z Elmir's Diner, późny wieczór 26 marca
W końcu jakoś dotarła samotnie do domu z niemrawą miną, zmęczona, w podłym humorze i w ogóle taka rozmemłana jak nie ona. Starała się przekręcać zamek w drzwiach wejściowych jak najciszej potrafiła, by nie obudzić psiaka. Oczywiście, że się nie dało. Mała menda czekała w przedpokoju i zaczęła skakać na Catherine i szczekać wesoło. Kobieta pogłaskała Szczypiora i próbowała go uspokoić. Przeszła do salonu i ściągnęła szpilki. Odwróciła się, gdy z kąta pokoju dosłyszała cichutkie miauczenie. Kotek próbował się wydostać ze sporego posłania. Lekarka podeszła i kucnęła. Pomiziała zwierzaka za uszkiem. Wzięła go na ręce i machnęła na psa.
- Dziś śpicie ze mną... - szepnęła i ruszyła z dwójką do sypialni.
następny dzień
Niewiele robiła tego dnia. W sumie postawiła sobie dwa zadania. Jedno zrobiła od razu, przy porannej kawie. Wystukała esemeska do Tammy. Martwiła się o tę młodą. Naprawdę uwielbiała ją i dopadła ją wczoraj niemalże wściekłość, gdy widziała jak rudzielcowi było przykro. Miała nadzieję, że mała pociecha w postaci puszystego kociaka i uwielbienie psa poprawią humor Tammy, tak jak Cath nigdy, by nie potrafiła. Magia zwierząt.
A potem nadszedł czas na drugie zadanie, o którym sobie blondynka przypomniała wraz z nadejściem porannych mdłości, chwilę po porannej kawie. Gdy opłukała już swój żołądek i stała pochylona nad zlewem i spoglądała zamyślona na różowe pudełeczko, które walnęła tutaj wczorajszego wieczoru. No, Cath, przed tym nie uciekniesz. Problem nie zniknie jak kiedyś, gdy wystarczyło się schować pod łóżko i nagle kłopoty znikały. Bądź dorosła i staw temu czoło jak poważny dorosły człowiek. Tak!
Chwyciła ten głupi kartonik i niemalże go podarła, szarpiąc. W końcu dobrała się do patyczka i jeszcze zerknęła pobieżnie na instrukcję, by sobie przypomnieć ile czasu trzeba się przemęczyć.
Zrobiła wszystko co trzeba i siedziała sobie tak na podłodze, oparta plecami o ścianę. Głowę miała odchyloną, a oczy zamknięte. Dała się ponieść wyobraźni. Większość dotyczyła różnych scenariuszy jej życia, w zależności jak postąpi i co się stanie. Jeny, aż się od tego wszystkiego spociła. W końcu odezwała się komórka wędrując po kafelkach w wesołych wibracjach. Budzik. Czas prawdy nadszedł. Cath spojrzała na patyk. No wiadomo, że się załamała. Wpierw roześmiała, nie mogąc w to uwierzyć. Jednak z każdą kolejną minutą śmiech zamieniał się w płacz, aż kobieta schowała twarz w kolanach i sobie pobeczała minuty, może godziny.
Jak to z przesadyzmem Cath było to ona już sobie wyobrażała, że koniec z jej karierą, ze wszystkim, co ona teraz zrobi, o Boże, a skąd kasa na skrobanie i gdzie. Czarne myśli nawiedziły jasną czuprynę.
Dziś postanowiła pozostać w domu. Od pracy wymigała się zatruciem pokarmowym. A za towarzystwo miała dwa kochane zwierzaki, jeden duży, drugi mały.
zt