - także pasowały. Najwidoczniej Liluye miała miarkę w oczach; pewnie sporo się przyglądała Parkerowi, ehehe.
- Powinienem jakiś znaleźć - mruknął i się zwrócił w stronę Lilu. - I jak?
Oczywiście odpowiedzi nie oczekiwał. Dobrze wyglądał.
PRAWDA?

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 6 z 40]

Idź do strony : Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 23 ... 40  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach