<--- biuro szeryfa
Oczywiście Vincent był taki ogarnięty, że jak przyjechał na miejsce, to po Martinez nie było już ani śladu. Wysiadł i rozejrzał się po okolicy. Poturbowany samochód, szkło, więcej szkła... Westchnął, wyciągnął telefon i wybrał numer na posterunek, żeby go z nią połączyli.
Po rozmowie Vincent sięgnął po notes i zapisał to, co mu Lola powiedziała. Telefon, próbki krwi, ślady opon.
Mężczyzna wciągnął na ręce rękawiczki, chwycił aparat i walizę, i ruszył obadać auto. Spisał numery rejestracyjne, zanotował "przestrzelone opony", a potem zajrzał do środka. W pierwszej kolejności schowek, liczył, że znajdzie tam jakieś dokumnety. Jak tuż to obadał, zajrzał do bagażnika.
- No, no, no! - aż zagwizdał, gdy znalazł strzelbę. Strzelił zdjęcie, po czym udał się do vana po odpowiednio dużą folię. Poza tym były tam jakieś rzeczy osobiste, więc wszystko to przepakował do kolejnych folii.
Potem sprawdził, czy w oponach lub pobliżu auta znajdzie kule.
Wykonał jeszcze dokładną dokumentację fotograficzną, szczególnie śladów opon samochodu, który wyraźnie odjechał. Wypadałoby sprawdzić, co to było za auto. Czy mieli tu do czynienia z morderstwem? Porwaniem? Dziwna sprawa.
Przeniósł wszystkie dowody do vana, zadzwonił po holownik, żeby zabrali potłuczone auto na parking policyjny i sam pojechał na posterunek.
zt
Vincent znalazł dowód rejestracyjny samochodu, strzelbę Remington 870 i naboje wbite w opony.