Szli równym, ale dość powolnym krokiem, jak to na spacerze. Majkel zamyślił się tworząc chwilę ciszy, ale po chwili powiedział radośnie:
- Jeśli potrzebujesz przewodnika, chętnie usłużę swoją wiedzą i samochodem. Moja rodzina zamieszkuje te tereny od ponad 100 lat... czy też 120. Także powinienem wiedzieć co nieco na temat miasteczka. Jeśli jednak to nie wystarczy to poznałem ostatnio kustoszkę muzeum, Dos-teh-seh. Całkiem miła i łagodna kobieta, na pewno z chęcią pomoże Ci jeśli byś chciała wgłębić się w historię miasteczka. - powiedział Majk, ale na chwile odpłynął myślami do kustoszki, wydawała się być miła, wyglądała na kogoś kto nie skrzywdził by muchy, ale... W jej oczach było coś dziwnego. Tak czy inaczej Majkel był na randce, nawet na całkiem miłej randce, więc nie powinien rozmyślać o innych kobietach, powinna się liczyć tylko ta, która przed nim stoi.
- Opowieść o miastecku zacznę od tego, że... Nie ma tu gdzie zjeść, to znaczy w takiej sytuacji jak nasza. Na randce czy innym poważnym spotkaniu, oczywiście nie liczę tu fast-foodu, czy kolejnych kolejek w barze. Także... - powiedział Majk, chcąc nieco usprawiedliwić się z tego, że nie zaprosił swej towarzyszki na żadną porządną kolacje.