Nieczynna stacja benzynowa

First topic message reminder :

Stara stacja benzynowa straszy przyjezdnych i jest dobrym miejscem na niekoniecznie legalne spotkania. Stare dystrybutory otoczone są łańcuchem, który generalnie nie jest potrzebny, bo przecież i tak nie nalejemy tu sobie paliwa. Stacja ma tylko dwa stanowiska skryte pod zardzewiałą wiatą. Obok stoi mały budynek, w którym kiedyś można było zapłacić i kupić batonika na drogę. Teraz stoi zamknięty i pusty.

Patrick powoli przygotowywał się do następnego ciosu, gdy jednak między niego a Maro wparowała Betty z uniesionymi rękoma. Tyrsen opuścił gardę i podał swojemu niedawnemu przeciwnikowi rękę.
- Dobrze się tłuczesz. - stwierdził z uśmiechem, lecz nie przeciągając tego spotkania na ringu, ruszył do swojej zdobyczy przy barze. I nie mówił tu o darmowej kolejce...
Mężczyzna usiadł przy ladzie i zwrócił się do nieznajomej, którą wciągał w mroczny biznes.
- Jak masz na imię? - spytał i złapał się za żuchwę, masując ją przez chwilę. Ale go wszystko bolało, a i pewnie wyglądał niespecjalnie. Mężczyzna jednak nie poddawał swojego niecnego planu i kazał sobie nalać dwa kieliszki, a tak naprawdę to jeden z nich był dla Nany.
- Napij się, dobrze ci to zrobi. - poprzedni stanowczy ton ustąpił nieco milszemu. Spowodowane było to jednak pulsującym bólem. Patrick co chwilę rozmasowywał miejsca w które dostał.
- Moje dziewczynki zrobią cię na bóstwo. - uśmiechnął się, nadal myśląc że kobieta aplikuje do pracy.

Roześmiała się, pewnie też już ciut podpita piwem, które sączyla. To już chyba drugie? Kto wie, sama też nie liczyła.
- Zawsze możesz naprawić swój błąd. - mruknęła, pochylając się w jego stronę i pogłębiając jeszcze dekolt. - Noc nadal młoda! - roześmiała się i wyprostowała.

Upiłem wolno łyk, tak rozcięta warga skutecznie uniemożliwiała wzięcie głębokiego łyku, och może i słomka.
- Młoda - rzuciłem w jej kierunku - jeśli nie pojawi się Sue do godziny, to chciałbym skorzystać z zaproszenia w tą głębie - kończąc spojrzałem w jej dekolt. W sumie nie była dziwką tylko kelnerką, a gdyby nią była pewnie pytał bym Sue, ale nie po to był mi potrzebny.
- To naturalne, tylko twoje? - zapytałem nie spuszczając wzroku z jej dekoltu. No szkoda by było przegapić taką okazję.

- Nie powiem. - mrugnęła go niego. - Nie zdradza się wszystkich tajemnic na początku! - odchyliła się lekko do tyłu na blacie, podpierajac sie rekami za sobą.
Obejrzała się za Willem. Do niego też by się dobrała chętnie. Ale na wszystko przyjdzie czas!
- Cóż.. może doczekam do tego czasu. Jak nie to.. sama sobie poradzę. - uśmiechnęła się znacząco i przekręciła lekko głowę na bok patrząc na Maro.

Mężczyzna wrócił do niej i nastrój prysnął. Znowu zaczęła bać się o siebie i szukała wzrokiem kogoś, kto pospieszyłby jej z pomocą. Wypiła kieliszek wódki i popiła go gazowanym napojem w puszce. Znów zrobiło jej się niedobrze, chociaż nie aż tak jak poprzednim razem.
- Nana - odpowiedziała, ale nie patrzyła mu w oczy.
Czuła się trochę bezpieczniej w tym miejscu niż na zewnątrz.

- Hm a jakaż to tajemnica, albo masz plastikowe podróbki z supermarketu albo piękne oryginalne zderzaki - wzruszyłem ramionami potem podążyłem za jej wzrokiem. O kurwa nie.
- Przecież wiesz o co chodzi, lepiej żeby wiedział pierwszy że może właśnie wplątałem się w jakieś gówno - rzuciłem wracając do niej wzrokiem. tego wieczoru prawie już wszystko było, prawie. Uśmiechnąłem się lekko do kobiety.
- To co do ciebie? Moją norę już widziałaś.

- Do mnie? Niech będzie. - zgodziła się po chwili. Zerknęła jeszcze raz na Parkera. Nie tym razem to innym. Uśmiechnęła się do Maro i dopiła swoje piwo.
- To wpadnij jak skończysz czekać na Sue, ja muszę ogarniać bar.

Patrick opróżnił swój kieliszek, tak bardziej w ramach znieczulenia. Gdy adrenalina odpuściła, ból zaczynał się zawsze dawać we znaki.
- Nana, nana... - cmoknął i rozejrzał się po sali. Chwilę nad czymś myślał i zaraz wrócił wzrokiem do kobiety.
- E, młoda... - nalał jeszcze jeden kieliszek i podsunął w jej kierunku. - Zapomnij o tym przed stacją. - rzucił jakby od niechcenia.

16+37+28+5*2=91

Connor wkroczył na ring będąc wywołany, bo Maro był tutaj jedynym Świętym z którym jeszcze nie walczył. Uderzył go lewą pięścią prosto w podbródek.

50
55


- Kurwa, dobra idę - rzuciłem widząc Connora - poczekaj, chcę poznać ich tajemnice - dodałem patrząc na Autumn
Wszedłem na ring i nim się spostrzegłem moja szczęka wygięła się pod silnym uderzeniem Connora. On tu chyba był najlepszym Fighterem.

Alkohol przyjemnie rozlewał się po jej ciele i trochę mniej przyjemnie drapał w gardło. Tak czy siak już zaczął wdawać się we znaki i Nana poczuła pierwsze oznaki upojenia. Lekko kiwała się na boki i robiła dziwne miny, tak jakby nie panowała do końca nad mięśniami twarzy.
Spojrzała w dół na swoje ręce i pod wpływem impulsu przywaliła mężczyźnie pięścią z całej siły w twarz. Co prawda nawet się nie zachwiał, pewnie nawet go nie zabolało, ale Nanie zdecydowanie ulżyło.
- Nie waż się mnie więcej dotykać - to musiało wyglądać komicznie. Podpita trzynastolatka, metr pięćdziesiąt w kapeluszu bije w twarz takiego byka i jeszcze mu grozi!

kostki dla Connora:

1,2,3 - Odejmujesz od refleksu 5 pkt
4 - odejmujesz od siły 20 pkt
5 - odejmujesz od umiejętności 5 pkt
6 - bez zmian

kostki dla Maro

2,3,4 - dodajesz do siły 20 pkt
1 - dodajesz do refleksu 5 pkt
5,6 - dodajesz do siły 6 pkt

potem oboje rzucacie jedną kostką. 
Podstawiacie pod wzór:

(Refleks+siła+ewentualna umiejętność) + k6*5

Ten, kto ma większy wynik, zadaje cios w wybraną część ciała przeciwnika. Oboje piszecie wynik mnożnika w swoim poście.
Kolejność może wyglądać następująco:

Postać A, pisze posta, ze zaczyna walkę + wynik
Postać B, pisze posta, ze zaczyna walkę + wynik
Postać A - jeśli wygrała to pisze, ze zadaje cios (przeciwnik ma sznase go uniknąć). Jeśli przegrała, to może rzucać kostki na refleks i kondycję i jeśli wynik będzie wyższy niż mnożnik od postaci B (rzucony siłę i refleks) to unikasz ciosu.
Postać B - jeśli wygrała to pisze, ze zadaje cios (może się okazać że przeciwnik ciosu uniknie). Jeśli przegrała, to może rzucać kostki na refleks i kondycję i jeśli wynik będzie wyższy niż mnożnik od postaci A (rzucony siłę i refleks) to unikasz ciosu. Jeśli nie - masz cios.

Po tej kolekcie czekacie na kolejnego posta MG z instrukcjami!

Gdy już wydał pieniądze osobą, które wpłaciły mu, a Ron schował swoje 10% (530 $), rozpoczęła się nowa walka. Los najwidoczniej chce dać mu te pieniądze. Pewnie teraz August patrzy na niego z góry i drze ryja, że za mało zabrał dla siebie.
-Ludzie, ludzie walka niesłychana, Łysego na deski Niedźwiedź powala. Kto chce obstawić, temu pomogę- pewnie większość postawi na Connora, więc gracze wygrają mniej niż na poprzednim sparingu.

1. 6 - bez zmian
2. 16+37+28+5*3=96

Indianin zaraz po pierwszym ciosie wystartował z kolejnym, który pomknął prosto w nos Maro. Nie był niczym rozkojarzony, ani zmęczony. Był to zwykły cios, może nawet troszeczkę mocniejszy niż ten poprzedni.

1 - dodajesz do refleksu 5 pkt
20+5+25+5*2=60 - cios
60 - unik

To chyba będzie egzekucja. Pomyślałem gdy po raz kolejny na moją twarz spadło mocne uderzenie Indianina, No tak tym razem nie dość że młodość to i siła, potomek jakiś Apaczów, jego dziadek pewnie nosił nazwę kamienna pięść.

Patrick gdy dostał po twarzy, złapał kobietę głęboko za szyję, tuż pod szczękami i przyciągnął do siebie.
- Bo połamię ci te rączki. - wysyczał do niej przez zęby. - Moją własność będę dotykał kiedy chcę. - wbił groźny wzrok prosto w oczy Nany, przytrzymał ją jeszcze przez chwilę w takiej pozycji, aż w końcu puścił i dał swobodnie oddychać. Po chwili przysunął jeszcze bliżej niej kieliszek, dając znać że ma to wypić.

1. 3 - refleks -5
2. 11+37+28+5*4=96

Trochę mu refleks spadł, ale chyba nie wpłynął zbytnio na siłę ciosu. Connor był skoncentrowany i teraz chciał już to kończyć, a nóż się uda to teraz. Wyglądał na twardszego niż reszta, ale i tak dostał już dwa ciosy. Zadał prosty cios na szczękę.

Zaczęła się dusić, co wcale nie sprawiło, że włączyło jej się trzeźwe myślenie. Zaczęła okładać go pięściami na oślep aż ją puścił. Kiedy opadła na krzesło złapała się za szyję i zaczęła głęboko oddychać. Najchętniej by stamtąd uciekła, ale wiedziała, że za stacją rozciągają się kilometry pustych przestrzeni, a nawet gdyby dobiegła do motelu, to nikt by jej tam nie pomógł. Chyba zadarła z jakimś miejscowym gangiem...
- Nie jestem twoją własnością. - fuknęła obrażona i zaczęła pocierać nadgarstki, żeby złagodzić ból.
Olała jego rozkaz wypicia alkoholu.

6 - bez zmian
60 - cios
65 - unik

Nic tu nie dało wyginanie się być może to dlatego że brzuch przeszkadzał. Kolejny cios był gwoździem do trumny, zachwiałem się na nogach jednak nie upadłem, ale czułem ich miękkość.
Miałem dość.

4

1500 $ - za mało. Ronald darł się i zbierał dalej zakłady. Nic nie pił, bo adrenalina i chęć zarobku napędzała go bardziej niż procenty. Liczył na jeszcze 3500$ i wtedy zarobi tysiaka w jeden wieczór. Nie były to kokosy, ale grosz do grosza i uzbiera potrzebne pieniądze.

Walka została zakończona a niewątpliwym zwycięzcą był Connor. Dziewczyny piszczały, staniki leciały na scenę... każdy chciał postawić kolejkę mocarzowi. 
Betty jednak po ogłoszeniu wyników wolała wycałować Willa niż Indianina, ale chyba loco nie miał nic przeciwko.
Mizianie się jednak z pupilem nie trwało długo, bo Betty znowu przyuważyła jak Trybson pcha łapy gdzie nie trzeba i straszy biedną duszyczkę. Dość. Betty nie znosiła takiego zachowania. 
- Mówiłam ci co, pierdoło! - syknęła, chwytając Canizasa za ramię. Gdy ten zwrócił się do niej twarzą, dostał po niej dwa razy z liścia.

Ennis ocknął się w ramionach jednej z dziewczyn Betty, uroczej, malutkiej panny, która pomiędzy buziakiem a wlewaniem mu do gardła wódki wyznała, że nazywa się Minnie (skojarzenia z Disneyem całkiem na miejscu). Nie czuł szczęki, z nosa ściekała mu krew, którą w końcu zatkał podsuniętym mu przez kogoś wacikiem (miał nadzieję, że to nie tampon). Ale troskliwa opieka panienek i podsuwany mu bez przerwy alkohol szybko ułagodziły ból po bijatyce z Canizasem.
Nieco podchmielony, do tego osłabiony od ciosów i lekkiej utraty krwi, Ennis poczuł się jednak na tyle dobrze, że postanowił dowlec się z kąta stacji do baru. W towarzystwie Minnie, która z jednej strony wisiała mu na ramieniu, a z drugiej trochę go podtrzymywała, dowlekł się wreszcie i zasiadł tuż obok nikogo innego, jak swojego przeciwnika.
- Wolne? - rzucił nieco stłumionym przez gazę w nozdrzu głosem.
- Nieźle mnie urządziłeś. Biłeś już kiedyś osiemnastolatka? - zapytał wesoło. Minnie pobiegła przynieść mu kolejny kieliszek wódki.
Ennis dostrzegł też towarzyszkę Tyrsena, która wyglądała na jakieś trzynaście lat.
- Myślałem, że to ja miałem pecha i trafiłem do złego miejsca w niewłaściwym czasie, ale ty tutaj już zupełnie nie pasujesz - zwrócił się bezpośrednio do niej. Nie miał pojęcia, jakie spięcie było między Tyrsenem a Naną zanim do nich się dosiadł.