Raczej nie zwrócił uwagi na to, że przez połowę jego wywodu Consia w ogóle go nie słuchała. Najważniejsze było, że opowiadał o tym czym się interesował oraz, że mógł posłuchać własnego głosu. To było taaaakie przyjemne.
Gdy się przedstawiła i podała mu rękę to pochylił się i ucałował ją w wierzch dłoni. A potem spojrzał nieźle zaskoczony na piękną (według niego, hehe) meksykankę.
- Ależ, piękna! Wiem, że me ciało jest piękne, ale za bardzo szanuję panienki, kobietki, laleczki, niewiasty i laseczki. - rzucił tonem zmieszanym z samouwielbieniem oraz oburzeniem. Oj, on by tak nie mógł dymać panienek na wizji. On jest romantycznym, czułym kochankiem. Jego serducho, by na to nie pozwoliło.
To, że je szanował nie zmieniało faktu też, że kochał całą duszą i sercem każdą kobietkę i doceniał ich piękno (choć nie były tak piękne jak on, oczywiście). Dlatego bez zbędnych ceregieli...
- Może piękna, chciałaby wybrać się na kieliszek tequili? Tak, by poczuć się bardziej jak w domu. A chętnie porozmawiam z kimś kto zna hiszpański. O dziwo, trafiam na osoby, które nie są zbyt dobre w tym języku. - kontynuował swoim niskim, hipnotyzującym głosem. Uśmiechnął się także do Ramirez.